Astronomowie właśnie odkryli najjaśniejszą supernowę, jaką kiedykolwiek widziano
Jaśniejsza i większa niż jakakolwiek inna znana supernowa została odkryta przez naukowców z Centrum Astrofizyki przy współpracy ze Smithsońskim Obserwatorium Astrofizycznym na Harvardzie.
- Katarzyna Mazur
Supernowa to niezwykle jasna i potężna eksplozja umierającej gwiazdy, która według NASA może osiągnąć masę nawet pięć razy większą od masy Słońca. Ogromne gwiazdy spalają w swoich rdzeniach duże ilości energii jądrowej, co z kolei sprawia, że ich ośrodki są bardzo gorące. Ciepło to wytwarza zewnętrzne ciśnienie, które zapobiega rozpadowi gwiazdy. Kiedy gwiazda traci energię, a więc i ciepło, to ciśnienie spada, a kontrolę nad nią przejmuje grawitacja. Następnie gwiazda się zapada, tworząc w ten sposób fale uderzeniowe, które powodują eksplozję jej zewnętrznej części.
Naukowcy odkryli tę superjasną supernowę w 2016 roku na podstawie danych z Panoramicznych Teleskopów Badawczych i Systemu Szybkiego Reagowania. Wspomniany system Pan-STARS znajduje się w Obserwatorium Haleakala na Hawajach i składa się z teleskopów, kamer astronomicznych i urządzenia obliczeniowego, które nieustannie badają niebo.
Zespół dokonał pomiaru nowo odkrytej supernowej przy użyciu dwóch skal: całkowitej energii eksplozji i promieniowania, czyli ilości energii eksplozji widocznej jako światło, które, w przypadku zwykłych supernowych, jest zazwyczaj mniejsze niż 1% całkowitej energii. Jednak ta supernowa, nazwana SN2016aps, wyrzuciła podczas wybuchu ponad pięciokrotnie więcej energii, niż miało to miejsce w przypadku innych. Po obserwowaniu tej eksplozji przez dwa lata, naukowcy stwierdzili, że jej masa była od 50 do 100 razy większa od masy Słońca, podczas gdy masa supernowej o standardowej wielkości jest większa od ośmiu do 15 razy.
Astronomowie zdecydowali się na śledzenie tej supernowej, ponieważ wydawała się być na środku pustkowia. Ale jak się okazało, supernowa była pozbawiona niebiańskich sąsiadów tylko dlatego, że przewyższała rozmiarem swoją własną galaktykę.
Galaktyka, w której znaleziono wybuch jeszcze nie ma nazwy. Na razie wiemy, że jest oddalona od nas o około cztery miliardy lat świetlnych i bardzo przypomina Chmury Magellaniczne – dwie galaktyki karłowate, które orbitują wokół naszej.
Ze względu na swoją masę i jasność, gwiazda może być parą supernowych – wydarzeniem, które występuje w gwiazdach o masie równej od 100 do 250 mas Słońca, a więc niezwykle rzadko.
Kiedy gwiazda eksploduje, zwykle pozostaje po niej mgławica lub czarna dziura. Ponieważ jednak obrazy SN2016 są tak jasne i masywne, potrzeba lat, aby uspokoiły się na tyle, by astronomowie mogli zobaczyć, co się za nimi kryje.
Dopiero teraz widzimy supernowe, choć – technicznie rzecz biorąc – pojawiły się one cztery miliardy lat temu, bo aż tyle czasu zajęło dotarcie do nas ich światła.
Odkrywanie takich wydarzeń jak ta eksplozja "zaczyna nas wprowadzać w świadomość tego, co takie gwiazdy robią w ostatnich kilku chwilach swojego życia" – mówią naukowcy – "To niesamowite, że taka gwiazda prawdopodobnie żyje gdzieś pomiędzy pięcioma a dziesięcioma milionami lat temu, i widzimy, że w ostatnim, maleńkim ułamku tego całego życia staje się niesamowicie niestabilna. To napędza potrzebę znalezienia większej ilości tego typu eksplozji. Teraz, gdy wiemy, że coś takiego istnieje we wszechświecie, daje nam to nadzieję, że z urządzeniami nowej generacji, które będą dostępne dopiero za dwa, trzy lata, będziemy mogli zobaczyć podobne eksplozje już od pierwszych kilkuset milionów lat po Wielkim Wybuchu".
Katarzyna Mazur