Reklama

Na pierwszych stronach gazet widniała jego twarz – oblicze szaleńca czy desperata, ale nikt jeszcze nie mógł w pełni uwierzyć, że jakiś młody człowiek z rodziny biednych emigrantów z zapomnianego, nieistniejącego na mapach kraju zabił prezydenta USA, najpotężniejszą osobę w nowym, prężnie rozwijającym się mocarstwie. Paradoks polegał na tym, że w zamachu dokonanym w Świątyni Muzyki na Wystawie Panamerykańskiej w Buffalo spotkali się „oko w oko” dwaj mężczyźni, którzy tak mocno związani byli z walką o warunki pracy robotników. Mc Kinley rozpoczął karierę polityczną w latach 60-tych XIX w., ciesząc się sławą obrońcy strajkujących górników. Czołgosz natomiast, urodzony w rodzinie ubogich robotników-emigrantów z terenów zaboru rosyjskiego, był uczestnikiem wielu robotniczych strajków i protestów. Harujący fizycznie od wczesnego dzieciństwa Leon tak mocno przyswoił sobie, rozprzestrzeniające się w końcu XIX w. wśród amerykańskich robotników idee socjalizmu i anarchizmu, że stał się outsiderem w gronie anarchistów, uznano go za prowokatora i nawet ostrzegano przed kontaktami z nim w jednym z anarchistycznych czasopism. Pomysł zabicia prezydenta stał się jąjego obsesją. Gdy go zrealizował i został ujęty, przedstawił się swoim strajkowym pseudonimem, co miało wydźwięk niemal symboliczny – Fred Nieman, czyli Fred Nikt.
Po wykonaniu na nim wyroku władze nie wydały ciała rodzinie w obawie o to, że jego grób mógłby się stać celem pielgrzymek anarchistów. A i tak wkrótce po wydarzeniach w Buffalo powstało kilka ludowych ballad o zamachowcu. Postać jego pojawia się też w musicalach, sztukach teatralnych i cenionej powieści L.R. Doktorowa „Ragtime”.
Tekst: Małgorzata Sienkiewicz

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama