W krajach UE czy Ameryce Północnej nikt nie zmusza obywateli do szczepienia się przeciw koronawirusowi, ale tylko masowe przyjęcie której z trzech (obecnie) dostępnych szczepionek pozwoli wrócić nam do „normalności”. Wiedza o ewentualnych skutkach ubocznych szczepionek jest często tym, co pozwala przekonać wątpiących.

Reklama

- Szczepionki są dobrze tolerowane, przynajmniej według aktualnie przez nas posiadanych danych. Jesteśmy w sytuacji zagrożenia życia i nie mamy żadnej linii obrony. Większość osób powinna więc się zaszczepić. Grupa tych, którzy nie powinni, jest mała – tłumaczy serwisowi CNN dr Purvi Parikh, amerykańska alergolożka z NYU Grossman School of Medicine uczestnicząca w testach klinicznych kilku szczepionek na SARS-CoV-2.

To głos z USA, gdzie właśnie zaczęto szczepić środkiem BioNTech/Pfizer, ale konsensus medycznego środowiska jest następujący: liczba osób, które z tych czy innych powodów nie powinny się szczepić na koronawirusa jest bardzo krótka. Po to prowadzi się badania kliniczne III fazy na dziesiątkach tysięcy ludzi, żeby statystyczne dane nie były tylko zbiorem domysłów ujętych w tabelce, a pokazywały realny obraz sytuacji.

Według dostępnych danych, szczepionki firm BioNTech/Pfizer, Moderna i AstraZeneca są bezpieczne. Nie piszemy nic o Sputnik V, bo Rosjanie nie zrobili testów na wystarczająco dużej liczbie osób i nie możemy ich szczepionki stawiać w rzędzie z pozostałymi dziś dostępnymi.

Ludzie uczuleni na szczepionki

W przypadku środka BioNTech/Pfizer na etykiecie i ulotce jest wyraźna uwaga, by uczuleni na szczepionki jej nie używali. Ludzie mający w przeszłości negatywne reakcje alergiczne na jakikolwiek ze składników tworzących ten środek (czy każdą inną szczepionkę), nie powinien się szczepić.

Lekarz prowadzący szczepienie powinien mieć zarówno dostęp do dokładnej historii leczenia pacjenta (gdzie wymienione są alergeny) jak i świadomość, co zawiera szczepionka którą zamierza podać. I to na lekarzach spoczywa obowiązek zadbania o zdrowie pacjentów.

W wielkiej Brytanii dmuchają na zimne i uczuleni na szczepionki nie poddawani są immunizacji. W USA z kolei mogą się zaszczepić, ale wyłącznie na własne żądanie. Do dobrej praktyki w takiej sytuacji należy obserwacja pacjenta przez 30 minut po zaszczepieniu i – tu wymóg firmy Pfizer – w miejscu prowadzącym szczepienia musi być dostępny zestaw do ratowania osoby u której wystąpił szok poszczepienny.

Alergicy

Jeżeli ktoś jest uczulony na pleśń, trawy czy środki chemiczne, może – według wyników badań klinicznych – spokojnie się zaszczepić na SARS-CoV-2. Szczepionka BioNTech/Pfizera przynajmniej testowana była też na „klasycznych” alergikach.

Ciężarne i matki karmiące piersią

Brak wystarczających danych o ewentualnych skutkach, by zakazać albo dopuścić. Lekarze nie chcą tego rekomendować, więc decyzja zostaje po stronie pacjentki. Choć testy kliniczne Pfizera nie objęły ciężarnych, to 23 uczestniczki badania zaszły w ciążę w trakcie i skutków ubocznych nie stwierdzono. W przypadku szczepionek opartych na matrycowym RNA, a nie nieaktywnych wirusach, ryzyko przeniknięcia do komórki nie występuje. Nie ma też ryzyka zmian genetycznych dla płodu.

Amerykańska organizacja skupiająca położników i ginekologów ACOG stoi na stanowisku, by nie „odmawiać ciężarnym szczepienia jeżeli tylko spełniają inne kryteria immunizacji”. Choć szczepionek typu mRNA nie testowano na matkach karmiących, według ACOG nie stanowią one żadnego ryzyka dla dziecka.

Ludzie starsi i z chorobami towarzyszącymi

Zarówno ludzie starsi jak i cierpiący na tzw. choroby towarzyszące mogą być szczepieni na SARS-CoV-2. Ci drudzy byli ujęci w badaniach klinicznych środka BioNTech/Pfizer i rezultaty szczepienia były zgodne z wynikami dla osób starszych. Osoby w starszym wieku podlegały niewielkiej liczbie lekkich i średnich efektów ubocznych, twierdzi Pfizer.

Ludzie z osłabionym układem immunologicznym

Szczepionki typu mRNA mogą być odpowiednie dla ludzi z osłabionym układem immunologicznym (na skutek choroby czy np. terapii onkologicznej), ale przynajmniej według zaleceń amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, CDC, powinna to być zawsze indywidualna decyzja pacjenta.

W teście klinicznym III fazy dla środka firmy BioNTech/Pizer brały udział osoby HIV-pozytywne z upośledzoną odpornością, ale nie zanotowano skutków ubocznych szczepienia. Brak jednak szerokich danych populacyjnych, by wyciągać konkretne wnioski odnośnie immunizacji osób o osłabionej odporności.

Rekonwalescenci COVID-19

Testy kliniczne III fazy objęły ozdrowieńców i pokazały taką samą skuteczność, jak u osób które nigdy nie chorowały. W przypadku osób przechodzących COVID-19, przed zaszczepieniem muszą zaczekać na pełne ustąpienie symptomów.

Ludzie, którym podano osocze albo przeciwciała ozdrowieńców

Brak danych dotyczących bezpieczeństwa immunizacyjnego osób którym podawano osocze ozdrowieńców lub ich przeciwciała. CDC zaleca, by okres między terapią a szczepieniem wynosił przynajmniej 90 dni.

Nastolatki

W przypadku szczepionki firm BioNTech/Pfizer można ją podawać 16- i 17-letnim osobom. W testach klinicznych brały udział 153 młode osoby i nie stwierdzono żadnych problemów. Moderna zaleca szczepienia swoim środkiem dopiero od 18. roku życia. Według CDC szczepienia osób 16-17 letnich nie powinny dawać innych objawów niż szczepienia 18-latków i starszych.

Czy jest sens brać więcej niż jedną szczepionkę?

Chwilowo planuje się w Unii Europejskiej immunizację z trzema dostępnymi środkami. Z konieczności, bo nie zawsze można kupić wystarczająco dużo dawek środka jednego typu, by wystarczyło dla każdego obywatela. Polacy, Niemcy czy Francuzi muszą brać pod uwagę, że przez pewien czas będzie dostępny tylko jeden rodzaj, ale niekoniecznie ciągle ten sam.

Przyjdzie jednak moment gdy na rynku szczepionek na SARS-CoV-2 będzie tyle, co dziś na sezonową grypę. I wówczas wiele osób będzie stawiało sobie pytanie, czy może dobrze jest zaszczepić się dwa razy. Dostępne środki te różnią się między sobą nie tylko jak Moderny i Pfizer/BioNTech, na poziomie mechanizmu wprowadzającego materiał rozpoznawczy wirusa do naszego ciała, ale różne bywają też same platformy, na których szczepionkę tworzono.

O ile zespół oksfordzki (szczepionka AstraZeneca) skorzystał z przetworzonego małpiego adenowirusa, to BNT162b2 (BioNTech/Pfizer) i mRNA-1273 nie zawierają atenuowanego ani inaktywowanego wirusa. Pacjentowi wstrzykuje się bowiem część kodu genetycznego wirusa (mRNA, matrycowe RNA), by ciało biorcy mogło wytrenować swój układ immunologiczny nie na dezaktywowanym wirusie, a jedynie na zestawie instrukcji na podstawie których patogen wytwarza tzw. białka S, swoją broń do ataku komórek infekowanego organizmu.

Zalety dodatkowego szczepienia

Przy tradycyjnych szczepionkach podawanych nam w wieku dziecięcym, kolejne dawki wstrzykiwane po kilkuletniej przerwie służą za przypomnienie dla organizmu. Układ odpornościowy wyciąga z archiwum portret wroga i wiesza go sobie znowu na ścianie. Pierwsza i druga dawka były opracowane tą samą technologią, więc osiągano efekt „odświeżenia” linii obrony.

Co jednak, gdy dwie różne szczepionki brane w odstępie czasu, nawet krótszym niż kilka lat, pochodzą z różnych platform technologicznych? W immunologii nazywa się to szczepionką z dwudawkowego heterologicznego schematu szczepień (ang. heterologous prime-boost) i dotychczasowe badania pokazują[link] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3743086/ [/LINK], że może to być bardzo dobra technika zabezpieczenia się przed chorobami jak malaria czy gruźlica.

Suma efektów

Sukces takiej mieszanej szczepionki polega na wywołaniu dwóch różnych efektów immunologicznych. W skrócie – jeden zabija wroga, drugi pomaga w walce. Taka łączona obrona może okazać się skuteczniejsza, niż tradycyjne powtórzenie dawki „tego samego”. Problem z COVID-19 czy wywołującym chorobę patogenem jest taki, że nikt nie prowadził jeszcze badań nad efektami terapii mieszanych właśnie wobec tego zagrożenia. Niestety, nie można po prostu założyć, że gdy działa z malarią, to zadziała z COVID-19.

Obecne zaleca się przede wszystkim, by po drugą dawkę szczepionki iść do tego samego lekarza/przychodni, w której było się w sprawie pierwszej. Wzięcie drugiej dawki od drugiego producenta niekoniecznie byłoby groźne, ale lepiej nie ryzykować. Kolejna sprawa, że ewentualny efekt wspomagania osiągnięty przez wymieszanie szczepionek wcale nie oznacza, że odporność utrzymałaby się dłużej niż przy tradycyjnym szczepieniu.

Brakujący element

Jak czytamy w analizie tego tematu przez „National Geograpic”, nawet odwrotnie, mogłaby trwać krócej. Wiedza o tym to obecnie brakujący element szczepiennej układanki. W tym momencie nie wiadomo nawet, jak długo utrzymywać się będzie odporność po którejkolwiek z dostępnych szczepionek. Po prostu jesteśmy na zbyt wczesnym etapie, by to wiedzieć.

- Wydaje mi się, że nie mamy jeszcze odpowiednich informacji by pozwolić ludziom na takie łączenie i mieszanie szczepionek. To nowy wirus, to nowe szczepionki. Nie ma co się śpieszyć – przekonuje w NG Angela Rasmussen, wirusolożka z Center for Global Health Science and Security na uczelni Georgetown w Waszyngtonie.​

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama