Dlaczego mamy potrzebę przytulania szczeniaczków? Oto mechanizm "słodkiej agresji"
Bobasy, małe pieski, kotki, maskotki ze słodkimi oczkami wywołują u wielu z nas natychmiastową potrzebę pogłaskania, przytulenie, a czasem nawet uszczypnięcie lub ugryzienia! Dlaczego? Istnieje pojęcie tłumaczące ten fakt, które nazywane jest oksymoronem „słodka agresja”.
Według naukowców zachowanie takie nie jest niczym zaskakującym i mieści się w spektrum psychologicznym przeciętnej jednostki. Mimo swojej nazwy nie wiąże się z zagrożeniem dla obiektu wzruszenia, przeciwnie – to odruch opiekuńczy, który może wzmocnić więź.
Opublikowane w grudniu 2018 roku na łamach Frontiers in Behavioral Neuroscience badanie jako pierwsze bierze pod lupę korzenie w mózgu i konsekwencje neurologiczne takiego odruchu. Naukowcy prześledzili zachodzące w ludzkim mózgu procesy, które są odpowiedzią na kontakt ze słodkim przedmiotem lub istotą żywą.
Poprzez uruchamianie naturalnych zachowań opiekuńczych słodka agresja („to tak słodkie, że mógłbym to zgnieść”) staje się mechanizmem bezpieczeństwa. To forma bezpiecznika, który sprawia, że nie przytłacza nas rozkochanie, a mózg może spokojnie przepracować wylew uczuć.
Badanie przeprowadzone przez Katherine Stavropoulos z Uniwersytetu Kalifornii w Riverside pokazało, że zachowanie to łączy się z aktywnością ośrodków „chęci”, przyjemności, oraz obszarów odpowiedzialnych za poczucie nagrody i przetwarzanie emocji w mózgu. Trudno się dziwić, że uczucie jest tak silne, skoro angażuje tyle ośrodków jednocześnie.
Korzystając z badań elektrofizjologicznych zespół stworzył mapy aktywności mózgów 54 uczestników w wieku 18-40 lat. Każdy z nich otrzymał do obejrzenia 128 fotografii małych dzieci oraz słodkich zwierzaków. Niektóre ze zdjęć zostały zmodyfikowane komputerowo by nadać im jeszcze bardziej rozbrajający efekt. Po obejrzeniu zdjęć uczestnicy odpowiadali na szereg pytań i ustalali na specjalnej skali co czuli. Co ciekawe, podobnie jak w zbliżonym tematycznie doświadczeniu z Yale, okazało się, że słodka agresja nie jest zjawiskiem uniwersalnym dla wszystkich jednostek. Stwierdzono, że część ludzi jest podatna na obezwładniające rozczulenie, podczas gdy inni pozostawali zupełnie niewzruszeni. Około 64% stwierdziło, że zdarzało im się mówić „to tak słodkie, że chcę to przytulić”, a około 74% nie tylko mówiło, ale także to robiło. Tak było w przypadku dzieci, jeśli chodzi o słodkie zwierzaki odnotowano zarówno wysoki poziom rozczulenia jak i słodkiej agresji – czyli poczucia, że „coś jest tak słodkie, że można to pożreć”. Dosłownie.
- To bardzo ekscytujące odkrycie – podsumowuje Stavropoulos i przekonuje, że dzięki tak silnemu oddziaływaniu na nasz mózg małe dzieci (i słodkie zwierzątka) zwiększają swoje szanse na przetrwanie. Mechanizm w naszych mózgach nakazuje nam zaopiekować się nimi i chronić przed niebezpieczeństwem.
Źródło: Science Alert