4/2015

Góra refleksji
Kiedyś wydawało mi się to niepojęte. Byłam głodna wrażeń, emocji. Dziś wiem, że czasem potrzebuję wyciszenia. ​
Cisza. Spokój. Czasem tylko tego potrzebuje mój mózg w zabieganym świecie pełnym ludzi, dźwięków, kolorów. I licznych podróży. Kiedyś nieustannie dążyłam do maksymalnej dawki wrażeń i skoków adrenaliny, dziś odnajduję się też w mniej dynamicznych formach spędzania czasu. Bo zrozumiałam, że w życiu, także podróżniczym, potrzebna mi jest równowaga. Bez chwil wyciszenia i „resetu” często chcemy coraz to więcej, mocniej, dalej… aż w końcu nic już nie sprawia przyjemności. W tym wydaniu Travelera chcemy Was zabrać w podróż duchową.
Choć każdy to sformułowanie zapewne rozumie inaczej. Dla jednych to wizyta w świętym mieście trzech religii, czyli Jerozolimie, dla innych spotkanie z szamanem w ezoterycznym Meksyku. Dla wielu – udział w pielgrzymce do Santiago de Compostela, dla innych odosobnienie, podczas którego można medytować, przez 40 dni nie wychodząc z ciasnej, ciemnej celi, niemal nie jedząc i nie pijąc, a potem jeszcze zapłacić za to kilka tysięcy dolarów.
Ja akurat znalazłam najtańszy sposób na podróż w głąb siebie i wyciszenie. Po prostu jadę PKP w Beskidy, gapię się na piękne krajobrazy, po czym wspinam się na Skrzyczne. Bo w marszu pod górę odnajduję spokój i ładuję akumulatory. Zatrzymanie się, refleksja nad światem są mi potrzebne. Głównie po to, by po chwili rzucić się w wir kolejnych szalonych wypraw.
Martyna Wojciechowska