Chińczycy twierdzą, że zbudowali broń działającą jak Gwiazda Śmierci. Łamie zasadę zachowania energii
Chińscy naukowcy konstruują broń, która ma działać podobnie jak superlaser z Gwiazdy Śmierci. Czyli będzie skupiać na celu kilka oddzielnych wiązek promieniowania. Ostatnio Chińczycy pochwalili się postępem w pracach. Jednak podane przez nich informacje zaprzeczają wiedzy naukowej.
Spis treści:
Gwiazda Śmierci to najstraszniejsza broń, jaka pojawia się w „Gwiezdnych Wojnach”. Ta kosmiczna stacja bojowa jest wyposażona w ultramocny superlaser. Jeden jego strzał pozwala unicestwić całą planetę. Możliwości Gwiazdy Śmierci służą demonstracji siły Imperium, a z jej użyciem zostaje zniszczona planeta Alderaan.
Broń z „Gwiezdnych Wojen” zyskała status kulturowej ikony. Jej wizerunek jest doskonale znany nie tylko fanom gwiezdnej sagi, ale również miłośnikom popkultury. A także astronomom, szczególnie tym zajmującym się badaniami Układu Słonecznego. Dawno temu zauważono, że Gwiazda Śmierci do złudzenia przypomina Mimasa – siódmy księżyc Saturna z ogromnym kraterem uderzeniowym Herschel.
Czy możliwe jest tworzenie broni podobnej do tej, w jaką wyposażona jest Gwiazda Śmierci? Takie ambicje mają Chińczycy. Ich naukowcy pochwalili się ostatnio postępami w pracach nad bronią, która ma skupiać na celu kilka wiązek mikrofal. Miałaby ona zostać wykorzystywana przeciwko wrogim – czyli w praktyce amerykańskim – systemom komunikacyjnym GPS, komputerom, radarom czy nawet rakietom. Nie wiadomo jednak, ile w doniesieniach o chińskim sukcesie jest prawdy.
Nad jaką bronią pracują Chińczycy
Jak podawał na początku listopada „The Independent”, Chińczycy już od kilku lat pracują nad zbudowaniem tak zwanej broni HPM (ang. high-powered microwave weapon). Ma ona składać się z rozmieszczonych w różnych punktach komponentów-nadajników, zdolnych do wyemitowania silnych wiązek mikrofal.
Musi to się jednak odbyć w tym samym momencie, tak by wiązki dotarły do celu, które mają zniszczyć, równocześnie. Cała trudność polega na uzyskaniu jak największej zbieżności emisji mikrofal. Precyzja musi być ultrawysoka – rzędu bilionowych części sekundy. Tylko wówczas wąskie wiązki mikrofal, pochodzące z różnych nadajników, uderzą w cel w tej samej chwili.
Równie dokładne musi być pozycjonowanie wszystkich nadajników. Powinny one stać w precyzyjnie wyliczonych co do milimetra miejscach. Jak podaje potal „Live Science”, na razie nie da się uzyskać takiej dokładności z pomocą chińskiego systemu nawigacji satelitarnej (Beidou).
Co tak naprawdę może system HPM
W listopadzie Chińczycy poinformowali, że uzyskali postęp w pracach nad bronią HPM. Podali, że udało im się zsynchronizować nadajniki systemu z dokładnością do 170 pikosekund (pikosekunda to bilionowa części sekundy). To większa precyzja niż ta, która gwarantują zegary atomowe satelitów nawigacyjnych.
W jaki sposób tego dokonano? Naukowcy wykorzystali światłowody, z pomocą których połączyli komponenty broni HMP. To pozwoliło wprost idealnie zsynchronizować emisję wiązek mikrofal. Rezultat, który uzyskano, jest jednak zastanawiający. Jak podali Chińczycy, energia zogniskowana na celu jest większa niż suma energii składowych wiązek. Taki wynik – 1+1>2 – łamie jednak zasadę zachowania energii. A to stawia chiński sukces pod poważnym znakiem zapytania.
Do czego może posłużyć system HPM?
Naturalnie chińscy naukowcy nie ujawnili żadnych szczegółów konstrukcyjnych broni. Ogłosili tylko, że udało im się uzyskać postęp w stosunku do zeszłego roku, kiedy skoordynowali komponenty HMP na dystansie 1800 km z dokładnością co do 10 pikosekund. Tamto osiągnięcie również wymagało wykorzystania światłowodów. Według „The Independent” chińscy naukowcy twierdzą, że z pomocą nowej broni można by stłumić sygnały amerykańskich satelitów GPS i innych, „osiągając liczne cele, takie jak szkolenie, weryfikacja nowych technologii i ćwiczenia wojskowe”.
Czy faktycznie? Peter Ray Allison, autor artykułu na ten temat z „Live Science”, studzi emocje. „Całkiem możliwe, że chiński zespół badawczy był w stanie stworzyć system broni mikrofalowej działający w kontrolowanym środowisku. Jednak świat rzeczywisty jest znacznie bardziej chaotyczny, co będzie stanowić ogromne wyzwanie dla każdej technologii opierającej się na tak wysokim stopniu precyzji” – zauważa Allison.
Źródła: New Scientist, The Independent