Jad kiełbasiany, czyli po prostu botoks
Jad kiełbasiany jest jedną z najsilniejszych znanych trucizn. Jego dawka śmiertelna to zaledwie 10 milionowych części grama przy podaniu doustnym.
Jad jest toksyną wytwarzaną przez bakterię Clostridium botulinum, którą to bakterię odkrył i nazwał w 1897 r. belgijski bakteriolog, Emile Pierre van Ermenghen.
Jadowita bakteria rozwija się w źle przechowywanych wędlinach lub niewłaściwie przygotowanych konserwach mięsnych i warzywnych. Działanie jadu polega na porażeniu zakończeń nerwowych i dlatego w przypadku zatrucia dochodzi do porażenia mięśni – pojawia się osłabienie i trudności z połykaniem, opadanie powiek i podwójne widzenie, a w ciężkich przypadkach porażenie mięśni oddechowych i serca.
Wszystko to brzmi groźnie, ale człowiek jako istota przewrotna zechciał wykorzystać nawet truciznę. I to do czego? Do leczenia! Jako pierwsi uczynili to specjaliści od chorób neurologicznych, nazywając ją botoksem. I w tym momencie zaczęła się jej niebywała kariera – już od 20 lat botoks używany jest w chirurgii plastycznej. –Aby zabieg dał pożądany efekt, potrzebny jest właściwy preparat we właściwej dawce, podany we właściwe miejsce– mówiła na konferencji zorganizowanej z tej okazji dr Joanna Buchowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Im trudniej rozprzestrzenia się botoks, tym precyzyjniej można porazić określone mięśnie. Jednak udany zabieg wymaga doskonałej znajomości anatomii, gruntownego przemyślenia i przygotowania. Jego efekty pojawiają się po 10 – 14 dniach i utrzymują, zależnie od organizmu pacjentki lub pacjenta, od trzech do sześciu miesięcy. Kultowi gładkiej skóry ulegają coraz częściej mężczyźni i to np. właśnie u nich wykonuje się jedną trzecią zabiegów we Włoszech.
Tekst: Agnieszka Budo