Albo jądra, albo głos. Nie można mieć wszystkiego
Albo duże jądra i liczne plemniki, albo mocne narządy służące do wydawania dźwięków plus głos, który zachwyci małpie damy.
Samce małp zwanych wyjcami nie mogą mieć jednego i drugiego. Ich przypadek, ilustrujący działanie doboru płciowego, opisano w "Current Biology".
Wyjce to małpy, które nazwę zawdzięczają zdolności do wydawania imponujących odgłosów. Umożliwiają im to długie struny głosowe i duża kość gnykowa (położona blisko krtani), dzięki której dźwięk silnie rezonuje, a nawołujące samce wydają się sporo większe niż naprawdę są. To zaś sugeruje, że są sprawne w zdobywaniu pokarmu, mają dostęp do zasobów.
Naukowcy zwracają jednak uwagę, że wszystko ma swoją cenę: za najbardziej donośne głosy wyjce płacą ilością lub jakością nasienia. Osobniki posiadające większą kość gnykową mają zarazem mniejsze jądra – i vice versa.
– Mamy mocne dowody na to, że wyjce, które inwestują w większe organy głosowe, wytwarzają mniej nasienia – mówi Jacob Dunn z University of Cambridge. – To pierwszy dowód na taką wymianę pomiędzy inwestycją wokalną a produkcją spermy.
Zgodnie z teorią konsekwencji doboru naturalnego samce, które chcą się rozmnażać, stoją przed dylematem: rozwijać cechy użyteczne w konkurencji o samice, czy raczej cechy ułatwiające zapładnianie żeńskich komórek rozrodczych.
Naukowcy zauważają, że zgodnie z tą regułą u wielu gatunków samce posiadają większe ciała, żywe barwy albo "broń" (wspomniane poroże jeleni czy rogi). Takie cechy, przydatne w walce o samice, których wygląd zależy od działania selekcji płciowej, pojawiają się jednak określonym kosztem.
W nowym badaniu Dunn wraz z Leslie Knapp z University of Utah i ich współpracownicy zastanawiali się, czy to samo dotyczy wyjców i ich wycia.
Naukowcy przyjrzeli się parametrom narządów służących do wydawania dźwięków oraz samym odgłosom wyjców. Zebrali dane na temat dziewięciu gatunków. Stwierdzili, że gatunki, u których w stadzie obecny jest jeden samiec, mają większą kość gnykową oraz mniejsze jądra. To pozwala sądzić, że samce z tych gatunków muszą ze sobą wokalnie konkurować o harem. Takie małpy, obdarzone większą kością gnykową, pohukują w niższych częstotliwościach, przez co prawdopodobnie sprawiają wrażenie większych.
U samców z różnych gatunków jądra były proporcjonalnie większe tam, gdzie większa była liczba samców w stadzie. To świadczy, jak ważne jest współzawodnictwo plemników - zauważają autorzy badania.
Samce posiadające większe jądra miały jednocześnie ponadprzeciętnie małą kość gnykową.
– To takie proste – mówi Dunn. – Kiedy chodzi o rozmnażanie, nie można mieć wszystkiego. Knapp dodaje, że u różnych gatunków powstały różne rozwiązania tego samego problemu.
– Niemożliwe jest wytworzenie dużej kości gnykowej i jednocześnie ogromnych jąder. U jednego gatunku osobniki płodzą więcej potomstwa, gdy mają większą kość gnykową. A u innego gatunku większy sukces rozrodczy odnoszą te, mające większe jądra – tłumaczy.
Trudno jednak dokładnie powiedzieć, jak sprawdza się taki system: coś za coś. "Inwestycja w rozwój większego organu wokalnego i lepszą zdolność wycia może pociągać za sobą tak duży koszt, że zwierzęciu zostaje zbyt mało energii, by zainwestować jeszcze w jądra – tłumaczy Dunn. – Z kolei wykorzystanie dużego organu wokalnego do pokrzykiwania może być również bardzo skuteczne podczas odstraszania rywali. Wtedy nie ma potrzeby inwestowania w większe jądra.