Strach ma wielkie oczy
Uczucie strachu jest całkowicie naturalnym i normalnym zjawiskiem. Jest takim samym składnikiem naszego życia jak radość, złość, miłość czy smutek. Strach wyzwala energię, która każe nam rozsądnie zadziałać lub uciec przed niebezpieczeństwem.
Centrala sterująca tym skomplikowanym procesem mieści się w pamięci emocjonalnej międzymózgowia. W razie rozpoznania jakiegoś zagrożenia, substancje hormonalne przyspieszają czynności oddechowe, krążeniowe, mięśniowe i metaboliczne. Serce zaczyna szybciej pompować krew, niosącą cukier i tlen, przez naczynia krwionośne, aby umożliwić mięśniom lepszą pracę. Jednocześnie kora nadnerczy wzmaga wytwarzanie hormonu stresu – adrenaliny. W takim stanie można już rozpocząć walkę o przetrwanie, wyrzucić z łóżka pająka albo podjąć negocjacje z szefem w sprawie podwyżki. Tymczasem okazuje się, że odczuwanie strachu staje się ogromnym problemem dla 26 milionów Niemców i jeszcze większej liczby Amerykanów i wpędza prawie co jedenastą osobę w chroniczne schorzenia. Szacuje się, że około 12 procent wszystkich mieszkańców USA regularnie zażywa środki na swoje wyimaginowane lęki. Co jest charakterystyczne dla ludzi z zaburzeniami lękowymi? Ich organizmy wyrzucają hormon stresu do krwi tak samo, jak u każdego z nas, ale z jedną różnicą – u nich wszystko dzieje się bez rozpoznawalnej przyczyny. I stąd syndrom paniki, lęk o niewyjaśnionym podłożu, nie wiadomo przed czym lub przed kim. Strach przed porażką, przyszłością, innymi ludźmi. Psycholodzy twierdzą, że rozpoczęła się ofensywa różnych fobii społecznych, które występują znacznie częściej niż klasyczne lęki przed pająkami czy przed lataniem. Konkretne fobie przed konkretnymi rzeczami ustępują pola lękom o niewyjaśnionym podłożu. - Lęki naszego stulecia obnażają charakter współczesnego człowieka. Człowiek ten jest wolny i nieokreślony. I w tym kryje się właściwa przyczyna jego fobii – napisał Markus Treichler, niemiecki psycholog.
Tekst: Małgorzata Sienkiewicz