W tym artykule:

  1. Od kiedy człowiek ćwiczy?
  2. Aktywność fizyczna to wielki biznes
  3. Paradoks ćwiczeń – zdrowe, ale nienaturalne
  4. Czy powinno chcieć się nam ćwiczyć?
  5. Mity na temat ćwiczeń fizycznych
  6. Jak skłonić do ćwiczeń? I czy jest to możliwe?
Reklama

Aktywność fizyczna jest dziś często definiowana jako dobrowolny wysiłek fizyczny podejmowany w trosce o zdrowie i sprawność. Ale wysiłek ten jako taki jest zjawiskiem dość nowym.

Nasi niezbyt odlegli przodkowie, trudniący się myślistwem, zbieractwem i uprawą ziemi, musieli być aktywni fizycznie przez wiele godzin dziennie, aby zdobyć wystarczającą ilość pożywienia. I choć czasem bawili się lub tańczyli dla zabawy czy dla towarzystwa, żaden z nich nigdy nie przebiegł ani nie przeszedł kilku kilometrów jedynie dla zdrowia.

Od kiedy człowiek ćwiczy?

Nawet zdrowotny kontekst wyrazu „ćwiczenie” jest czymś nowym. Zaadaptowane z łacińskiego czasownika exerceo („pracować, trenować lub ćwiczyć”) angielskie słowo „ćwiczyć” (exercise) zostało pierwszy raz użyte w średniowieczu na określenie żmudnej pracy, takiej jak oranie pola. Mimo że określenie to jest od dawna stosowane w kontekście uprawiania sportu lub trenowania mającego na celu poprawę umiejętności bądź zdrowia, bycie „ćwiczonym” oznacza również bycie nękanym, dręczonym lub poddawanym trudom.

Podobnie jak współczesna koncepcja wykonywania ćwiczeń fizycznych dla zdrowia, również bieżnie są nowym wynalazkiem, którego początki nie miały nic wspólnego ze zdrowiem czy kondycją. Urządzenia podobne do bieżni zostały pierwszy raz użyte przez Rzymian do obracania wciągarek i podnoszenia ciężkich przedmiotów, a następnie, po zmodyfikowaniu ich w 1818 roku przez wiktoriańskiego wynalazcę Williama Cubitta, do nękania więźniów i zapobiegania bezczynności. Przez ponad sto lat angielskim więźniom (wśród nich Oscarowi Wilde’owi) ordynowano wielogodzinne kroczenie po ogromnych, przypominających stopnie bieżniach.

Bieżnia dla więźniów w Pentonville w Wielkiej Brytanii, XIX w. / Fot. domena publiczna/Wikimedia Commons

Opinie na temat tego, czy z bieżni nadal korzysta się za karę, są podzielone, co nie zmienia faktu, że są one wyrazem dziwnej interpretacji natury ćwiczeń fizycznych przez mieszkańców współczesnego, uprzemysłowionego świata. Jak wyjaśnić, nie wychodząc jednocześnie na szaleńca lub idiotę, myśliwemu, zbieraczowi czy rolnikowi z Pemja, a nawet swoim własnym praprapradziadkom, że większość dnia siedzimy, aby następnie — dobrowolnie — płacić za wstęp na siłownię i nadrabiać własną bezczynność, pocąc się i męcząc na maszynie, na której trzeba walczyć o to, by tkwić w jednym miejscu?

Aktywność fizyczna to wielki biznes

Nasi dalecy przodkowie, poza absurdalnością konceptu bieżni, byliby również zażenowani rozmachem, z jakim ćwiczenia zostały skomercjalizowane, uprzemysłowione, a przede wszystkim umedycznione. Choć niekiedy ćwiczymy dla zabawy, miliony ludzi płacą dziś za podejmowanie aktywności fizycznej, by tym sposobem radzić sobie z nadwagą, zapobiegać chorobom, chronić się przed niedołęstwem i przedwczesną śmiercią.

Wysiłek fizyczny stał się ogromnym biznesem. Chodzenie, bieganie i wiele innych form wysiłku fizycznego dostępnych jest, z natury, za darmo, jednak gigantyczne międzynarodowe firmy zachęcają nas do wydawania mnóstwa pieniędzy tylko po to, abyśmy mogli się spocić w specjalnych ubraniach, na specjalnym sprzęcie i w wyznaczonych do tego miejscach, na przykład w klubie fitness.

Płacimy też za oglądanie, jak ćwiczą inni, a garstka z nas płaci nawet za przywilej cierpienia podczas maratonów, ultramaratonów, triathlonów i innych ekstremalnych, wyczerpujących lub wręcz potencjalnie niebezpiecznych wydarzeń sportowych. Za kilka tysięcy dolarów i ty możesz pokonać na własnych nogach 240 kilometrów na Saharze.

Przede wszystkim jednak ćwiczenia stały się źródłem niepokoju i przyczyną dezorientacji, bo choć wszyscy wiemy, że są dobre dla zdrowia, większości z nas z trudem przychodzi ćwiczenie w wystarczającym zakresie, w sposób bezpieczny i przyjemny. Jesteśmy ćwiczeni w temacie ćwiczeń.

Paradoks ćwiczeń – zdrowe, ale nienaturalne

Z ćwiczeniami związany jest zatem swoisty paradoks: są one zdrowe, ale nienaturalne, z natury darmowe, a mimo to wysoce skomercjalizowane, stanowią zarówno źródło przyjemności i zdrowia, jak i przyczynę dyskomfortu, poczucia winy i publicznego potępienia.

Własne doświadczenia i badania stopniowo doprowadziły mnie do wniosku, że społeczeństwa uprzemysłowione, na przykład mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, nie dostrzegają, iż ćwiczenia fizyczne, choć dobre dla zdrowia, są paradoksalnie wytworem nowoczesności, i wobec tego wiele z naszych przekonań i postaw dotyczących tego zagadnienia to mity (przez „mit” rozumiem twierdzenie, w które powszechnie się wierzy, lecz które jest nie-prawdziwe i przesadzone).

Ćwiczenia służą wszystkim. Okazuje się jednak, że kobiety zyskują dzięki nim więcej niż mężczyźni

Kobiety, które stawiają na regularne ćwiczenia, mogą w większym stopniu niż mężczyźni cieszyć się zdrowiem i szansami na długie życie. Wykazało to badanie przeprowadzone na grupie kil...
Ćwiczenia służą wszystkim, ale badania wykazały, że kobiety zyskują
Ćwiczenia służą wszystkim, ale badania wykazały, że kobiety zyskują / fot. Shutterstock

Aby było jasne, nie twierdzę, że ćwiczenia nie są korzystne lub że wszystko, co można przeczytać o aktywności fizycznej, to kłamstwo. Byłoby to głupie. Niemniej uważam, że w wyniku ignorowania oraz błędnej interpretacji ewolucyjnej i antropologicznej perspektywy aktywności fizycznej współczesne skomercjalizowane podejście do ćwiczeń jest dodatkowo wypaczane przez błędne koncepcje, przesadę, pokrętną logikę, rozmijanie się z prawdą i bezlitosne wytykanie palcami.

Czy powinno chcieć się nam ćwiczyć?

Najważniejszym z tych mitów jest przekonanie, że powinniśmy chcieć ćwiczyć. Istnieje klasa ludzi, określanych przeze mnie jako „ćwiczący”, którzy zwyczajnie przechwalają się tym, że ćwiczą, i nieustannie przypominają nam, że ćwiczenia to lekarstwo, magiczna pigułka spowalniająca procesy starzenia i opóźniająca śmierć. Znacie ten typ. Według ćwiczących urodziliśmy się, aby ćwiczyć, ponieważ nasi przodkowie, łowcy-zbieracze, przetrwali miliony lat dzięki chodzeniu, bieganiu, wspinaniu się i innym aktywnościom fizycznym.

Nawet ci ćwiczący, którzy podważają teorię ewolucji, uważają, że jesteśmy skazani na to, by ćwiczyć. Kiedy Bóg wygnał Adama i Ewę z Raju, skazał ich na harówkę na roli: „W pocie więc oblicza twego będziesz zdobywać pożywienie, póki nie powrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty” (Księga Rodzaju 3,19, Biblia Tysiąclecia). Szturchają nas zatem, abyśmy ćwiczyli, ponieważ wysiłek nie tylko jest dla nas dobry, ale stanowi także fundamentalny aspekt kondycji człowieka. Ludzie, którzy nie ćwiczą wystarczająco dużo, są uważani za leniwych, a fizyczne cierpienie wynikające z hasła „bez pracy nie ma kołaczy” (ang. no pain no gain — „bez bólu nie ma zysku”) jest uznawane za cnotę.

Mity na temat ćwiczeń fizycznych

Inne mity na temat ćwiczeń wręcz trącą przesadą.

  • Jeśli, jak nam się mówi, ćwiczenia fizyczne naprawdę stanowią magiczną pigułkę, która leczy lub zapobiega większości chorób, to dlaczego obecnie więcej ludzi żyje dłużej niż kiedykolwiek, mimo że ruszają się mniej niż kiedykolwiek?
  • Czy ludzie są zasadniczo powolni i słabi?
  • Czy to prawda, że zamieniamy siłę na wytrzymałość?
  • Czy siedzenie za biurkiem w końcu nas zabije?
  • Czy ćwiczenia nie mają znaczenia przy odchudzaniu?
  • Czy to normalne, że z wiekiem nasza aktywność spada?
  • Czy wypicie kieliszka czerwonego wina jest równie korzystne, jak spędzenie godziny na siłowni?

Pobieżne, chaotyczne i niespójne myślenie o ćwiczeniach przyprawia nas o ból kręgosłupa, sieje zamęt i rodzi sceptycyzm. Z jednej strony zaleca się nam robienie dziesięciu tysięcy kroków dziennie, unikanie krzeseł i windy, ale z drugiej strony słyszymy, że ćwiczenia wcale nie pomogą nam zrzucić zbędnych kilogramów. Jesteśmy zachęcani do spędzania większej ilości czasu w sposób aktywny i napominani, aby się nie garbić, lecz po chwili słyszymy, że dobrze jest więcej spać i korzystać z krzeseł, które zadbają o dolny odcinek kręgosłupa.

Eksperci zgodnie twierdzą, że potrzebujemy 150 minut ćwiczeń tygodniowo i że zaledwie kilka minut ćwiczeń o wysokiej intensywności dziennie wystarczy, abyśmy byli w formie. Niektórzy specjaliści fitness zalecają podnoszenie ciężarów, inni zachwalają maszyny do ćwiczeń siłowych, a jeszcze inni zarzucają nam, że robimy za mało cardio.

Podczas gdy niektórzy znawcy nakłaniają nas do biegania, inni ostrzegają, że jogging niszczy kolana i sprzyja artretyzmowi. Jednego tygodnia czytamy, że zbyt dużo ćwiczeń może źle wpływać na pracę serca i że potrzebujemy wygodnego obuwia sportowego, a już następnego — że nie da się ćwiczyć za dużo i że im skromniejsze buty, tym lepiej.

Jak skłonić do ćwiczeń? I czy jest to możliwe?

Poza sianiem zamętu i wątpliwości, najbardziej zgubną konsekwencję rozdmuchiwania wielu mitów na temat ćwiczeń — zwłaszcza tego, czy ćwiczenie jest normalne — stanowi to, że nie pomagamy sobie ćwiczyć, a następnie niesprawiedliwie zawstydzamy się i wzajemnie obwiniamy, że tego nie robimy. Wszyscy wiedzą, że powinni ćwiczyć, ale trudno o coś bardziej irytującego niż polecenie: a teraz ćwicz tyle i tyle, tak i tak. Nawoływanie typu: Just Do It — „po prostu to zrób” (a może: „no zrób to wreszcie”) jest chyba mniej więcej tak samo pomocne, jak mówienie narkomanowi: „po prostu przestań”.

Skoro wykonywanie ćwiczeń ma być czymś naturalnym, dlaczego nikt, pomimo wielu lat wysiłków, nie znalazł skutecznego sposobu, aby pomóc większej liczbie ludzi w obejściu głęboko zakorzenionego, naturalnego i instynktownego odruchu unikania dodatkowego wydatkowania energii?

Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w 2018 roku wśród milionów Amerykanów, mniej więcej połowa dorosłych i prawie trzy czwarte nastolatków przyznaje, że nie realizuje podstawowej normy 150 minut aktywności fizycznej tygodniowo, a mniej niż jedna trzecia twierdzi, że ćwiczy w wolnym czasie. Według wszelkich obiektywnych kryteriów w XXI wieku niespecjalnie wychodzi nam promowanie dodatkowego wysiłku, po części dlatego, że nie do końca wiemy, jakie podejście do aktywności fizycznej i braku aktywności zadeklarować.

Reklama

To jest przedruk z książki pt. „Wyćwiczony. Dlaczego coś, czego ewolucja nigdy od nas nie wymagała, jest tak zdrowe i satysfakcjonujące” autorstwa Daniela E. Liebermana, która ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka w przekładzie Alicji Unterschuetz.

Reklama
Reklama
Reklama