Krionika ma być szansą na nieśmiertelność. Jednak dopiero za wiele lat dowiemy się, czy naprawdę działa
Krionika ma być szansą na przedłużenie życia lub nawet na nieśmiertelność. Ta wizja okazuje się na tyle kusząca, że każdego roku dziesiątki osób powierzają swoje ciało lub mózg firmom i organizacjom zajmującym się „zamrażaniem” ludzi. Wciąż jednak brakuje dowodów na to, że ta metoda rzeczywiście może zadziałać. Bo o ile wiele osób poddało się krioprezerwacji, to nadal nikt nie został „wybudzony” z tego stanu.
W tym artykule:
Medycyna postępuje w niesamowitym tempie. Wystarczy powiedzieć, że jeszcze nie tak dawno temu właściwie każdy nowotwór był wyrokiem bez możliwości złożenia odwołania, a dzięki dostępnym współcześnie metodom farmakologicznym, radiologicznym i chirurgicznym średnia długość życia chorych uległa znacznemu wydłużeniu. To samo dotyczy nosicieli wirusa HIV. Nie można wykluczyć, że za jakiś czas lekarze będą w stanie wyleczyć większość lub być może nawet wszystkie choroby. Trudno zatem dziwić się, że wielu chorych szuka sposobu na przedłużenie swojego życia. Jednym z nich ma być krionika.
Czym jest krionika?
Na przestrzeni lat, temat zamrażania ludzkiego ciała był inspiracją wielu filmowców i pisarzy. To, co kiedyś było wyłącznie tworem wybujałej wyobraźni twórców reprezentujących gatunek science fiction, od pewnego czasu jest faktem.
Po raz pierwszy człowieka poddano krioprezerwacji 12 stycznia 1967 roku. Właśnie wtedy na raka nerki zmarł James Hiram Bedford, profesor psychologii Z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkley. Aktem ostatniej woli przekazał 100 tys. dolarów na badania w obszarze krioniki i oddał swoje ciało do dyspozycji Life Extension Society, pierwszej organizacji prowadzącej badania w tym zakresie. Ciało profesora zostało „zamrożone” w dość nieudolny sposób, jednak technologie krioniczne nie stały w miejscu. Pojawiły się nowe techniki krioprezerwacji. Przybyło też osób, które w tym stanie chciały doczekać czasu, kiedy pojawi się możliwość wyleczenia ich chorób.
"Gdybym słuchała lekarzy, odwiedzałabym córkę na cmentarzu". Ludzie na granicy życia i śmierci [REPORTAŻ]
Teoretycznie powrót zza granicy śmierci nie jest możliwy. Jednak okazuje się ona dość nieostra.Mówiąc o krionice, na myśli trzeba mieć technikę głębokiego schładzania ciała i przechowywania go przez niemal dowolnie długi czas w temperaturze ok. minus 200 stopni Celsjusza. Zabieg ten ma służyć zachowaniu organizmu do czasu, aż postęp w medycynie umożliwi zwalczenie choroby, która była przyczyną śmierci osoby, która zdecydowała poddać się „zeszkleniu”.
Zeszkleniu, bo wbrew powszechnej opinii, krionika ma niewiele wspólnego z procesem zamrażania. Istotą takiego zabiegu jest nie tylko obniżenie temperatury ciała i utrzymanie jej na poziomie, który zahamuje biologiczny rozkład. Równie ważną kwestią jest niedopuszczenie do powstania kryształków lodu w tkankach. W ten sposób znacząco wzrasta szansa na zachowanie ich integralności.
Krionika nie jest zatem procesem zamrażania, a witryfikacji. W ten sposób można obniżyć temperaturę całego ciała lub tylko poszczególnych organów. To ostatnie dotyczy przede wszystkim mózgu, najczęściej przechowywanego w głowie, po oddzieleniu jej od ciała. Niektórzy decydują się na taki zabieg, by w przyszłości móc przekazać swoją świadomość do innego medium.
Na czym polega zamrożenie człowieka?
Początkowo badaniami nad krioniką zajmowało się kilka organizacji, a środowisko naukowe krytykowało tę metodę jako niemoralną i dającą złudne nadzieje. W XXI wieku nastąpił jednak prawdziwy wysyp firm oferujących swoim klientom szansę na przedłużenie życia lub nawet na nieśmiertelność. Każda ma własną metodę obniżania temperatury ciała, która stanowi pilnie strzeżoną tajemnicę. Ogólne założenia pozostają jednak wspólne.
Krioprezerwacja materiału biologicznego powinna nastąpić tuż po śmierci. Wcześniej wykonuje się szereg czynności. W pierwszej kolejności przywracane jest krążenie krwi, co pozwala natlenić tkanki. Następnie wprowadzane są substancje zatrzymujące procesy, które następują po śmierci. Wprowadzany jest też krioprotektant, czyli płyn, który ma zapobiec formowaniu się kryształków lodu.
Równocześnie ciało jest stopniowo ochładzane. Używa się do tego ciekłego azotu. W temperaturze minus 196 stopni Celsjusza następuje wprowadzenie w stan kriostazy. Zimno zatrzymuje wszystkie procesy chemiczne, które w warunkach normalnej temperatury zachodzą w tkankach. Mimo że ciało jest martwe, komórki biologiczne pozostają potencjalnie żywe.
Ciało znajduje się w specjalnej kapsule umożliwiającej utrzymanie ekstremalnie niskiej temperatury. Istotne jest, by spoczywało w pozycji z głową w dół. Dlaczego? Ponieważ w przypadku wystąpienia nieprzewidzianych okoliczności (np. gdyby doszło do rozszczelnienia pojemnika), w pierwszej kolejności uszkodzeniu ulegną dolne partie ciała, w których nie znajdują się kluczowe narządy.
Problem w tym, że choć technologia umożliwiająca „zamrożenie” ciała istnieje od dawna, to nadal nic nie wiadomo na temat przywracania do życia ludzi po zakończeniu krioprezerwacji. Wciąż nie można stwierdzić, czy „zamrożony” człowiek w przyszłości odzyska funkcje życiowe, nawet jeżeli medycyna umożliwi wyleczenie choroby, która doprowadziła do jego śmierci.
Do mózgu człowieka po raz pierwszy wszczepiono chip. To implant Neuralink Elona Muska
Firma neurotechnologiczna Elona Muska dokonała właśnie historycznej operacji. Implant Neuralink został po raz pierwszy wszczepiony do mózgu pacjenta. Informacje o tym przekazał Elon Musk na X.Jednym z podstawowych wyzwań pozostaje wypompowanie krioprotektantów z układu krwionośnego, a to jeszcze nie wszystko. Istotnym problemem pozostaje też zaopatrzenie komórek w tlen w czasie od przerwania stanu kriostazy do przywrócenia krążenia. Wreszcie przywrócenie do życia wymaga usunięcia szkód mechanicznych, chemicznych i biologicznych, które powstały w toku krioprezerwacji. Na razie nie wiadomo, czy reanimacja osób poddanych temu zabiegowi będzie w ogóle możliwa. Zdaniem ekspertów, odpowiedź na to pytanie poznamy nie wcześniej niż za 20–30 lat.
Krionika w Polsce
Polskie prawo nie dopuszcza „zamrożenia” żywego człowieka. Takiej możliwości nie ma w żadnym kraju, nawet za zgodą zainteresowanego. Jednak przepisy nie stoją na przeszkodzie poddania temu procesowi martwego ciała. Szansę na przedłużenie życia ma każdy, kto dysponuje odpowiednio zasobnym portfelem. Koszt takiego zabiegu waha się w przedziale od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy dolarów. Jednak w tym celu trzeba skorzystać z oferty jednej z zagranicznych firm. W naszym kraju nie ma jednak jeszcze podmiotu świadczącego takie usługi.