Cmentarny biznes
Dajmy na to, że w Moskwie, w „mafijnej potyczce” ginie gangster. Należy go pochować. Takiemu „bohaterowi”, niezależnie od jego hierarchii w bandyckiej grupie, „należy się” grób o rozmiarach większych niż przeciętny i w dobrym miejscu na miejskim cmentarzu.
Ale 69 stołecznych nekropolii ma już status zamkniętych; chowają tylko w istniejących grobach! Gang naturalnie ma, na takie „wyższe cele”, pieniądze we wspólnej mafijnej kasie. Nie ma więc problemu. Pół miliona dolarów i sprawa zostaje załatwiona z zarządem cmentarza, który rejestruje pogrzeb, jako „pochówek członka rodziny”. Grobowce już istniejące przekształcają się w ten sposób w swoistego rodzaju „internaty”, w których spoczywają obok siebie ludzie, nie znający się za życia. W sprawie miejsca pochówku można też zwrócić się do „prywatnej inicjatywy”, która, o dziwo, jest trochę tańsza, choć może mniej pewna. Członkowie rodzin, w zamian za sowitą zapłatę, uznają za bliskich krewnych osoby obce, przyznając im prawo do pochówku w rodzinnym grobowcu. Tak więc wszyscy, którzy mają duże pieniądze, a przypominamy, że według ostatnich danych w Moskwie żyje około 100 miliarderów i kilka tysięcy milionerów, nie muszą się martwić, choć ceny, a raczej łapówki za taką inwestycję w wieczność, rosną błyskawicznie. I nic dziwnego, gdyż Moskwa jest bodaj jedyną stolicą na świecie, gdzie w generalnych planach rozwoju miasta nie ma punktu, dotyczącego zakładania nowych cmentarzysk. I w ten oto sposób dla „finansowych średniaków”, którzy umrą w Moskwie w najbliższych latach, nie ma nawet perspektyw na pochówek na stołecznych nekropoliach. Zapleczem może być obwód moskiewski, lecz na np. nowo powstającym cmentarzu we wsi Jastriebki, chętnych do „zaklepania” sobie miejsca jest wielu i w tej sytuacji ceny rosną, a kwater ubywa w kosmicznym tempie. I tak oto biznes kwaterami pośmiertnymi przerósł super dochodowy, jak do niedawna, segment elitarnego budownictwa mieszkaniowego.
Tekst: Małgorzata Sienkiewicz