Reklama

Wyniki opublikowanego w czasopiśmie ”Nature Precision Oncology” badania prof. Peter Klinken, główny doradca naukowy władz stanu Australia Zachodnia, określił jako ”niezwykle ekscytujące”. Nikt jednak nie ukrywa, że konieczne są dalsze testy skuteczności. A już na pewno nikt nie każe pacjentkom poddanym chemioterapii dać żądlić się pszczołom.

Reklama

Obiecujące wyniki osiągnięto w laboratorium, do tego na myszach. Takie efekty uzyskano już z wieloma substancjami z których później nie udało się włączyć do terapii onkologicznej. Już wcześniej odkryto antyrakowe właściwości jadu pszczelego. Zauważono, że jest skuteczny przeciwko np. melanomie.

Dr. Ciara Duffy z Instytutu Badań Medycznych im. Harry’ego Perkinsa na uniwersytecie Zachodniej Australii zebrała jad 300 pszczół (Australii, Anglii oraz Irlandii) oraz trzmieli. Przeprowadziła test na komórkach potrójnie ujemnego raka piersi z użyciem samej melityny oraz w kombinacji z lekiem przeciwnowotworowym docetaksel (substancja otrzymywana z igieł cisu pospolitego).

Składnik jadu w ciągu godziny zaczął dziurawić błony komórek, skutecznie blokując możliwość namnażania. Melityna nie szkodziła przy tym znajdującym się obok zdrowym komórkom. – To badanie demonstruje jak melityna blokuje szlaki sygnałowe w komórkach rakowych i zmniejsza ich szanse na wzrost i replikację – zauważył prof. Klinken.

- To bardzo wczesny etap badań. Wiele rzeczy zabija raka piersi w laboratoryjnym naczyniu albo w ciele myszy. Ale jeszcze długa droga do wykorzystania tego odkrycia do czegoś, co można stosować w praktyce klinicznej – powiedział BBC prof. Alex Swarbrick, niezwiązany z opisywanymi tu badaniami na pszczołach ekspert Instytutu Badań Medycznych Garvan w Sydney.

Co ważne w przypadku melityny, można ją syntetycznie produkować. O ile w terapii onkologicznej stosuje się ją od dawna ze względu na przyśpieszanie przyswajania leków, to jest to też skuteczna i niewykrywalna trucizna wywołująca zabójczy zawał serca.

Jak sensacyjnie informowała w 2014 roku gazeta ”Polska The Times” ukryty rzekomo w sejfie dużego banku, słoiczek ze 109 gramami żółtawego proszku o wartości 120 mln zł stał ważnym elementem afery dotyczącej nielegalnego przemytu zza wschodniej granicy.

Reklama

Pod koniec lat 90-tych oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych mieliby rzekomo przywieźć do Polski cenną melitynę wprost z laboratorium KGB na Kaukazie. Kto by pomyślał, ile cennych rzeczy można uzyskać ze zwykłej pasieki.

Reklama
Reklama
Reklama