Kanibalizm do USA "przypłynął" z Anglii
Zjawisko zjadania osobników własnego gatunku jest dość powszechne w naturze. U ssaków występuje rzadko i może być szkodliwe dla zdrowia. A jednak czasem się zdarza
Ludożerstwo często ma podłoże religijne, rytualne. Zdarza się też wtedy, gdy dokucza skrajny głód (czasy pierwszej wyprawy krzyżowej czy wielkiego głodu na Ukrainie 1932-1933).
Ostatnie badania wykazały, że do Ameryki kanibale najprawdopodobniej przybyli z Anglii. Na ślady trafiono w Jamestown w stanie Wirginia, pierwszej stałej osadzie angielskich kolonistów w Ameryce. Założono ją w maju 1607 roku nad zatoką Chesapeake. Historycznie była to druga trwała osada na obszarze dzisiejszych Stanów Zjednoczonych po założonym w 1565 przez Hiszpanów mieście St. Augustine na Florydzie.
26 kwietnia 1607 roku statki dotarły do obszernej zatoki Chesapeake, wpłynęły w nią i żeglowały w górę rzeki James przez 17 dni, dopóki nie znaleziono właściwego miejsca pod założenie osady. Ku czci ówczesnego króla Anglii Jakuba I nazwano ją Jamestown. Osadnicy od początku mieli problemy z powodu konfliktów z miejscowymi plemionami indiańskimi z federacji Powatanów. Konflikt spowodował ogromne kłopoty z zaopatrzeniem. Zimą z 1609 na 1610 rok zapanował tak wielki głód, że spora ilość osadników zmarła. Przetrwało zaledwie 65 kolonistów, aby przeżyć, zjadali psy, koty, szczury, skórzane pasy i buty. Jak wynika z relacji naocznego świadka, George'a Percy'ego, wygłodniali ludzie wykopywali zmarłych i zjadali zwłoki. Do tej pory nie traktowano tych notatek na serio. Często bywa tak, że naoczni świadkowie przesadzają w swoich opisach. W jakim celu? Na przykład po to, by wzmocnić podziw, dla tych, którym udało się przetrwać w trudnych okolicznościach.
Antropolodzy z Narodowego Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie są jednak innego zdania. Przeprowadzone przez nich badania dostarczyły materialnego dowodu potwierdzającego prawdziwość relacji George'a Percy. Zbadali szkielet i czaszkę dziewczyny, wydobyte z dołu do którego 400 lat temu wrzucano kości psów i kotów. W chwili śmierci miała 14 lat. Na szkielecie zachowały się ślady świadczące o tym, że z czaszki wydobyto mózg,a kości oddzielono od mięśni.
- Ślady na kościach sprawiają wrażenie, że pozostawiła je nieporadna ręka, cięcia są nierówne, niepewne, jak gdyby na chybił-trafił; czaszkę usiłowano otworzyć najpierw od frontu - bez rezultatu, udało się to od tyłu, przy pomocy siekiery - wyjaśnia Douglas Owsley.
źródło: National Museum of Natural History, rp.pl