Dokarmiają wilki i niedźwiedzie, żeby zrobić zdjęcie. W Bieszczadach kwitnie groźny biznes
W bieszczadzkich czatowniach fotograficznych biznes się kręci. Wyprawy dla amatorów zdjęć dzikiej przyrody kosztują krocie, a ich organizatorzy dokarmiają zwierzęta, żeby „klienci” byli zadowoleni. Ale za ich brak wyobraźni zapłacimy wszyscy, a najwyższą cenę poniosą zwierzęta.
- Katarzyna Grzelak
Amatorzy fotografii przyrodniczej są gotowi zapłacić za możliwość zrobienia idealnego zdjęcia. Od 1,5 tys. do nawet 7 tys. złotych kosztuje kilkudniowy pobyt w czatowni w Bieszczadach, a oferty takich wycieczek bez problemu można znaleźć w sieci. Wśród chętnych są nie tylko Polacy, coraz częściej goszczą tu fotografowie z zagranicy.
Organizatorzy wypraw chcąc zadbać o satysfakcję klientów, muszą sprowadzić w pobliże czatowni wilki i niedźwiedzie. Aby więc goście wyjechali zadowoleni i z idealnymi ujęciami własnego autorstwa, dzikim drapieżnikom rzuca się mięso i zwierzęce odpadki.
– Wiele zwierząt trudno sfotografować w naturalnym środowisku. Wymaga to wiele czasu oraz wiedzy o ich zwyczajach i miejscach występowania – mówi Diana Maciąg ze Związku Polskich Fotografów Przyrody w rozmowie z OKO.press.
Za ułatwianie sobie tego zadania nie zapłacą jednak fotografowie, a mieszkańcy regionu i same zwierzęta. Wszystko dlatego, że dokarmiane przez ludzi zwierzęta poznają zapach człowieka, a ponadto będą kojarzyć go z łatwo dostępnym pożywieniem. To niesie za sobą szereg negatywnych skutków – przestrzega dr hab. Sabina Pierużek-Nowak ze Stowarzyszenia dla Przyrody „Wilk”.
Przede wszystkim wilki, które już od szczenięcia są przyzwyczajone do dokarmiania, w przyszłości nie będą unikać ludzi. Wręcz przeciwnie – mogą podchodzić blisko zabudowań w poszukiwaniu łatwo dostępnego pożywienia. A jeśli go nie dostaną, mogą stać się agresywne wobec ludzi i wymuszać jedzenie, jak psy.
– To prosta droga do konfliktu, bo te młode wilki już się nauczyły, że nie ma się co bać człowieka, bo to przecież dostarczyciel mięsa – mówi dr Pierużek-Nowak.
Dostarczane przez ludzi mięso może też być szkodliwe dla dzikich zwierząt, gdyż może zawierać antybiotyki albo środki czyszczące czy konserwujące.
Działalność człowieka zaburza też naturalne prawa puszczy. Dzięki – czy raczej przez – dokarmianie zwiększa się liczba wilków. Więcej zwierząt wchodzi w dorosłość, podczas gdy w naturalnych warunkach ich liczba byłaby bardziej ograniczona przez czynniki środowiskowe – inne drapieżniki czy ograniczone źródła pożywienia.
Ekspertów niepokoi też zmiana zachowań wilków i niedźwiedzi, np. zmiana aktywności dobowej lub wspólne „ucztowanie”. – . „Widziałam zdjęcia robione z czatowni, na których wilki i niedźwiedzie posilają się obok siebie. Coś takiego w przyrodzie normalnie nie zachodzi – podkreśla dr Pierużek-Nowak.
Aby ograniczyć dokarmianie zwierząt przez „miłośników” fotografii przyrodniczej, Związek Polskich Fotografów Przyrody wprowadził nowe regulacje. W Kodeksie Etyki związku pojawił się zapis: „Ze względu na poważne ryzyko zmiany zachowania i wystąpienia konfliktu na linii człowiek-zwierzę zakazane jest dokarmianie dużych ssaków drapieżnych (wilk, niedźwiedź, ryś) w celu wykonania zdjęcia”.
A fotografie, które zostały wykonane dzięki dokarmianiu, nie będą mogły brać udziału w konkursach fotograficznych organizowanych przez związek.
Katarzyna Grzelak