Reklama

"Stwierdziliśmy, że wzrost poziomu drobnego pyłu zawieszonego w powietrzu o zaledwie 1 gram na metr sześcienny wiązał się z 15-procentowym wzrostem wskaźnika śmiertelności na Covid-19” – mówi główna autorka badania Francesca Dominici, współdyrektor Harvard Data Science Initiative.

Reklama

W badaniu zdefiniowano wysokie poziomy zanieczyszczeń jako drobne cząstki pyłu zawieszonego (PM 2.5) przekraczające 13 mikrogramów na metr sześcienny powietrza – znacznie wyższe niż amerykańska średnia wynosząca 8,4.

"Wyniki sugerują, że długoterminowe narażenie na zanieczyszczenie powietrza zwiększa podatność na doświadczenie ciężkiego przebiegu choroby Covid-19" – mówi Dominici.

Naukowcy analizowali poziomy drobnego pyłu zawieszonego w każdym hrabstwie w USA w latach 2000-2016. Cząstki stałe to mieszanina substancji stałych i płynnych, które występują w powietrzu, są bardzo małe, wdychalne i niewidoczne gołym okiem. Nazywa się je PM 2,5, ponieważ ich wielkość wynosi zazwyczaj 2,5 mikrometra lub mniej.

Ponieważ są one tak małe, mogą dostać się głęboko do płuc i siać spustoszenie w układzie oddechowym i nie tylko.

By dość do swoich finalnych wniosków, naukowcy porównali mapy zanieczyszczenia powietrza z aktualną liczbą zgonów spowodowanych koronawirusem Covid-19.

Wcześniejsze badania prowadzone przez tych samych naukowców, w których wzięło udział 60 milionów Amerykanów powyżej 65 roku życia, wykazały, że każdy dodatkowy gram wzrostu PM 2.5 na metr sześcienny wiąże się z przyspieszeniem śmierci z dowolnej przyczyny o 0,73 %.

Badanie dotyczące zależności między zanieczyszczeniem powietrza i ciężkim przebiegiem koronawirusa miało jednak pewne ograniczenia – w tym fakt, że dane zostały uśrednione na poziomie hrabstwa, a także fakt, iż nie wiadomo, ilu zmarłych miało jakieś choroby współistniejące.

Mapy analizowane przez naukowców pokazują również więcej niebezpieczeństwa związanego z wirusem w kolorowych społecznościach. "Te same hrabstwa, które mają większe zanieczyszczenie powietrza, mają też więcej biednych ludzi, biednych ludzi koloru. I to tam jest największe ryzyko" – mówi John Balmes, pulmunolog i profesor nauk o zdrowiu środowiskowym na Uniwersytecie w Berkeley. "Można wykorzystać te mapy do lepszego ukierunkowania ograniczonych zasobów, a w szczególności zasobów dla szpitali, do których ci najbiedniejsi ludzie zazwyczaj muszą się udać" – dodał.

Naukowcy twierdzą, że nowe informacje powinny zostać wykorzystane przez urzędników federalnych, stanowych i lokalnych do podejmowania świadomych decyzji dotyczących egzekwowania dystansu społecznego i przygotowania szpitali oraz lokalnych systemów opieki zdrowotnej na potencjalny napływ poważniejszych przypadków, które będą wymagały ekstremalnych środków, takich jak respiratory.

"Oznacza to, że w tych najbardziej zanieczyszczonych hrabstwach musimy jeszcze dokładniej przyjrzeć się działaniom na rzecz dystansu społecznego i upewnić się, że są one przygotowane do reagowania na osoby hospitalizowane z Covid-19" – mówi Dominici – "Dla mnie tak właśnie wygląda zdrowy rozsądek."

Reklama

Katarzyna Mazur

Reklama
Reklama
Reklama