Lekarstwa z dżungli
Coraz więcej naukowców współczesnego świata dochodzi do wniosku, że cudownych medykamentów przyszłości należy szukać w trudno dostępnych zakątkach Ziemi : w lasach równikowych, na rafach koralowych lub w głębinach mórz, gdzie żyje 90 procent gatunków.
Jak dotąd, odkryto zaledwie ułamek nadzwyczaj skutecznych substancji aktywnych, którymi dysponuje przyroda. Istnienie największych zasobów tych substancji, czekających na odkrycie w lasach tropikalnych i w oceanach, nie jest wynikiem samej tylko różnorodności występujących tam gatunków, ale i niewyobrażalnych warunków otoczenia, w których poszczególne osobniki danego gatunku musiały walczyć o przetrwanie. Tylko wyrafinowane techniki – z użyciem jadów i odtrutek w najwyższym stężeniu – dawało szansę na doczekanie kolejnego ranka. Pionierzy zapuszczający się w głąb lasów równikowych w poszukiwaniu tych substancji, muszą być fachowcami w niejednej dziedzinie. To tak zwani etnomedycy, którzy potrafią uczyć się nawet od zwierząt. Antropolog, prof. Richard Wrangham z Harvardu zauważył, że chore szympansy wracały do zdrowia po zjedzeniu liści pewnej rośliny z rodzaju Aspilia, podobnej do naszego słonecznika. Od przedstawicieli plemienia Tongew dowiedział się, że takie same liście są również spożywane przez ludzi cierpiących na bóle żołądka, wywoływane przez pasożyty przewodu pokarmowego. Analiza chemiczna rośliny wykazała, że jej liście zawierają substancje działające przeciwpasożytniczo. Co więcej, jak się okazuje, to małpie lekarstwo daje się zastosować w terapii niektórych nowotworów.
Tekst: Małgorzata Sienkiewicz