Szwajcaria na zimę: Bestie z Lötschental
Przerażające maski, zwierzęce skóry nieokrzesane maniery. Poznajcie tschäggätty, bohaterki karnawału w Lötschental.
Mroźny wieczór. Miasteczko Blatten w Kantonie Wallis tym razem nie poszło spać o godz. 20. Światła w domach są co prawda wygaszone, ale z zupełnie innego powodu. Dziś odbywa się słynna karnawałowa procesja. Po ulicach kręcą się opatuleni w koce ludzie. Napięcie rośnie. Kto z Blatten będzie w tym roku obserwatorem, a kto potworem?
Ja stoję pod kościołem. Popijam grzane wino, które kupiłam za 5 franków na rynku, ale i tak marznę. Tomek, fotograf, poszedł rozejrzeć się po miasteczku.
Mam do niego zadzwonić, jak się pojawią. One, czyli tschäggätty (czyt. czakaty).
Z grubsza wiemy, co nas czeka, byliśmy w muzeum w Kippel. To druga miejscowość w dolinie Lötschental, pełna drewnianych kilkusetletnich domów, równie bajkowa jak Blatten i dwie pozostałe Wiler i Ferden. W muzeum wystawione są maski z XX w., wcześniejsze się nie zachowały, tradycja tschäggätt była zwalczana przez Kościół. Każda maska jest z drewna, czasem ze zwierzęcymi zębami powkładanymi w szeroki, złowieszczy uśmiech. Im bardziej potworna, tym lepiej. Oprócz niej tschäggätta nosi wypchane gałganami naramienniki, dzięki temu będzie jeszcze potężniejsza. Następnie narzuca na siebie skóry, które spina grubym skórzanym pasem. Na koniec przytracza sobie wielki krowi dzwonek, który będzie wydawał dźwięk przy każdym ruchu.
Tradycja tschäggätt wywodzi się jeszcze ze średniowiecza. I wbrew pozorom nie ma korzeni w karnawale (choć odbywa się w tym samym czasie), ale z gangsterce! Mieszkańcy doliny nie zostali bowiem obdarowani przez Pana Boga po równo. Jedni żyli w nasłonecznionej, bogatszej części, inni w ciemniejszej, gdzie zbiory i humory były mizerne. Na przednówku, gdy naprawdę nie było co jeść, zdarzały się napady. A że wszyscy się znali, trzeba było sobie wymyślić przebranie. Za każdym razem inne, by nie dało się rozpoznać (dziś też co roku trzeba mieć nową maskę).
Z czasem tschäggätty, czyli tak naprawdę miejscowe chłopaki, skupiły się na kobietach. Już nie okradali, ale nacierali śniegiem i obleśnie chrząkali. A jak ktoś chciał stanąć w obronie niewiasty, był wrzucany w śnieg. Takie końskie zaloty. – Przez miesiąc włóczą się po całej dolinie – we trzech albo czterech, także za dnia. Nic nie mówią, straszą ludzi. Czasem podjadą gdzieś autobusem. Ja tam zawsze schodzę im z drogi – mówiła przewodniczka po muzeum. I wcale nie wyglądało na to, że żartuje. Zresztą zaraz zobaczymy. Dziś jest kulminacja, czyli procesja tschäggätt, która przejdzie siejąc strach przez całą dolinę. Ile ich będzie? W zeszłym roku było ponad sto. No i gdzie ten Tomek?
Nagle słyszę krowi dzwonek. W jednej z uliczek pojawia się ubrany w skóry ni to mężczyzna, ni zwierzę. Ludzie odskakują od niego na bezpieczną odległość. Nie wszyscy. Jakiś japoński turysta się zagapił i nie zszedł z drogi. Ma za swoje – ląduje w zaspie. Dzwonię do Tomka, nie odbiera. Ślę więc SMS-y.
„Już są!”, „Chodź pod kościół!”. Brak odpowiedzi. Po chwili tschäggätt jest więcej. Zbiegają się ze wszystkich stron, w pojedynkę i w grupkach. Miotają się jak dzikie zwierzęta. Doskonale weszli w swoje role, myślę. Nie wiadomo, kim są – mężczyznami, nastolatkami, kobietami (od lat 80. XX w. też mogą brać udział). Słyszę krzyk, to jedna z dziewczyn jest nacierana śniegiem. Ha, ha, to jednak zabawne! Wyciągam komórkę, żeby pstryknąć zdjęcie. I czuję na sobie czyjś wzrok. Odwracam się i widzę wielkiego chłopa w masce i kożuchu. Przestał skakać, zaczął kołysać się na boki. No dobra… Co teraz? Tschäggätta zbliża się powoli, na nic moje uniki. Przyciska mnie do wielkiej zaspy, pochrząkuje obleśnie, sięga łapą po śnieg. Tomek!!! Ratunku!!!
PS. W tym czasie Tomasz Woźny
w drugiej części miasteczka robił zdjęcia, na które właśnie Państwo patrzą.
XVII-wieczne
domy w Kippel, w Lötschental.
Zdj. z lewej: Tschäggätty w natarciu! One nie rozumieją słowa „nie” (Fot. Tomasz Woźny)
Dolina
Lötschental
no to
w drogĘ
n KIEDY: karnawał
w 2014 : 7.02 - 1.03
www.loetschental.ch
n DOJAZD: z Zurychu
pociągami do Goppenstein,
stamtąd autobusem
do doliny Lötschental.
n GDZIE SPAĆ: hotel Fafleralp
k. Blatten (5 min skuterem śnieżnym)
– klimatyczny, ze świetną kuchnią, niedrogi.
www.fafleralp.ch