Reklama

- Wczoraj o godz. 2 nad ranem wyruszyliśmy (ekipa TV, ja i dwóch kapitanów - Chris i Brent) małym statkiem rybackim "Frog Cutter", aby znaleźć Olka. Udało się go spotkać ok. 180 km u brzegów Bermudów - relacjonuje nam Piotr Chmieliński, kajakarz i przyjaciel Aleksandra Doby, który popłynął, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, i czy Olek nie potrzebuje pomocy.

Reklama

- Olek jest w doskonalej kondycji fizycznej i psychicznej. Pozdrawia wszystkich i ... przeprasza, że życzenia noworoczne od niego nie doszły - dodaje.

Przypominamy, że Aleksander Doba od początku października samotnie przemierza kajakiem Ocean Atlantycki. Wyruszył z Lizbony i już powinien dotrzeć na Florydę. Niestety silny sztorm pokrzyżował plany. Wiatry, awaria sprzętu, za pomocą którego Olek miał łączność ze światem - pojawiło się wiele przeciwności. Dodatkowo kilka dni temu został uszkodzony ster kajaku. Mimo wszystko Aleksander Doba nie poddał się i ani razu nie narzekał. Kilka dni temu Piotr Chmieliński z ekipą wyruszył w kierunku Bermudów, by pomóc przyjacielowi.
- Olek zrobił zapasowy ster. Użył do tego materiału ze skrzynki zapasowej na jedzenie - niemożliwe, tak po prostu wziął i zrobił coś z niczego - Piotr Chmieliński nie mógł się nadziwić - Ale, jak sam nam powiedział, jest inżynierem-mechanikiem to mógł to zrobić.
Aleksander Doba na tym etapie mógł spokojnie wrócić do domu. W tej chwili i tak pobił kolejny rekord: jeszcze nikt nie przebywał sam tak długo na Oceanie Atlantyckim. Ale to nie byłoby w jego stylu. Olek zawsze walczy do końca:

- Nie prosił i nie zaakceptował niczego od nas. Wręcz przeciwnie, to on nas poczęstował czekoladą, sam nawet owoców nie wziął. Mówi, że ma jeszcze żywność, która powinna mu wystarczyć na 4-6 tygodni i...niczego mu nie brakuje poza kontaktem z ludźmi - relacjonuje Chmieliński.

Po 26 godzinach ekipa wróciła i pozwoliła Dobie kontynuować wyprawę.

Reklama

- Olek był stanowczy: powiedział, że płynie sam w kierunku Bermudów. Ja będę tam na niego czekał, naprawi ster (zapasowy psuje mu się często), a później zadecyduje co dalej.
Trzymamy kciuki!

Reklama
Reklama
Reklama