Pod Flagą National Geographic - Krzysztof Wielicki
Najważniejszym zadaniem jest dziś zrównanie biednego Południa z bogatą Północą – mówi Krzysztof Wielicki
Ze znakomitym himalaistą, zdobywcą Korony Himalajów, odbierającym flagę Towarzystwa National Geographic rozmawia Martyna Wojciechowska. Skąd w człowieku potrzeba ciągłego przesuwania horyzontów, sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga?
Krzysztof Wielicki: Ludzie eksplorują od początku świata. Nie wszyscy – niektórzy nie wychodzą poza własny horyzont i jest im z tym dobrze. Innych ciągle korci, mają – jak mawiała moja mama – owsiki. Im nie wystarcza, że otrzymają pewną informację, zamiast tego sami chcą sprawdzić, jak jest. Niektórzy zajmują się tak dziwnymi dziedzinami, że nawet nie zdają sobie sprawy, że to eksploracja. My, alpiniści, działamy świadomie. Nasza potrzeba wynika z pasji. A może odwrotnie? Może to chęć eksploracji w pasję się przeradza? Do tego dochodzą oczywiście elementy patriotyzmu, wciąż w naszym społeczeństwie żywe. Mimo, że jesteśmy już światowcami, to jednak wciąż rozpiera nas duma, że to my, Polacy, gdzieś tam…
Weszliśmy jako pierwsi, wetknęliśmy pierwszą flagę…
To normalne, bo człowiek dąży do tego, by być najlepszym. Jeśli ktoś nie ma głodu sukcesu, to nie będzie eksplorował. Obojętnie, jaki ten sukces będzie, na jakim poziomie, jak go będą nazywać. Ważne, żeby go mieć, prawda? My, alpiniści mamy świadomość, że budując wizerunek alpinizmu, budujemy też własny. To wszystko przekłada się na osobiste sukcesy.
Przyjmijmy, że jesteś na 8000 m. Chłodno, głodno, do domu daleko. Co wygania Cię z namiotu w stronę szczytu?
Jeśli ktoś ma w sobie tę cholerną chęć pisania historii, sukcesu – będzie parł do przodu. To musi w człowieku tkwić. Ale też wymaga wyrzeczeń i znoszenia niewygód. W naszym środowisku była dziura pokoleniowa, brakowało sukcesów, bo i poziom heroizmu spadł w narodzie. Dziś młodzi chcą znów nawiązywać do tradycji, epoki wielkich himalajskich odkryć. Przy okazji rezygnują z wielu aspektów normalnego życia, bo dwumiesięczny wyjazd w góry to nie wycieczka, a koszty są duże. Niektórzy zostawiają rodzinę, dom, pracę, no i komfortowe życie.
Jakie największe wyzwania stoją przed człowiekiem w XXI wieku?
Zdziwisz się, bo nie będę mówił o himalaizmie. Najważniejszym zadaniem jest zrównanie biednego Południa z bogatą Północą. Podniesienie poziomu ludzkiej godności. Nie może być tak, że w XXI w. matka nie ma za co kupić chleba czy mleka dla dziecka. Nie każdy musi mieć samochód, ale o poziom minimum trzeba zadbać. Na razie te różnice się zwiększają, choć powinny zmniejszać.
A w himalaizmie? Pozostały już tylko szczyty niezdobyte zimą?
Faktycznie, poprzeczka jest ustawiona wysoko. W latach 70., 80., łatwiej było zapisać się na kartach historii, więcej było wyzwań. Dziś pozostały same spektakularne cele, możliwe do osiągnięcia tylko przez wąską grupę profesjonalistów. Spotkałem kiedyś na Evereście Chrisa Boningtona, ikonę brytyjskiego alpinizmu. Był maj i patrzyliśmy na ten cyrk, bo bazy zamieniają się dziś w ludne namiotowe miasteczka. – Gdy byliśmy tu w 1975 roku, nie było nikogo innego – powiedział Chris. Ja na to: – Podczas mojej wyprawy w 1980 roku też byliśmy sami. Po chwili milczenia Chris pięknie to spuentował: – Wiesz, trzeba się urodzić we właściwym czasie. Dziś wiele rzeczy już zrobiono. Taka jest kolej rzeczy. Ale są jeszcze ośmiotysięczniki niezdobyte zimą, więc wciąż jest o co walczyć.
Kiedy myślisz o National Geographic, to co myślisz? Z czym Ci się kojarzy?
To nie tylko najlepiej sprzedający się, ale i najczęściej kolekcjonowany periodyk w Stanach Zjednoczonych. Wszystkie gazety i magazyny lądują po przeczytaniu w koszu, natomiast National Geographic jest przez miliony ludzi archiwizowany. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych. To znak, że spełnia oczekiwania, że pisze historię. Kiedy pracowałem na Alasce, dawno temu, szedłem do biblioteki i sięgałem po stare roczniki. Bo to doskonałe źródło wiedzy o świecie, comiesięczne. Każdy, kto eksploruje, powinien czytać National Geographic.
A gdybyś ty miał stworzyć swój wymarzony numer, to o czym byś napisał?
Może o tym, że Panu Bogu góry się udały tylko w Himalajach? Nie udały się w Afryce, nie udały się w Ameryce, a udały się w Himalajach. Są tam osadzone w pewnym mistycyzmie, religii, filozofii. O tym tybetańskim tle chciałbym przeczytać. Jeździłem po różnych górach, ale najlepiej czuję się właśnie w Himalajach. Ciekawią mnie ludzie, którzy tam żyją, ale się nie wspinają.