Śmierć po operacji z użyciem robota. Chaos na sali i chirurdzy bez uprawnień
Śledztwo w tej sprawie trwało trzy lata. Specjalna komisja orzekła, że 69-letni Stephen Pettitt przeżyłby gdyby nie błąd maszyny.
Koroner Karen Dilks oceniła, że zgon był bezpośrednim następstwem operacji, a nie innych, zewnętrznych czynników. Mężczyzna trafił do szpitala w brytyjskim Newcastle na operację zastawki w 2015. Zdecydowano się na użycie specjalistycznego chirurgicznego robota Da Vinci. W orzeczeniu stwierdzono także, że szpital powinien był zapewnić wykwalifikowany personel do obsługi takich urządzeń. Zarówno chirurg jak i asystujący personel nie byli przygotowani.
Śledztwo w tej sprawie obnażyło kilka bardzo niepokojących okoliczności. Nadzorujący pracę robota chirurg Sukumaran Nair nie miał odpowiednich uprawnień, nie przeszedł także szkolenia w zakresie obsługi maszyny. Skąd wiedział zatem jak jej używać? Z obserwacji podobnych operacji w USA i Holandii oraz z treningu na komputerowym symulatorze. Praktyki uczył się podczas nieszczęśliwej operacji.
- Zaczął biec zanim nauczył się chodzić – w taki sposób koroner określiła pracę operującego Da Vinci chirurga. Gdyby operowano w sposób tradycyjny szanse na śmierć pacjenta wynosiły zaledwie 1-2%
Dwóch innych chirurgów obecnych podczas operacji jako doradcy opuściło salę, a i tak nie mogli interweniować, ponieważ nie byli zarejestrowani w General Medical Council.
- Do śmierci przyczyniło się również to, że zabieg przeprowadzony był przy pomocy robota – podsumowała Dilks. Podczas operacji uszkodzono pacjentowi aortę, krew zalała kamerę, a na koniec Da Vinci źle założył szwy. Na sali panował chaos, jeden z asystentów został nawet przypadkowo uderzony przez maszynę.
Wypadki podczas operacji Da Vinci pojawiały się już wcześniej. W 2009 lecząca się na endotermiozę kobieta doznała rozerwania jelita grubego i odbytnicy. Jak pokazuje raport amerykańskiej agencji FDA na przestrzeni lat 2000-2015 zanotowano 144 zgonów po nieudanych operacjach z użyciem robota oraz liczne przypadki komplikacji i zranień pooperacyjnych.
Robot Da Vinci wykorzystywany jest także w Polsce, między innymi w placówkach we Wrocławiu i Toruniu. Na całym świecie pracuje ich około 4,5 tysiąca, wykonują około miliona operacji rocznie. Maszyna wykonuje operacje chirurgii ogólnej, naczyniowej, ginekologii, onkologii, kardiochirurgii i transplantacje.
Źródła: Telegraph / BBC / Daily Mail / The World News