Reklama

Prawie 1% wszystkich wyrazów stanowią wulgaryzmy, a ich dzienne wykorzystanie sięga nawet 3,4%, tymczasem wykorzystywanie zaimków pierwszoosobowych stanowi zaledwie 1%. Coraz częściej słyszymy dosadne słownictwo, a język formalny bardzo odbiega od tego używanego na co dzień. Nie inaczej mówią też cudzoziemcy. Czy zatem nauka języka obcego wyłącznie z podręczników ma jeszcze sens ?

Reklama

Wulgaryzmy nie są niczym nowym. Wykorzystywane były już w literaturze pięknej renesansu. W swojej poezji słów uznawanych za obelżywe używał m.in. Jak Morsztyn oraz Jan Kochanowski. Niewybrednych epitetów również nie brakuje w literaturze współczesnej. Doskonale wiedzą o tym np. fani powieści Stephena Kinga. Język dosadny przenika do mowy codziennej i jest odzwierciedleniem czasów w których żyjemy – komunikacja odbywa się szybko, często niemal ekspresowo.
- Języki ewoluują, do tego nie trzeba już nikogo przekonywać. Ewolucja ta obejmuje wiele obszarów: wymowę, słownictwo, reguły gramatyczne. Język potoczny miesza się z oficjalnym nie tylko na osiedlowej ławce, ale także w biurach, sklepach czy nawet urzędach. Używanie takich określeń służy uproszczeniu komunikacji. Dzięki temu wypowiedzi stają się bardziej swobodne, a ludzie są dla siebie bliżsi, gdy mówią językiem mniej oficjalnym, pomijając oczywiście sytuacje, w których ta oficjalność jest wymagana – mówi Łukasz Tyczkowski, nauczyciel niemieckiego oraz autor bloga blog.tyczkowski.com.

Jak możemy poznać potoczne słownictwo w językach obcych?
Językoznawcy uznają inwektywy za zagrożenie dla czystości języka oraz przejaw jego zubożenia. Za ich używanie Straż Miejska może nawet ukarać mandatem. Z kolei według naukowców przekleństwa pomagają w radzeniu sobie z silnymi emocjami, a nawet bólem. Oczywiście należy się ich wystrzegać, jednak jak wiadomo język rządzi się swoimi prawami i wymyka słownikowym ramom. Dlatego też obcokrajowiec, który polskiego uczyłby się wyłącznie ze słowników poprawnej polszczyzny miałby zapewne problemy w prostej komunikacji na co dzień, szczególnie w sytuacji, gdy rozmówca byłby wzburzony. Analogicznie jest również w innych krajach - Rodowici Niemcy również idą w tym kierunku, język potoczny stał się dla wielu z nich czymś naturalnym, dlatego też warto jest poznać ten element niemieckiej mowy. Niestety standardowe programy nauczania nie uwzględniają tego typu materiału i uczniowie muszą szukać własnych źródeł. Pomaga im w tym Internet (przede wszystkim prywatne blogi i fora dyskusyjne), oglądanie niemieckich filmów czy seriali w oryginale, dyskusja z niemieckojęzycznymi rówieśnikami lub lektura książek poruszających takie zagadnienia. Podręczniki nie nauczą nas mówienia, trzeba sobie radzić inaczej i pamiętać zawsze, że „Übung macht den Meister” (praktyka czyni mistrza) – mówi Łukasz Tyczkowski.

Reklama

Rodowici Brytyjczycy, Niemcy czy Francuzi również nie posługują się kwiecistą mową w każdej sytuacji. Dlaczego więc wciąż uczymy się języka podręcznikowego?
– Trudno oczekiwać by nauczyciel w szkole uczył dzieci przekleństw lub lektor przekazywał na zajęciach słowa obraźliwe. Proces kształcenia charakteryzuje się tym, że poznajemy język akademicki w swojej najlepszej formie. Nie do końca uwzględnia on jednak realia jego wykorzystania – mówi Krzysztof Baran, ekspert PONS – Dlatego też stworzyliśmy serię rozmówek, w której zawarte są wszystkie te zwroty, których nie poznaje się na lekcjach, a dopiero za granicą. Wtedy właśnie następuję zderzenie tego, co wynieśliśmy z zajęć z rodowitym językiem obcokrajowców – podsumowuje ekspert.

Reklama
Reklama
Reklama