Reklama

Proxima b, którą odkryto w 2016 roku, krążąc wokół swojej gwiazdy, czerwonego karła, znajduje się od nas w odległości nieco ponad 4 lat świetlnych. Jak na standardy kosmiczne, to ”rzut beretem”. Włoscy naukowcy z tamtejszego Narodowego Instytutu Astrofizyki zaobserwowali zmiany w aktywności gwiazdy świadczące, że wokół niej krążyć mogłaby jeszcze Proxima c. Swoje tezy ogłosili ostatnio w czasopiśmie ”Science Advances”.

Reklama

Proxima c, jeżeli istnieje, nie jest miejscem gościnnym. Raczej na pewno nie da się tam zamieszkać. Szacowana odległość planety od jej gwiazdy, Proxima Centauri, czyni ją miejscem pokrytym lodem i otoczonym atmosferą złożoną z wodoru i helu.

Najciekawsze, co zauważa Mario Damasso, główny autor raportu, Proxima c nie powinna w ogóle znajdować się w miejscu, w którym obliczenia astrofizyków ją umiejscawiają. Super-ziemie tworzą się zwykle w okolicach tzw. linii śniegu. To najbliższa odległość od gwiazdy gdzie podczas formowania się planety następuje zestalenie wody, a także innych substancji lotnych.

Im dalej od gwiazdy, tym większa szansa na znalezienie tam np. ciekłego dwutlenku węgla, metanu czy tlenku węgla. Planety formujące się przed linią śniegu są skalnymi pustyniami, bo promieniowanie gwiazdy wymiotło większość substancji gazowych. Proxima c jest dużo dalej, niż typowe super-ziemie. Jeden rok na niej, jedno okrążenie gwiazdy, trwa 5 ziemskich.

Na to, że Proxima c istnieje wskazuje wynik badania techniką zwaną spektroskopią dopplerowską. Pozwala ona określić ruch gwiazdy wywołany grawitacyjnym oddziaływaniem planety. Każda, okrążając gwiazdę, regularnie pociąga ją delikatnie w swoją stronę. Wywołuje cykliczną zmianę pozycji gwiazdy. Niewielką, ale wystarczająca, by wpłynąć na zmianę barwy emitowanego światła.

Niestety, Damasso nie wyklucza, że druga planeta wokół Proxima Centauri to duch. Dowody wskazujące na obecność Proxima c mogą być jedynie błędnie odczytywanymi sygnałami o zachodzących zmianach w aktywności gwiazdy. Dlatego konieczna jest dodatkowa weryfikacja.

Włoscy astrofizycy pokładają duże nadzieje w teleskopie Gaia. Europejska Agencja Kosmiczna wystrzeliła to urządzenie w 2013 roku z nadzieją, że z jego pomocą zbudowana zostanie trójwymiarowa mapa naszej galaktyki. Od nieco ponad 6 lat prowadzi nad naszymi głowami dokładne pomiary astrometryczne i cyklicznie wysyła pakiety danych na Ziemię.

- Gaia cały czas nadaje i policzyliśmy, że wraz z ostatnią partią informacji będziemy mieli wystarczającą wiedzę by potwierdzić lub zaprzeczyć istnieniu Proximy c – wyjaśnił serwisowi Business Insider grecki astrofizyk Fabio Del Sordo, współautor raportu w ”Science Advances”. Kolejne pakiety danych spłyną w lecie, a potem w 2021 roku. Nie wiadomo jednak, kiedy Gaia zakończy misję.

Reklama

Istnieje szansa, że zdjęcie planecie zrobi, po uruchomieniu w marcu przyszłego roku, teleskop JWST (Jamses Webb Space Telescope). Jednak nie należy robić sobie dużych nadziei. Jego mierzące ponad 6 metrów, wykonane z berylu a pokryte złotem lustro jest niezwykle czułe na promieniowanie podczerwone, ale następca teleskopu Hubble'a może Proximy c po prostu nie wykryć, bo planeta jest aż tak zimna.

Reklama
Reklama
Reklama