Reklama

Zautomatyzowany system do wybierania publikowanych treści na razie zacznie funkcjonować w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. W związku ze zmianami pracę straci 50 dziennikarzy i redaktorów współpracujących z Microsoft News w USA i prawie 30 kolejnych z UK. W redakcjach znajdujących się w 50 krajach, Microsoft zatrudnia łącznie około 800 osób.

Reklama

Firma nie skomentowała doniesień odnośnie liczby zwolnionych pracowników oraz dalszych planowanych zwolnień. Wydała jednak oświadczenie, w którym poinformowała, że obecna restrukturyzacja nie jest reakcją na pandemię koronawirusa, a wprowadzenie mechanizmów sztucznej inteligencji do produkowania newsów planowane było już wcześniej.

„Jak wszystkie firmy, regularnie oceniamy naszą działalność. Może to prowadzić do zwiększenia inwestycji w niektórych miejscach, a od czasu do czasu do przesunięć w innych. Te decyzje nie są wynikiem obecnej pandemii” – poinformowano.

Jak podaje BBC, „boty” Microsoftu mają wybierać i opracowywać treści, które zainteresują czytelników, ale redaktorzy wciąż będą mogli mieć wpływ na to, w jaki sposób zostanie podana informacja. Konkretnie – będą mogli ustalić nagłówek i zdjęcie przypisane do danej wiadomości.

Microsoft nie ukrywa, że docelowo systemy AI całkowicie zastąpią dziennikarzy.

Serwis MSN opiera się na doniesieniach z innych mediów – międzynarodowych oraz lokalnych. Microsoft, podobnie jak niektóre inne firmy technologiczne, płaci redakcjom i agencjom prasowym za korzystanie z ich treści na swojej stronie internetowej.

– Demoralizujące jest myślenie, że maszyny mogą nas zastąpić – powiedział jeden ze zwolnionych dziennikarzy.

Jak żywy

Microsoft nie jest jedyną firmą wprowadzającą sztuczną inteligencję do dziennikarstwa. W lutym tego roku głośno było o wirtualnym prezenterze, jakiego stworzyła agencja Reuters we współpracy z firmą Synthesia.

Model postaci oparto na Ossianie Shine, jednym z szefów pionu sportowego agencji. Na udostępnionym w sieci nagraniu AI przeczytała 78-sekundowe podsumowanie meczu piłki nożnej między Leicester City a Burnley.

Choć prototyp wirtualnego dziennikarza wyglądał jak żywy, mówił dość „sztywno” – ocenili sami twórcy. Nad projektem wciąż trwają pracę.

W zeszłym roku chińska państwowa agencja informacyjna pokazała światu parę „sztucznych” prezenterów wiadomości opartych o prawdziwych dziennikarzy Xinhua. W przeciwieństwie do Zhang Zhao i Qu Meng, ich syntetyczne wersje mogą przebywać na wizji 24 godziny na dobę.

Głos na mapie

Z kolei w ubiegłym tygodniu media donosiły o zdjęciu z polskiej wersji Google Maps głosu lektora – Jarosława Juszkiewicza. Miał on zostać zastąpiony przez system generowania mowy z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Taki sam, jaki wykorzystywany jest w usłudze Google Asystent.

Informacja obiegła polskie sieci społecznościowe, a internauci zaczęli domagać się przywrócenia głosu Juszkiewicza do aplikacji. Równocześnie uskarżali się na niedociągnięcia w nowym systemie. Ostatecznie Google ustąpił i przywrócił mapom głos polskiego lektora.

Jak poinformował na swoim profilu na Facebooku sam Juszkiewicz – wrócił tymczasowo, dopóki wirtualny lektor nie zostanie dopracowany.

Reklama

Katarzyna Grzelak

Reklama
Reklama
Reklama