Bambusowy rower. "To pretekst"
Wokół bambusowego roweru, który konstruuje Dorota Chojnowska, cały czas coś się dzieje. Zaglądamy do warsztatu!
Pamiętacie pomysł na bambusowy rower? Objęliśmy go patronatem Travelera. Postanowiliśmy sprawdzić, jak się sprawy mają. Rower konstruuje Dorota Chojnowska i jak relacjonuje - jeździ. Na razie papierem ściernym po tyczkach, ale niesamowicie się przy tym relaksuje. Budowanie roweru z bambusa to doskonały pretekst, by spotykać niebanalnych ludzi, a przy okazji spełniać swoje marzenia. Zaglądamy do warsztatu!
W warsztacie
- Robię rower. To wiecie. Od kilku miesięcy mniej więcej raz w tygodniu biorę wolne i jadę do Skierd, do warsztatu carbonbike.pl. Spędzam tam kilka pracowitych godzin i teoretycznie na tym koniec. Ale to nie do końca tak jest.
Przede wszystkim poznałam załogę Carbonbike'u z Jarkiem Baranowskim i Olgą Dyżakowską na czele. To oni zgodzili się, bym w ich warsztacie i pod okiem Jarka rozpoczęła budowę. Nie wiem, czy byli świadomi, co czynią! Bambusowy pomysł ciągle wystawia na próbę ich cierpliwość. Przede wszystkim muszą ze mną wytrzymać, bo ja przyjeżdżam, rozkładam tyczki na stole i na tym kończy się moja wiedza.
Fot. Piotr Gilarski
Wtedy Jarek Baranowski wchodzi do akcji. Przeprowadza mnie przez bambusowy gąszcz, spokojnie tłumacząc każdy następny krok. A później spokojnie odpowiada na kolejne pytania, które zadaję mu tak średnio co 10 minut. Więc raczej przy mnie nie jest mu łatwo skoncentrować się na pracy. Pół biedy jeśli mam przeszlifować tyczki czy rozrobić żywicę. Kiedy zaczęliśmy łączenie tyczek w ramę po prostu odłożył swoją robotę na bok i zajął się moim rowerem. Całe szczęście, że po kilku godzinach wychodzę i chłopaki mają przez resztę tygodnia święty spokój!
Fot. Piotr Gilarski
Kadry z pracy
Ale co się dzieje w mojej głowie! Ja przez 24 godziny na dobę żyję bambusowym rowerem. Śni mi się po nocach, w dzień zanudzam opowieściami moich przyjaciół i znajomych. Nie mam dla nich litości! I tak się składa, ze pewnego razu, w pewnej knajpie poznałam Piotra Gilarskiego. Piotr jest fotografem, a o rowerze usłyszał pierwszy raz. Więc mogłam mu opowiadać, zanim się zniechęci.
– Zrobiłbyś mi może kilka zdjęć? – zapytałam na koniec.
– Zadzwoń, zobaczę – i dał mi wizytówkę. Słowo „zobaczę” zasiało mi w głowię wątpliwości. Różne rzeczy się mówi po kilku piwach. Ale zadzwoniłam. Piotrek pamiętał i zgodził się przyjechać. Kiedy pojawił się po raz pierwszy w warsztacie wszędzie zaglądał, z każdym rozmawiał, ale przede wszystkim zrobił wspaniałe zdjęcia. Tak się zaczęła nasza współpraca.
Fot. Piotr Gilarski
Kiedy jadę do warsztatu, Piotrek również przebija się przez całą Warszawę, żeby zrobić tych czterysta zdjęć – bo tyle mniej mu wychodzi. Tylko raz nie przyjechał i nie może mi wybaczyć, że ustaliłam termin, który mu nie pasował!
– Bo widzisz, dla mnie też ten rower stał się nieodłączną częścią tygodnia. Kiedy za długo go nie widzę, bardzo mi go brakuje – powiedział mi ostatnio.
Mi też brakuje pracy nad rowerem, jeśli dłużej nie ma mnie w warsztacie. Jazda papierem ściernym po tyczkach przez kilka godzin bez przerwy bardzo mnie męczy, ale też niesamowicie relaksuje. W warsztacie odpoczywam. Będzie mi tego brakować, kiedy już go zbuduję.
Praca w tle
Ale rower również zmusza mnie do innych działań. Na początku po prostu chciałam mieć rower. – A dokąd chcesz na nim pojechać? – zapytał Piotrek Jarosz podczas pierwszego spotkania w carbonbike.pl.
Zaczęłam nad tym myśleć. Tak, fajnie by było gdzieś pojechać. Najpierw wymyśliłam Orkady. Ale tam jest za zimno. Skoro robię rower marzeń, to może pojadę tam, dokąd zawsze marzyłam, by pojechać. I jest takie miejsce!
Sprawdziłam, czy kobiety mogą tam jeździć na rowerach... Uff! Od kilku lat mogą. Miesiąc temu zaczęłam się zastanawiać, jak ja się dogadam z ludźmi. Wtedy zrozumiałam, że się nie dogadam, więc od miesiąca uczę się języka, którego zawsze chciałam się uczyć, tylko bardzo bałam się alfabetu. Tak naprawdę alfabet wcale nie jest taki straszny. A język? Przepiękny! Zaczynam uczyć się nowej kultury, poznaję ludzi, którzy tam byli, widzieli.
Więc dokąd jadę? Za miesiąc zacznę się starać o wizę, a jeśli ją dostanę o wszystkim napiszę i opowiem.
Fot. Piotr Gilarski
Dorota Chojnowska - antropolog kultury, dziennikarka i włóczykij.
Od niedawna konstruktorka roweru. Jeździła po Bliskim Wschodzie,
Azji Centralnej, Europie i Ameryce Łacińskiej. Od dwóch lat
prowadzi bloga www.AlePieknySwiat.pl