Reklama

O tym, że coś się dzieje z bobrami na Alasce zauważono już na początku tego wieku. Od 2002 roku śledzono migrację tych zwierząt z zajmowanych dotąd terytorium w południowej części stanu do jego północnych rejonów, czytamy w magazynie Cosmos.

Reklama

Gdy amerykańska tundra zieleniła się, było to na kilka letnich miesięcy i jesienią wracały srogie mrozy. Brak drzew czy nawet krzewów, brak stałych zbiorników wody czy sensownych źródeł jedzenia. Nie było tam nic, co mogłoby zachęcić bobry to przeprowadzki.

Gdy temperatura powietrza z roku na rok zaczęła rosnąć, odpowiednio rosło też zainteresowanie tych zwierząt niezdobytymi terenami. Okazało się, że jest zielono większą część roku, są rośliny i woda do zatrzymania tamami.

Nie było też żadnych wrogów chcących zatopić zęby w ciele bobra. O myśliwych nie ma co pisać, bo temat zamknął zakaz polowań. Żyć nie umierać, więc bobry zabrały się więc do pracy. Analiza ich bytności w rejonie miasta Kotzenbue na zachodnio-północnym skrawku Alaski opisana w czasopiśmie ”Environmental Research Letters” pokazuje skalę i tempo ich działalności.

Zdjęcie: CC BY 4.0 / Ingmar Nitze, AWI

Na monitorowanym obszarze 10 km na 10 km liczba tam z dwóch w 2002 roku wzrosła do 98 w roku ubiegłym. To przyrost na poziomie 5000 proc. W innym terenie pod obserwacją, wycinku przylądka Baldwina wielkości 430 km kw. liczba tam wzrosła z 94 w 2009 roku do 409 w roku ubiegłym.

- Mamy tu do czynienia z przyrostem geometrycznym. Liczba tych konstrukcji podwaja się co cztery lata – tłumaczy Ingmar Nitze, autor badania, naukowiec z niemieckiego Instytutu im. Alfreda Wegenera (AWI), części centrum badań polarno-morskich w Poczdamie.

Okazało się, że bobry mają niezwykły talent do wybierania takich miejsc pod swoje jeziora, które w najsilniejszy sposób reagują z wieczną zmarzliną prowadząc do jej topnienia. Przy okazji robią to z minimalnym wysiłkiem, bo blokują naturalne odpływy krótkookresowych zbiorników wodnych.

Woda przykrywając grunt z wieczną zmarzliną zatrzymują na dnie wyższą temperaturę i nie pozwala zimą docierać do gruntu mroźnemu powietrzu, które zazwyczaj ponownie utwardziłoby taki grunt. W 17 latach obserwacji obszaru wokół Kotzenbue powierzchnia zbiorników wodnych wzrosła o 8,3 proc. bobry odpowiadają za 2/3 tego wzrostu.

- Te tamy powstają zapewne także w kanadyjskiej tundrze i na Syberii. Staramy się objąć naszą analizą dużo większy obszar. O ile wielu naukowców stara się włączać w ocenę wielkości emisji metanu i dwutlenku węgla dane także z jezior na Arktyce, to już niekoniecznie z jezior tworzonych przez bobry. To bardzo świeży temat i widać już, że zwierzęta te mogą w znaczący sposób wpływać na swoje otoczenia – stwierdził Nitze.

Reklama

Jan Sochaczewski

Reklama
Reklama
Reklama