Reklama

Na naszych wadach i lękach można dobrze zarobić. Skoro przestaliśmy spalać ropę podróżując, przemysł petrochemiczny musiał sobie znaleźć inne źródło zysku. Dziś ok. 10 proc. ropy wychodzącej z rafinerii przetwarzane jest na plastik. Analitycy rynku nie mają jednak wątpliwości, że będzie więcej. Zadbają o to producenci plastiku, szczególnie opakowań, bezwzględnie wykorzystując nasz strach przed niewidzialnym wrogiem.

Reklama

Cofamy z mozołem uzyskane zmiany w prawie, wracamy do naszych dawnych przyzwyczajeń. Konsekwencja? Globalny problem. ”Świat po COVID-19 zaleje tsunami plastiku”, ostrzega internetowy serwis rozgłośni Radio France Internationale . ”Przez COVID-19 rośnie góra plastikowych odpadków”, utyskuje ”Bangkok Post”. “Przez koronawirusa gwałtownie przybyło plastikowych śmieci. Ekolodzy boją się, że na stałe”, zauważa CNN.

Mamy do czynienia z problemem przy pełnej świadomości, że sami jesteśmy jego częścią. Najlepszy przykład? Publiczne przyznanie się do winy Lauren Singer, eko-gwiazdy mediów społecznościowych. Amerykańska ekolożka napisała do blisko 400 tys. fanów na Instagramie, że zgrzeszyła. Przez ostatnie 8 lat udawało jej się żyć bez wyrzucania czegokolwiek na wysypisko śmieci. 100 proc. recykling. Przyszła jednak pandemia, a teraz Singer pragnie dokonać ekspiacji. Przy okazji tłumaczy się.

- Po raz pierwszy od 8 lat stworzyłam śmieci. Poświęciłam moje zasady i kupiłam rzeczy zapakowane w plastik. I to dużo. I to w typie plastiku, o którym wiem, że nie da się go przetworzyć w Nowym Jorku a pewnie i nigdzie indziej. Gdy już oswoiłam się z realiami COVID-19, podjęłam decyzje stojące w bezpośredniej sprzeczności z tym, jak przeżyłam niemal dekadę życia. Kupiłam przedmioty, które mogą stać w mojej spiżarni przez lata, jeżeli taka będzie konieczność. Strasznie się w tym pogubiłam – napisała Singer.

Czemu sprzeniewierzyła się czemuś, co aktywnie głosiła i promowała? Jej wyznanie świetnie podsumowuje emocje ludzi walczących o czystą Ziemię. Wiele świadomych ekologicznie osób z trudem odnajduje się w świecie, gdzie ich szafki wypełniają plastikowe butelki z płynami do odkażania rąk, jednorazowymi wilgotnymi chusteczkami i plastikowymi pojemnikami po zamówionym w sieci jedzeniu na wynos.

Niestety, winą możemy obarczać siebie tylko do pewnego momentu. Maseczki ochronne, rękawiczki, plastikowe przyłbice i worki na zwłoki. COVID-19 to rodzaj kryzysu, który wymusił na rządzących zwiększenie zapasów plastikowych produktów potrzebnych do dbania o zdrowie obywateli. Nie mamy sprawdzonej alternatywy a na szali jest życie ludzi. Eksperymenty z nowymi, ekologicznymi materiałami muszą poczekać do spokojniejszych czasów.

Choć produkcja tych przedmiotów jest koniecznością, wszystkie one w końcu gdzieś trafią. Wysypiska nie są z gumy, oceany już są zanieczyszczone a nawet w ”normalnych” warunkach przetwarzanie medycznych odpadków nie wchodziłoby w rachubę. Ekolodzy boją się, i mają chyba ku temu dobre powody, że ta góra dodatkowych śmieci nie przestanie szybko rosnąć.

- Wiemy, że skażenie plastikiem jest problemem globalnym. Istniało już przed pandemią. Niestety, coraz częściej obserwujemy wysiłki czynione przez przemysł by cofnąć dokonane już zmiany [w legislacji – red.]. Musimy uważać, którą drogą pójdziemy już po pandemii – mówi CNN Nick Mallos, z organizacji pozarządowej Ocean Conservancy. Nie trzeba zaglądać do oceanu, by zobaczyć sedno problemu. Wystarczy wyjść na ulicę.

- Na wprost mojego domu rozrzucone są zużyte rękawiczki i maski. Pełno ich w całej dzielnicy. Po ostatnich deszczach cały ten plastic trafił wprost do kanałów ściekowych. U nas w Waszyngtonie te śmieci trafią za chwilę do rzeki Anacostia, potem do zatoki Chesapeake i oceanu – skarży się John Hocevar, jeden z szefów Greenpeace USA.

Globalna produkcja plastiku w ostatnich 40 latach wzrosła 4-krotnie, stwierdzili badacze jeszcze w 2019 roku. Ostrzegali, że utrzymanie tego trendu oznaczać będzie, że w 2050 roku procesy związane z produkcją plastiku odpowiadać będą za 15 proc. emisji gazów cieplarnianych. Tyle dziś generują wszystkie formy transportu.

Przemysł petrochemiczny wobec ograniczeń i zastoju w branżach będących odbiorcami ich produktu szuka nowych kanałów dystrybucji. Walczy też o odblokowywanie dawnych, jak cofanie zakazu używania jednorazowych opakowań. Według raportu opublikowanego przez Geological Survey of Finland, 650 mln ton ropy naftowej przetwarza się dziś w zakładach produkujących plastik. – Zapotrzebowanie na plastik zdystansowało zapotrzebowanie na wszelkie inne materiały, jak stal, aluminium czy cement. Od początku wieku niemal podwoiło się – tłumaczą autorzy.

Według Judith Enck, byłej administratorki amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) a obecnie szefowej organizacji ekologicznej Beyond Plastics, branża naftowa coraz intensywniej ”szuka nowego rynku zbytu, mając świadomość zmniejszającej się zależności transportu i energetyki od surowców kopalnych”. – Skupili się na rynku jednorazowych opakowań. Dziś nie mogę iść do supermarketu i kupić bochenka chleba, żeby nie był zawinięty w plastik – utyskuje w ”Newsweeku”.

Kolejna sprawa, to ”odpuszczanie” grzechów przez władze. Tłumacząc to chęcią pomocy przedsiębiorcom osłabionym pandemicznym kryzysem, EPA wprowadziła nowe zasady egzekwowania prawa. De facto zmniejszono obostrzenia dla przemysłowych trucicieli. Agencja nie będzie ściągała kar za brak rutynowego monitoringu działań dotyczących odpadów. Krytycy sądzą, że może to prowadzić do niekontrolowanego wzrostu łamania przepisów.

W Wielkiej Brytanii zawieszono zakaz stosowania plastikowych torebek, niegdyś ogłaszany jako wielkie zwycięstwo w walce o czystą planetę.Podobny zakaz zawieszono też w amerykańskim stanie Maine. Z kolei sieć kawiarni Starbucks zakazała w swoich lokalach stosowania produktów wielokrotnego użytku ”by chronić klientów przed roznoszeniem COVID-19”.

Szef amerykańskiego związku producentów plastiku (Plastics Industry Association) wysłał niedawno list do sekretarza zdrowia Alexa Azara protestując przeciwko ”dążeniom do wyeliminowania jednorazowych opakowań w sklepach, na poziomie lokalnym, stanowym i federalnym”. Tony Radoszewski cytował wynik badań pokazujących, jak ”torebki wielokrotnego użytku mogą przenosić bakterie i wirusy, rozsiewając je przez trzy dni”.

Dla Judith Enck ten list nie tylko ”wprowadza w błąd”, ale i ”służy jedynie partykularnym interesom branży” reprezentowanej przez Azara. – Owszem, pandemia mogła tymczasowo wygonić ekologów z ulic do internetu, ale nie może to oznaczać, że przemysłowi truciciele będą mogli sobie folgować, ustawiając przekaz tak, by służył ich interesom kosztem środowiska i zdrowia publicznego – Enck napisała ”Newsweeku”.

Te głosy wzbudzają niepokój ekspertów. Ze strony Banku Światowego wypowiedział się ekonomista Grzegorz Peszko, zajmujący się w instytucji kwestiami surowców naturalnych i tzw. niebieską ekonomią, czyli zrównoważonym gospodarowaniem zasobami mórz i oceanów.

- Te środki ogłasza się jako tymczasowe, ale jak długo pozostaną z nami, gdy napędza je strach o zdrowie? – zastanawia się na oficjalnym blogu Banku Światowego. Tam, gdzie COVID-19 uderzył, dominować zaczyna przekonanie o konieczności częstszego stosowania jednorazowych opakowań z plastiku, podsumowuje Peszko.

Reklama

Jan Sochaczewski

Reklama
Reklama
Reklama