Jak odkrycie NASA na Antarktydzie stało się wiralowym ”dowodem na istnienie równoległego świata, gdzie czas biegnie do tyłu”
NASA odkryło, że nie powinniście czerpać informacji naukowych z tabloidów, kpi fizyk, którego obserwacje z Antarktydy stały się ”dowodem na istnienie równoległego świata, gdzie czas biegnie do tyłu”. Tę szokującą informację podawano w kilku znanych tytułach anglojęzycznych gazet pomiędzy nowościami z życia celebrytów a zdjęciami półnagich modelek.
- Jan Sochaczewski
Mówimy tu m.in. o brytyjskich ”Daily Express” i ”Daily Star” oraz amerykańskim ”New York Post. Odsuwając na bok otoczenie, w którym znalazła się ta informacja, warto wyjaśnić o co w niej chodzi.
- To, z czym mamy tutaj do czynienia, to odrobina spekulacyjnej fizyki teoretycznej, która gdzieś kiedyś miała jakieś wiarygodne podstawy, ale teraz została wzmocniona na potrzeby [medialnej] sensacji – mówi serwisowi Science Alert Peter Gorham, naukowiec z uniwersytetu hawajskiego zajmującego się eksperymentalną fizyką cząsteczek.
Informacja, którą tak barwnie nadinterpretowano w tabloidach sprowadza się do tego: naukowcy faktycznie odnaleźli dowód (sygnał) istnienia elementarnych cząstek, który to sygnał zaprzecza naszemu obecnemu rozumieniu praw fizyki. Być może wszystko sprowadza się do tego, jak te cząsteczki reagują na lód.
Na istnienie równoległego świata, co sugeruje np. zajmujący się zwykle piłką nożną ”Daily Star”, dowodów nie ma. Nawet cienia dowodu. Tym bardziej lustrzanego świata, gdzie zasady fizyki działają odwrotnie do naszych.
Szanowane czasopismo naukowe ”New Scientist” 8 kwietnia opisało w sieci, i to w części serwisu dostępnej dla płacących subskrybentów, pewną anomalię odkrytą podczas obserwacji cząstek neutrino w Antarktydzie. To takie cząsteczki-duchy, które przenikają przez wszystko niemal nigdy nie kolidując z atomami. Dlatego tak ciężko je obserwować.
Magazyn pokusił się też o komentarz wskazujący na znaczenie tego eksperymentu dla czysto spekulacyjnego modelu kosmologicznego, w którym to zakłada się istnienie (od momentu Wielkiego Wybuchu) równoległego do naszego, swoistego antyświata wypełnionego antymaterią.
Oczywiście, ”New Scientist” nie może mieć kompletnie czystego sumienia. Magazyn też chce ściągnąć uwagę czytelników, szczególnie do treści płatnych. Dlatego dziennikarze naukowi sami pokusili się o budzący emocje nagłówek: ”Być może odkryliśmy równoległy świat, w którym czas biegnie wstecz.”
Naturalnie w treści artykułu już podobnych emocji unikano, skupiając się na rzeczowym wyjaśnianiu niecodziennego zjawiska i zachęcaniu do samodzielnego przemyślenia zagadki.
Autorzy zatrudnieni w kilku anglojęzycznych tabloidach przeczytali najpierw nagłówek, a potem ”sprzedali” zawarte w środku informacje zgodnie z oczekiwaniami szukających sensacji czytelników. I tak właśnie ”NASA odkryło świat równoległy na Antarktydzie”. Efekt kuli śniegowej osiągnięty.
Ibrahim Safa, główny autor badania opisanego w ”New Scientist” z uniwersytetu stanowego w Wisconsin zakpił na Twitterze: - NASA odkryło, że nie powinniście czerpać wiadomości z ”New York Post”.
Wszystkie opisywane tu wydarzenia początek biorą w trzech naukowych opracowaniach:
1) raporcie z eksperymentu ANITA (ANtarctic Impulsive Transient Antenna), umieszczonej pod balonem meteorologicznym antenie skierowanej w Ziemię, która wykryła wznoszące się strumienie cząstek elementarnych. Eksperyment ten był częściowo sfinansowany przez NASA. Jednym z głównych naukowców zaanagażowanych w projekcie jest wspomniany wyżej Peter Gorham.
2) pracy badawczej odnoszącej się do eksperymentu ANITA, w której sugeruje się, że informacje przechwycone przez antenę mogą dostarczyć dowodu na ”symetryczny anty-wszechświat”. To tu właśnie pada określenie podchwycone przez tabloidy.
3) publikacji w czasopiśmie ”The Astrophysical Journal” na temat doświadczeń wykonanych w obserwatorium ICNO (IceCube Neutrino Observatory), ukrytym głęboko w lodzie urządzeniu do śledzenia przepływu cząstek neutrino wybudowanym koło amerykańskiej bazy polarnej Amundsen-Scott na Antarktydzie. Tam pada sugestia, że trzeba pomyśleć nad alternatywnymi wyjaśnieniami anomalii wykrytej przez antenę ANITA, możliwie zawierającymi mniej ”egzotycznej fizyki”.
Naukowcy z ICNO sami próbowali ustalić źródło emisji sygnału, ale bez skutku. W podsumowaniu swojej pracy użyli określeń w rodzaju ”wyniki niespójne z kosmogeniczną interpretacją”. Stwierdzili ostatecznie, że ”możliwość ustalenia źródła spektrum zgodnie z obowiązującymi modelami fizyki jest ograniczona”. Należy to jednak rozumieć jako ”nie możemy znaleźć źródła”, a nie „źródłem jest świat równoległy”.
Ibrahim Safa ujął to najlepiej na Twitterze:
Ja: oceniliśmy zapisy z ANITY i uznaliśmy, że nie mogą to być standardowe neutrino. To najpewniej skutek naszego niedoskonałego rozumienia [właściwości] lodu na Antarktydzie, ale jest możliwość, że mamy tu do czynienia z fizycznym fenomenem.
Oni: RÓWNOLEGŁY ŚWIAT!!!
Samo odkrycie dokonane przez radioteleskop ANITA (pierwsze takie urządzenie zdolne wykrywać emisję energii powstałej, gdy niezwykle rzadko spotykane cząsteczki neutrino trafią na jakiś atom w lodzie) pochodzi jeszcze z 2016 roku. Owa anomalia to szczególnie mocno buzujące od energii neutrino wznoszące się z powierzchni Ziemi. Problem polegał na tym, że nie wiadomo skąd się wzięły. Zwykle te cząsteczki przylatują z kosmosu i trafiają w Ziemię, a nie odwrotnie.
Dla autorów wspomnianego artykułu z ”New Scientist” zjawisko to wydało się niemożliwe, bo ”zakładałoby istnienie przewróconego do góry nogami wszechświata stworzonego w tym samym Wielkim Wybuchu, co nasz i istniejącym równolegle do naszego. W tym lustrzanym świecie, plusy są minusami, lewo jest prawym a czas biegnie do tyłu.” Naukowy kontekst tych przemyśleń nie trafił już jednak na strony tabloidów.
- Owszem, gdy wyczerpiemy wyjaśnienia tych kilku anomalii dostępne w ramach modelu standardowego fizyki, przyjdzie czas na pomysły wykraczające poza tą granice. Ale jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. A zdecydowanie nie w miejscu, w którym [do wyjaśnienia – red.] potrzebowalibyśmy istnienia światów równoległych – Gorham podsumował w rozmowie z Science Alert.
Jan Sochaczewski