Reklama

Z punktu widzenia przewoźników, koronawirus to prawdziwe uderzenie obuchem. Światowa branża szykuje się na straty i pierwszy spadek liczby pasażerów od ponad 10 lat. Gdy ze strachu przed infekcją tanie linie masowo tracą ”weekendowych klientów”, a klienci biznesowi wolą telekonferencję od rozmów bezpośrednich w innym kraju, cieszą się chyba tylko ludzie zatroskani o czystość powietrza.

Reklama

STRATY PRZEWOŹNIKÓW

Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) ogłosiło, że zmniejszenie zainteresowania podróżami lotniczymi na skutek strachu przed SARS-CoV-2 kosztować może linie lotnicze ponad 29 mld dolarów. Przy okazji o 4,7 proc zmniejszy się globalny ruch pasażerski. Ostatni raz takie spadki notowano podczas kryzysu ekonomicznego lat 2008-2009.

Air France-KLM ostrzegł, że między lutym a kwietniem prawdopodobne są spadki dochodów na poziomie 216 mln euro. Australijskie Qantas Airlines tłumaczy, że wirus może unicestwić ok. 100 mln dolarów nieopodatkowanych przychodów z drugiej połowy roku fiskalnego.

British Airways skasowało niektóre loty do Mediolanu ze względu na zmniejszenie zainteresowanie. Podobnie WizzAir będzie zmieniał nieco rozkład lotów dopasowując się do ograniczonego popytu. W sumie w okresie od 11 marca do 2 kwietnia zniknie 60 proc. lotów tej linii do Włoch z różnych lotnisk w Europie. Aegean sugeruje klientom darmowe przeniesienie wylotu na późniejszą datę.

BIZNES SIĘ BOI

Z obawy przed rozsiewaniem patogenu odwołano Mobile World Congress w Barcelonie, targi motoryzacyjne w Genewie, konferencję Facebooka (F8) dla deweloperów w San Jose oraz niemieckie targi branży turystycznej, ITB Berlin.

Według sondażu Global Business Travel Association wysłanym do 400 różnych przedsiębiorstw, blisko połowa firm anulowała lub odroczyła planowane podróże służbowe. Według GBTA ok. 37 proc. podróży biznesowych może być anulowane.

Dyrektor tej organizacji stwierdził, że odczuwany spadek zainteresowania podróżami jest na porównywalnym poziomie do tego, z jakim branża musiała się zmierzyć po atakach terrorystycznych na Stany Zjednoczone 11 września 2001 roku.

Komisarz do spraw rynku wewnętrznego UE Thierry Breton powiedział dziennikarzom, że epidemia koronawirusa w Europie oznacza straty w przychodach dla unijnej branży turystycznej wysokości miliarda euro miesięcznie. – Chińscy turyści nie przybywają do Europy już od stycznia. To dwa miliony straconych nocy hotelowych. To miliard euro miesięcznie od stycznia – przekonywał.

CHINY

Władze Chin próbując zatrzymać SARS-CoV-2 u siebie objęły kwarantanną kilkaset milionów ludzi. Zakazano podróżowania poza własne miasto, o opuszczaniu kraju nie wspominając. W konsekwencji, odwołano setki lotów a kraje z bezpośrednimi połączeniami z Chinami wprowadziły ograniczenia dla przybywających. Efekt dał się odczuć na całym świecie.

Hotele zwykle wypełnione przybyszami z Chin świecą dziś pustkami. Zmniejszone zainteresowanie podróżami zmusiło biura podróży do masowego odwoływania wycieczek. To samo dzieje się z turystycznymi liniami morskimi. Informacja o setkach zarażonych pasażerów uwięzionych na pokładzie Diamon Princess wyryła się w publicznej wyobraźni.

180 mln Chińczyków ma paszporty i zwykle lubi z nich korzystać. Gdy już jadą, bardzo dużo wydają. To w ostatnich latach ulubieni klienci hotelarzy i restauratorów. Według oenzetowskiej Światowej Organizacji Turystyki w 2018 roku podczas 150 milionów podróży wydali 277 mld dolarów.

Obecność turystów z Chin szczególnie mocno odczuwa branża w Azji. W 2019 roku każde z 10 najpopularniejszych miejsc odwiedzanych przez tych turystów było właśnie w tej części świata. Gdy Chińczycy nie jadą na urlop za granicę, cierpią hotelarze i sklepikarze w Indonezji, Korei Południowej czy Wietnamie.

Według Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego przemysł turystyczny w Japonii i Tajlandii straci na ograniczeniu podróżowania z Chin najwięcej, odpowiednio 1,29 i 1,15 mld dolarów. – Ta sytuacja wykracza poza czyjąkolwiek wyobraźnię – przekonuje Jane Sun, szefowa największej sieciowego serwisu turystycznego Trip.com.

Nawet Hongkong straci, tak jak przy epidemii SARS w 2003 roku. Według Matthew Dassa, ekonomisty z branżowego instytutu badawczego Tourism Economics, przez epidemię SARS-CoV-2 będzie o 25 mln mniej przyjazdów do Hongkongu z kontynentalnych Chin. To oznacza utratę potencjalnych zysków hoteli i handlu wysokości 73 mld dolarów.

Hotelarze też liczą już straty. Grupa Marriott ogłosiła zmniejszone obłożenie całym regionie Azji – Pacyfiku. W którymś momencie w hotelach grupy w Makao zajętych było tylko 1 proc. pokoi. W stosunku do spodziewanych przychodów z tego kwartału, te faktyczne mogą być mniejsze o 60 mln dolarów. Grupa Hilton uważa, że trzeba będzie liczyć się z rocznymi zyskami zmniejszonymi o 25 do 50 mln dolarów.

JAPONIA

Gdy wiele japońskich przedsiębiorstw przestawia swoich pracowników na zdalny tryb pracy, branża rozrywkowa i turystyczna szykuje się na duże straty. Wraz ze zmniejszającą się liczbą gości z zagranicy, spadają zyski z hoteli i centrów handlowych. Rok do roku, liczba pasażerów odlatujących do Chin między 1 a 22 lutego zmniejszyła się o 66,5 proc. do 42 tys., ogłosiła Narita International Airport Corp. W 2019 roku Japonię odwiedziło blisko 32 mln turystów. Aż 9,6 ml stanowili Chińczycy.

Instytut badań rynkowych Tokyo Shoko Research donosi, że słynny kompleks term w prefekturze Aichi zbankrutował bez dopływu pieniędzy od chińskich turystów. 70 proc. z 12,3 tys. przedsiębiorstw zapytanych o kondycję w trakcie epidemii SARS-CoV-2 wskazało na już stwierdzone lub przewidywane problemy.

INDONEZJA

Tylko na Bali w ostatnich tygodniach liczba rezerwacji w hotelach spadła o 40 tys. W pierwszych dwóch tygodniach lutego wyspę odwiedziło 740 tys. osób, czyli 16,25 proc. mniej niż rok temu. Przede wszystkim to wpływ braku turystów z Chin. Stanowią oni drugą największą grupę zagranicznych gości w kraju. Ich brak oznacza nawet utratę co miesiąc 500 mln dolarów.

Branża turystyczna cierpi także przez mniejszą liczbę klientów biznesowych. Przykład, to odwołana seria konferencji w kurorcie Nusa Dua. Konsekwencją jest utrata zysków z powodu nieobecności 5200 gości. Władze Indonezji oświadczyły, że przeznaczyły równowartość 744 mln dolarów na subsydia dla linii lotniczych, hoteli, biur podróży i władz lokalnych w głównych ośrodkach turystycznych kraju. Mają zrównoważyć straty wynikłe z epidemii koronawirusa.

IZRAEL

Jeżeli branża turystyczna we Francji traci 30 proc. gości, to co z nami, retorycznie pytają w izraelskim ministerstwie turystyki. – Jeżeli to problem na 3 miesiące i uda się uratować lato, to jedna sprawa. Jeżeli jednak kryzys będzie się przedłużał, to nie wiem jak Izrael sobie poradzi – powiedziała Dikla Cohen-Sheinfeld z biura dyrektora resortu. I dodała: chwilowo zapewniamy wszystkich, że epidemii u nas nie ma i kraj działa jak zawsze.

Cohen-Sheinfeld zwróciła uwagę, że gdyby koronawirus roznosił się w Izraelu, niemal pewne jest odwoływanie przyjazdów przez grupy z Europy i Stanów Zjednoczonych. Ministerstwo przygotowuje się na możliwość wyrzucenia z kraju wszystkich włoskich turystów, podobnie jak stało się to już z przybyszami z Korei Południowej.

- Jestem pewien, że Izrael szybciej odbije się po takich kłopotach niż powiedzmy północne Włochy – uważa dr Eran Keter, ekspert ds. turystyki z Kinneret Academic College. CofaceBdi przeprowadziło ankietę wśród firm sektora turystycznego. Co trzecie przedsiębiorstwo “dostrzega ponad 50 proc. spadek chęci wyjazdu turystów z Izraela za granicę”. Aż 67 proc. firm dostrzegło już wpływ koronawirusa w postaci mniejszej liczby rezerwacji na letnie miesiące.

IRAN

SARS-CoV-2 infekuje i zabija w 22 z 31 prowincji Iranu. To bardzo zła wiadomość dla branży turystycznej cierpiącej już z powodu pogorszenia sytuacji międzynarodowej i głębszego skonfliktowania ze Stanami Zjednoczonymi.

Według oficjalnych danych, odwołano aż 80 proc. rezerwacji w hotelach w mieście Sziraz w okolicach nowego roku muzułmańskiego (sierpień 2020 r.). Szef miejscowego stowarzyszenia hotelarzy ogłosił, że jeżeli ta sytuacja się utrzyma do wakacji, wielu właścicieli hoteli zbankrutuje.

Aktualna sytuacja też nie wygląda za dobrze. W lutym aż 90 proc. hoteli koło świętego miasta Meszhed stoi puste. A to przecież jeden z najczęściej odwiedzanych punktów na pielgrzymkowej mapie. Kompletnie opuszczone są też hotele w mieście Kom, epicentrum SARS-CoV-2 w Iranie.

Pojawiły się obawy, że z powodu epidemii konieczne będzie zamykanie największych zabytków i atrakcji turystycznych w kraju, w tym centrum miasta Kaszan i miejsce wykopalisk z czasów neolitu Tape Sialk.

IRLANDIA

Szef głównej organizacji branżowej Tourism Ireland powiedział dziennikarzom, że ma ”szalenie poważne” obawy odnośnie wpływu koronawirusa na turystykę w Irlandii. Niall Gibbons stwierdził, że ludzie już rezygnują z przylotów na wyspę, a czasem po prostu nie przyjeżdżają bez odwoływania rezerwacji.

- Goście z Europy wydają u nas ok. 2 mld euro. To lwia część naszych dochodów. Aż 66 proc. europejskich turystów w Irlandii Północnej trafia tam przez Irlandię, więc dziś jak nigdy zależy nam na współpracy z sąsiadem – powiedział Gibbons.

W Irlandii jak w innych miejscach gdzie obecny jest nowy koronawirus odwołuje się imprezy biznesowe i sportowe. Nie odbył się m.in. mecz Włochy-Irlandia w rugby. Według Gibbonsa zagrożone są nawet obchody Dnia Świętego Patryka, najbardziej na świecie znanego i obchodzonego irlandzkiego święta.

WŁOCHY

Włochy są epicentrum europejskiej epidemii koronawirusa i z tego tytułu choroba najmocniej ten kraj w UE dotknęła. Szczególnie branżę turystyczną. Miasta-zabytki pustoszeją, odwoływane są wycieczki i kasowane połączenia lotnicze. Prawie nikt nie chce dziś zwiedzać Rzymu czy Wenecji. Turystyka stanowi 13 proc. włoskiej gospodarki.

Najgorzej mają się rejony najchętniej odwiedzanych miast, Florencja, Wenecja i Rzym dokąd dociera połowa wszystkich turystów. W niektórych miejscach kraju aż 90 proc. rezerwacji zostało odwołanych. Tak było w Rzymie, na Sycylii aż 80 proc. Restauratorzy w Wiecznym Mieście każdego dnia z powodu niskiej liczby turystów tracą ok. 3 mln euro.

Przedstawiciele branży twierdzą, że koronawirus może ”zatopić” sektor turystyczny. Wszystkie rezerwacje na marzec skasowane po wybuchu epidemii w lutym warte są ok. 200 mln euro, ogłosiło stowarzyszenie branżowe Assoturismo Confesercenti.

- Nadeszły mroczne czasy. Nigdy chyba czegoś takiego nie doświadczaliśmy. Nawet po atakach z 11 września 2001 roku nie było tak źle – tłumaczy Vittorio Messina, szef Assoturismo. Swoje wyliczenia stowarzyszenie opiera na danych od hotelarzy, agencji podróży, przewodników, restauratorów i sklepikarzy.

Rezerwacje są na niższym poziomie aż do czerwca. W Lombardii, gdzie stwierdzono najwięcej przypadków infekcji patogenem, turystyka regionu jest ”na kolanach”. – Wyniki branży spadły już o 40 proc. – mówi Francesca Brianza z rady regionu.

- Połączone skutki odwołanych rezerwacji oraz imprez przyniosły dla sektora turystycznego w regionie Rzymu i Lazio już 1,5 mld strat – tłumaczy Stefano Fiori, szef departamentu turystyki w związku zawodowym Unindustria.

GRECJA

Grigoris Tassios, szef Helleńskiej Federacji Hotelarzy, uważa, że turystyka na świecie jak i w samej Grecji wpływa obecnie na nieznane wody. – To, na ile SARS-CoV-2 zaszkodził greckiej branży okaże się w okresie świąt wielkanocnych – tłumaczy.

Przedstawiciel branży twierdzi, że przynajmniej do tej pory nie słyszał o odwołanych rezerwacjach, poza ograniczeniami w połączeniach lotniczych z Chinami dotyczącymi lotnisk na Santorini i w Atenach. - Jeżeli coś miałoby się dziać teraz, to mamy jeszcze miejsce na wprowadzenie korekty i odbicie się. Ale wybuch wirusa w kwietniu oznaczać będzie poważne kłopoty – przekonuje Tassios.

FRANCJA

O tym co dzieje się nad Loarą najlepiej świadczą wydarzenia w Luwrze. Pracownicy najbardziej popularnego muzeum na Ziemi (9,6 mln odwiedzin w 2019 roku) wyrazili obawę, że zarazi ich tłum zwiedzających (3/4 to obcokrajowcy), więc placówka postanowiła tymczasowo zamknąć swoje drzwi i wyprosić tych, którzy jeszcze byli w środku. Niewiele później rząd Francji ogłosił zakaz publicznych zgromadzeń ponad 5 tys. osób.

Francja sama jest też najchętniej odwiedzanym przez turystów krajem świata. Według tamtejszego resortu turystyki i spraw zagranicznych , w 2018 roku odwiedziło ten kraj 89,4 mln ludzi. Naturalne jest więc, że gdy branża turystyczna cierpi przez koronawirusa na całym świecie, cierpią i we Francji.

Samych tylko turystów z Chin co roku przybywa blisko 3 mln, więc aktualnie problem wydaje się olbrzymi. – W 2020 roku tak już nie będzie. Odkąd rozpoczęła się epidemia, straciliśmy na turystyce od 30 do 40 proc. – powiedział Bruno Le Maire, minister finansów Francji na konferencji w Rijadzie.

Światowa Rada Podróży i Turystyki przeanalizowała poprzednie epidemie wirusów i uznała, że potrzeba 19 miesięcy turyści zaczęli wracać w jakieś miejsce opuszczone z powodu strachu przed infekcją na tym samym poziomie co wcześniej. Według instytutu Tourism Economics Chińczycy zaczną znów podróżować pod koniec tego roku lub na początku 2021. Przywrócenie branży do kondycji którą miała przed epidemią może potrwać aż do 2023 roku.

Jan Sochaczewski

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama