Reklama

Ledwie przekraczam próg sklepu, sprzedawca zaprasza mnie do gry wstępnej, czyli serwuje szklaneczkę kawy lub herbaty. I czeka na błysk w moim oku, który lepiej niż słowa wyrazi pragnienie posiadania jakiejś rzeczy leżącej na półkach. Od tego zależy jego cena wywoławcza. Teraz moja kolej. Jeśli podejmę rękawicę, nie będzie odwrotu. W krajach muzułmańskich do zakupów podchodzi się poważnie! Z obojętną miną rzucam jedną trzecią ceny. Smutne oczy sklepikarza mówią mi, że właśnie pozbawiłam jego dzieci obiadu. Ale jestem bezlitosna! W końcu jednak nasze ceny spotykają się w połowie drogi i opuszczam jeden z damasceńskich sklepików ze srebrnym naszyjnikiem. Dobra robota! Tak mi się przynajmniej na początku wydaje.

Reklama

Zakupy na Bliskim Wschodzie są sztuką negocjacji i blefu. Żeby uzyskać jak najniższą cenę, należy wykazać się odrobiną talentu aktorskiego i spokojem. Przed sobą mamy bowiem nie lada przeciwnika. O damasceńskich kupcach wspomina przecież już Stary Testament!

Arabscy sprzedawcy doskonale wyczuwają, ile mogą z nas wycisnąć, i zazwyczaj to im się udaje. Przy okazji robią to w taki sposób, byśmy myśleli, że zrobiliśmy interes życia. Naprawdę mamy szczęście, jeśli przepłaciliśmy ZALEDWIE dwa razy.

Tak właśnie wygląda handel na damasceńskich sukach, czyli bazarach, od czasów, kiedy przybywały tu karawany ze skarbami Orientu. Wciąż zresztą czuć atmosferę minionych wieków. Wystarczy wejść do jednego z kilkunastu zachowanych do dziś karawanserajów, czyli hoteli dla karawan. Ich nazwy pochodzą od sprzedawanego w nich towaru lub imienia fundatora. Zatem do Chan al-Ruz przybywały karawany przewożące ryż, do Chan al-Zait – oliwę, a do Chan al-Harir jedwab. Damaszek leżał bowiem na trasie jedwabnego szlaku. Obecnie w pomieszczeniach khanów znajdują się magazyny, warsztaty i sklepy. Najpiękniejszy z nich Chan Asad Pasza z 1753 r. dzisiaj mieści w sobie muzeum.

Najbardziej znane suki znajdują się na terenie starego Damaszku. Ten, który rozpościera się wzdłuż ulicy Hamidijja, osłania dach, by ani zbyt ostre słońce w lecie, ani za silny deszcz w zimie nie stały na przeszkodzie zakupoholikom. Jak przystało na jedną z głównych atrakcji turystycznych Damaszku wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, pełno tu sklepów z pamiątkami i biżuterią. Aby poczuć klimat prawdziwych arabskich zakupów, trzeba zgubić się w odchodzących od Hamidijja uliczkach. Ich układ tylko na pozór jest chaotyczny. Bazar bowiem podzielony jest na części. W sektorze z przyprawami kupimy mieszankę zaataru, kardamonu, hibiskusa. Nad ladami niektórych sklepów wiszą suszone jaszczurki, węże albo kolczatki. To do czarnej magii. Są też stoiska z olejkami zapachowymi. Na miejscu rozcieńcza się je, robiąc perfumy o znanych zapachach. Za dodatkową opłatą sprzedawca przeleje mieszankę do buteleczki wyglądającej jak oryginalna.

Arabowie od wieków przywiązywali dużą wagę do zapachów i higieny osobistej. Stąd na damasceńskich bazarach nie mogło też zabraknąć hammamów, czyli łaźni. Kilka z nich wciąż działa. W hammamie Az-Zahirijja nieopodal meczetu Umajjadów poranki należą do kobiet. O ile na ulicy szczelnie zakrywają się płaszczami i chustami, tutaj nie potrzebują nawet przebieralni. Zrzucają z siebie ubrania i w tepidarium, ubrane jedynie w pianę z mydeł z Aleppo, dzielą się najświeższymi plotkami.

Miłośnicy tradycyjnie robionych mydeł powinni pojechać do libańskiego Trypolisu. Podróż z Damaszku zajmie tylko kilka godzin. Wystarczy stanąć w bramie suku Sayyagheen, zamknąć oczy, a zapach sam poprowadzi do Chan El Saboun. Kilkaset aromatów, niezliczona ilość kształtów sprawi, że spędzimy tu dobrych kilka godzin, zanim zdecydujemy się na zakup. Półki uginają się pod ciężarem olejków, kremów, balsamów... W Tripolisie mydłem handluje się od czasów starożytnych. Sam karawanseraj powstał w XV wieku.

Również na bazarze Chan al-Chalili w Kairze poznamy aromaty starożytności. W niewielkich sklepikach przypominających apteki, na drewnianych półkach stoją wielkie słoje wypełnione olejkami eterycznymi. Podobnych używali jeszcze faraonowie, technika wyrobu nie zmieniła się od tysięcy lat. Uwaga! Sprzedawca powinien pokazać nam, że olejek nie jest oszukany. Substancja ma się rozpuszczać w wodzie i nie palić. Bardzo często bowiem kupcy, by oszczędzić, dodają gliceryny, która powoduje uczulenia.

Kolejnym zapachem kairskiego bazaru, który zostaje w pamięci, są opary jabłkowego tytoniu fajki wodnej i kawy z kardamonem, unoszące się nad okolicznymi kafejkami. Zatrzymajmy się w jednej z nich, zanim zagłębimy się w kręte uliczki bazaru. Przyda się nam chwila odpoczynku. Przy Egipcjanach damasceńscy handlarze to łagodne baranki. Tu niemal siłą wciągają oni turystów do swoich sklepów. Największe emocje towarzyszą zwykle przymierzaniu i zakupom strojów do tańca brzucha. Oprócz tancerek i turystek kupują je… przyszłe panny młode. W tym przebraniu zobaczy je małżonek podczas nocy poślubnej. Nieco w głębi bazaru swoje warsztaty mają złotnicy, nieopodal kupimy misterne wyroby z miedzi i brązu. Nie to jednak sprawiło, że Chan al-Chalili z karawanseraju wzniesionego w 1382 r. stał się jednym z najważniejszych centrów handlowych Bliskiego Wschodu. Egipscy kupcy w średniowieczu mieli monopol na handel przyprawami. Przełamała go dopiero wyprawa Vasco da Gamy. Do dzisiaj w uliczkach kupimy zioła i korzenie. Nie bierzmy już zapakowanych. Tutaj nie ma zwrotów, zatem przed zakupem należy wszystkiego spróbować.

Wozy wypełnione kolorowymi przyprawami okalają również plac Dżamaa al-Fna w Marrakeszu. Jeden z przylegających do placu domów kryje w sobie suki. Trudno uwierzyć, że na tej stosunkowo niedużej przestrzeni można zabłądzić. A jednak. Tutaj żaden korytarz nie jest prosty, żadne schody nie są przewidywalne. Cała przestrzeń wypełniona jest sklepikami z rękodziełem: skórzanymi butami, torbami, lampami o wymyślnych kształtach czy kolorowymi tadżinami – ceramicznymi naczyniami do typowego tutejszego dania.

Wieczorem na placu Dżamaa al-Fna rozstawiają się kuchnie z wyśmienitym marokańskim jedzeniem. Nieopodal, wokół opowiadaczy bajek gromadzą się spore grupki słuchaczy, Berberyjki malują henną wymyślne wzory, a rozemocjonowany tłum gra w… butelkę. Zasady są proste. Na butelkę po coca-coli należy nałożyć ringo zawieszone na końcu czterometrowej wędki. Mimo wielkiego zainteresowania rzadko się tu wypłaca nagrodę w postaci 10 dolarów. Plac wygląda bajecznie zarówno z poziomu ziemi, jak i z góry, czyli z tarasów okolicznych kawiarenek. Wiedzą o tym ich właściciele i po zmierzchu każą sobie płacić za przyjemność wejścia na dach i zrobienia stamtąd kilku zdjęć egzotycznemu tłumowi.


Tej egzotyki nie ma na Wielkim Bazarze w Stambule, założonym w XV wieku. Jak całe miasto, w ciągu ostatnich kilkunastu lat mocno się „zeuropeizował”. Wzdłuż 58 zadaszonych i odnowionych uliczek mieści się prawie pięć tysięcy sklepików, a między nimi kilka meczetów. Niestety, z alejek w ciągu ostatnich lat zniknęli sprzedawcy ajranu. W barach z tureckimi daniami podaje się łagodniejsze w smaku papryczki. Na szczęście zakupom wciąż towarzyszy herbatka jabłkowa i w bardziej zaprzyjaźnionych sklepach szklaneczka raki wyciągnięta ze skrytki spod stosu dywanów. Bo dywany są tutaj jednym z najpopularniejszych towarów. Przy odrobinie szczęścia tra? my na sprzedawcę, który zdradzi znaczenie symboli użytych w jego wzorze. O ostatecznej cenie decyduje ilość węzłów na centymetr kwadratowy, materiał, z jakiego został wykonany, oraz oczywiście umiejętność negocjacji. Najniżej ceniona jest bawełna, nieco więcej zapłacimy za wełnę, najdroższe zaś, utkane z jedwabiu, kosztują ok. 700–800 euro za mkw. Nie potrzebujemy kolejnego dywanu? To może zamiast niego na pamiątkę sprawimy sobie kilim albo hali, czyli kobierzec. Kolejnym towarem luksusowym są białe jak śnieg fajki z sepiolitu zwanego też pianką morską. W Turcji występują największe i najlepsze pod względem jakości złoża tego materiału. W trakcie używania pod wpływem nikotyny sepiolit stopniowo przybiera barwę mocnej czerwieni. Bazarowe półki uginają się również pod ciężarem ceramiki. Największą renomą cieszą się wyroby z Avanos w Anatolii. Z tamtego regionu pochodzą też misternie zdobione naczynia miedziane. Jeśli brakuje nam miejsca w bagażu, warto kupić choć mały tygielek do parzenia kawy po turecku. Niewiele miejsca zajmie również oko proroka (Nazar Boncugu). Turcy wierzą, że okrąg z niebieskiego szkła z białym, błękitnym i czarnym kręgiem w środku ochroni ich przed nieszczęściem. Dlatego jeszcze od czasów przedislamskich zawieszają go w domach i noszą przy sobie jako talizman. Ja nie wierzę w przesądy. Do czasu, kiedy spoglądam na moją torbę pełną pamiątek i myślę o cenie, jaką za nie zapłaciłam. Zdaję sobie sprawę, że oko proroka wyraźnie działało na korzyść tureckich kupców. Dlatego przed wyjściem z bazaru kupuję jeden taki amulet. Na przyszłość.

4 PORADY UPOLOWAĆ JAK OKAZJĘ

1. Na pierwszy spacer po sklepach nie bierz pieniędzy. Pytaj o ceny. Prędzej czy później trafisz na sprzedawcę, który, znudzony, poda prawdziwą wartość. W ten sposób będzie wiadomo, jaką cenę proponować podczas targowania się.

2. Podczas zakupów nie okazuj szczególnego zainteresowania żadnym towarem. Bez strachu rozmawiaj ze sprzedawcą. W sklepach spędzają oni cały dzień, dlatego naprawdę chcą pogadać. Przy okazji zaproponują lepsze ceny.

3. Sprzedawcy obniżają ceny pod koniec dnia i jeśli w sklepie nie ma innych obcokrajowców.

4. Najlepiej na zakupy chodzić z miejscowymi i to ich prosić o wytargowanie najlepszej ceny.

DAMASZEK

  • Mieszkańcy: 1 mln 700 tys.
  • Język: arabski
  • Religia: islam (90 proc.), chrześcijaństwo (6 proc.)
  • Waluta: 100 funtów syryjskich (SYP) = 6,62 zł

suk al-Hamidijja na terenie Starego Miasta.

meczet Umajjadów z 715 roku, chrześcijańska dzielnica Bab Tuma, kawiarnia Nufara Cafe na Starym Mieście z ostatnim damasceńskim opowiadaczem bajek.

Wbijana w Ambasadzie Syrii w Warszawie. Jednokrotna – 25 euro, wielokrotna – 40 euro. Obydwie ważne przez trzy miesiące.

Bezpośrednie połączenie od niedawna ma LOT (od 1190 zł), wygodne i tanie także Malev (od 1609 zł).

W okolicach Szaria Bahsa znajdziemy wiele tanich hotelików urządzonych w starych damasceńskich domach. Polecam Al-Haramein i Ar-Rabie.

1 kg mydła z Aleppo (ośmiobeczkowe) – ok. 400 funtów (26 zł). Kardamon – ok. 200 funtów (13 zł) za 100 g.

STAMBUŁ

  • Mieszkańcy: 11 mln
  • Język: turecki
  • Religia: islam (99 proc.)
  • Waluta: 1 turecka lira (TRY) = 2 zł

Wielki Bazar (Grand Bazaar, Kapal i Çar?i) www.grandbazaaristanbul.org

meczet Hagia Sophia, Błękitny Meczet, most Bosforski łączący Europę i Azję.

Wbijana na granicy. Kosztuje 20 dolarów lub równowartość w euro.

Bezpośrednio LOT oraz Turkish Airlines THY (od 870 zł)

Miłośnicy nocnego życia znajdą nocleg w jednym z hotel i w dzielnicy turystycznej na tyłach Błękitnego Meczetu. Ciszej jest dwa przystanki dalej przy stacji metra Sirkeci, np. Agan Hotel (135 euro za pokój 2-osobowy).

Reklama

Zdobiona ceramiczna misa kosztuje ok. 50 lirów (100 zł). Ceny ubrań i torebek to około połowy cen polskich.

Reklama
Reklama
Reklama