Naukowcy odkryli najbliższą względem Ziemi czarną dziurę. Jest mała
Naukowcy dokonali przełomowego odkrycia. Dzięki obserwacji czerwonego olbrzyma w naszej galaktyce, znaleźli czarną dziurę mieszczącą się najbliżej Ziemi ze wszystkich do tej pory zlokalizowanych. Dotychczas umykała ona astronomom, ponieważ jest wyjątkowo mała.
- Rafał Christ
W kwietniu 2019 roku wszyscy cieszyliśmy z historycznego wydarzenia, jakim było uchwycenie na zdjęciu czarnej dziury (a właściwie jej cienia), znajdującej się w centrum galaktyki M87, mieszczącej się jakieś 55 mln lat świetlnych od Ziemi. Teraz jej zachowanie wciąż znajduje pod ścisłą obserwacją naukowców, którzy próbują lepiej zrozumieć jej naturę. Teraz odnalezioną inną, mającą do nas o wiele bliżej i na szczęście będącą o wiele mniejszą.
Przełomowego odkrycia dokonali naukowcy z Ohio State University. Stało się to tak naprawdę przez przypadek. Jak mówi doktorant wspomnianego uniwersytetu Tharindu Jayasinghe:
- Kiedy przeglądaliśmy dane, ta czarna dziura po prostu nam się objawiła.
Jak czytamy na stronie Ohio State University, ze wszystkich do tej pory odkrytych czarnych dziur, ta znajduje się najbliżej Ziemi. Oddalona jest zaledwie 1500 lat świetlnych od naszej planety. Mieści się dokładnie w Drodze Mlecznej, w gwiazdozbiorze Monocerosa (Gwiazdozbiór Jednorożca). Po części dlatego naukowcy nazwali ją Jednorożcem. Innym powodem wybrania takiego określenia jest fakt, że jest jak do tej pory jedyną w swoim rodzaju.
Jednorożec ma masę trzy razy większą od Słońca, co czyni ją bardzo mało. Tym samym mieści się w przedziale określanym przez naukowców mianem „luki masowej” (mass gap) i jeszcze do niedawna odrzucano możliwość istnienia czarnych dziur tego typu rozmiarów. Dlatego, chociaż znajduje się wręcz na wyciągnięcie ręki, tyle czasu zajęło znalezienie jej.
Odkryta przez naukowców czarna dziura jest towarzyszem czerwonego olbrzyma (gwiazdy o czerwonym zabarwieniu i stosunkowo niewielkiej masie), co oznacza, że jest z nią połączona za sprawą pola grawitacyjnego. I tak naprawdę tylko dzięki temu Jednorożec został zauważony. Towarzysząca mu gwiazda jest bowiem bacznie obserwowana i była badana przez różnego rodzaju teleskopy czy satelitę należącą do NASA, która poszukuje planet znajdujących poza Układem Słonecznym.
Analizując zebrane przez wspomniane urządzenia dane zauważyli, że na orbicie czerwonego olbrzyma znajduje się coś, co w różnych miejscach powoduje zmianę natężenia światła bijącego od gwiazdy, zmieniając jej kształt. Był to dla nich sygnał, że coś ma na nią wpływ. Odrzucali jednak możliwość obecności czarnej dziury. Jak się jednak okazało powodem niewyjaśnionego zjawiska jest właśnie Jednorożec.
- Kiedy spoglądasz na coś pod różnymi kątami, tak jak my, możesz odkryć nowe rzeczy. Tharindu spojrzał na coś, na co tak wielu ludzi już wcześniej patrzyło i zamiast odrzucić możliwość, że może to być czarna dziura powiedział właśnie: A co jeśli to czarna dziura? – mówi współautor badania z Ohio State University Kris Stanek.
W ostatnich latach zwiększyła się liczba badań mających na celu zlokalizowanie pomniejszych czarnych dziur. Tym samym być może w najbliższym czasie dojdzie do odkrycia kolejnych Jednorożców.