Niespodziewane zniknięcie planety z układu Alfa Centauri
Naukowcy właśnie ogłosili, że planety Alfa Centauri Bb... nie ma. Przez ostatnie trzy lata była tylko duchem.
Jej odkrycie ogłoszono w 2012 roku na łamach "Nature". Okrzyknięto ją mianem "pomnikowej", głównie dlatego, że była tak blisko – w układzie najbliższym Ziemi, 4,3 lat świetlnych od nas, w którym umieszczono fabułę kilku filmów science fiction z "Avatarem" na czele.
Jednak ten szczególny świat nie byłby dobrym miejscem do poszukiwania życia. Głównie ze względu na niewielką odległość od gwiazdy macierzystej – mniej więcej jedną dziesiątą odległości Merkurego od Słońca.
Teraz planeta ta stała się przestrogą dla łowców planet – przypomnieniem, że tak małe planety jak Ziemia są trudne do znalezienia. Rozróżniania subtelnych śladów od szumu tła jest niezwykle trudne. Jak trudne, pokazuje publikacja w "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society".
Zgadza się z tym nawet zespół, który pierwotnie zgłosił jej odkrycie. – To naprawdę dobra robota – powiedział Xavier Dumusque z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics. – Nie jesteśmy w 100 proc. pewni, ale prawdopodobnie ta planeta nie istnieje.
To nie pierwszy raz, gdy świat znika. W 2005 roku polski astronom Maciej Kownacki zaoferował kuszące dowody, że HD 188753, ciasny system trzech gwiazd, zawiera w sobie gazowego giganta podobnego do Jowisza. Dwa kata później naukowcy nie potwierdzili tej obserwacji, co sugeruje, że odkrycie było fałszywym alarmem.
Dumusque pierwotnie znalazł planetę w układzie Alfa Centauri poprzez monitorowanie światła gwiazdy Alfa Centauri B. Światło gwiazdy przesuwało się w kierunku niebieskiego końca spektrum, następnie czerwonego, w regularnych odstępach czasu – co trzy dni, co sugerowało, że na jej orbicie znajduje się mała planeta.
Podobną metodę stosowano przy szukaniu innych planet – większych. Niektórzy wątpili w to znalezisko – w tym Artie Hatze, astronom z Yale, jeden z liderów społeczności łowców egzoplanet.
Vinesh Rajpaul, doktorant z astrofizyki na Uniwersytecie Oksfordzkim, wykazał, że subtelnych zmian światła nie spowodowała planeta, a plamy na powierzchni gwiazdy, zakłócenia urządzeń elektronicznych lub przyciąganie innej gwiazdy.
Aby to udowodnić, Rajpaul stworzył symulację komputerową gwiazdy bez planety. – Kiedy wygenerowaliśmy dane, planeta pojawiła się dokładnie w miejscu, w którym powinna – powiedział Rajpaul.
Zniknięcie planety jest ewenementem i nie ma wpływu na istnienie ponad 5600 planet pozasłonecznych dotychczas znalezionych. Większość z nich to znacznie większe światy. Małe planety znajduje regularnie teleskop Kepler. Jednak on monitoruje skrawek nieba w sposób ciągły. Wykorzystuje zupełnie inną metodę, czekając, aż planeta przejdzie przed swoją gwiazda, zakłócając tym samym jej światło.
Devin Powell / National Geographic News