Szwajcaria na zimę: Pociąg do nart
Gdyby ogłosić ranking najpiękniejszych w świecie tras kolejowych, szwajcarskie Koleje Retyckie miałyby duże szanse na zwycięstwo
Retyckie, czyli jakie? Punktualne, z panoramicznymi oknami, sunące po trasach wpisanych na listę UNESCO? Też! Ale samo słowo „retyckie” wywodzi się od łacińskiego Rheticus czy Rhaetia, antycznej krainy między Dunajem a Renem, co sprowadza się głównie do obszaru współczesnej Gryzonii. Dziś wszystko jest tam retyckie, także język (inaczej retoromański). Nic dziwnego, że również spółka kolejowa wpisała sobie ten przymiotnik w nazwę. I podbija serca turystów z całego świata.
Trasa jak zabytek
Pierwsze pociągi opatrzone logiem RhB (skrót od niemieckiego określenia Rhätische Bahn) zaczęły kursować już w 1890 r. i już wtedy były zelektryfikowane! Dzisiaj spółka użytkuje prawie 400 km torów (na marginesie mają one rozstaw dokładnie 1 m, czyli 43 cm mniej niż standardowe tory w Polsce) i kilkaset wagonów, od bardzo nowoczesnych, przez eleganckie salonki, po jeżdżące „zabytki”. Co ważne, wiele wagonów przystosowanych jest do przewozu rowerów (Szwajcaria to istny rowerowy raj), a zimą – nart (niektóre pociągi zastępują skibusy).
Do najstarszych odcinków Kolei Retyckich należy trasa Ekspresu Bernina z Chur (stolicy Gryzonii) lub Davos (tam gdzie odbywają się doroczne szczyty ekonomiczne) do położonego już we Włoszech Tirano.
W 2008 r., w stulecie jej istnienia, wpisano ją na listę UNESCO, doceniając w ten sposób nie tylko trud budowniczych, ale i osiągnięcie techniki, jakim było wybudowanie takiej drogi dobre sto lat temu. Na 144-kilometrowej trasie z Chur do Tirano mamy 196 mostów, 55 tuneli, koło Brusio spiralny (okrężny) wiadukt, często przedstawiany na zdjęciach promujących Szwajcarię, i do tego jeszcze spektakularne podjazdy (nachylenie do 70 stopni).
Po drodze charakterystyczne czerwone wagoniki wjeżdżają na przełęcz Bernina (stąd nazwa linii) znajdującą się na wysokości 2253 m n.p.m., a to przecież sporo wyżej niż nasz Kasprowy.
Nic dziwnego, że określa się tę trasę jako prowadzącą „od lodowców do palm” – po drodze rzeczywiście są lodowce, a pociąg kończy bieg na poziomie niewiele ponad 400 m n.p.m., gdzie z natury rzeczy roślinność jest dużo bujniejsza niż w górach.
Powolny Ekspres
Druga sztandarowa propozycja Kolei Retyckich to Ekspres Lodowcowy, o którym często mówi się (jak najbardziej z sympatią), że to najwolniejszy pociąg ekspresowy świata. Nikomu nie przeszkadza, że trasę, którą samochodem przejeżdża się w ciągu 4–5 godzin, pociąg pokonuje w 7,5 godziny. Chętnych nie brakuje (często trudno o miejsca, a tego typu pociągi wymagają wcześniejszej rezerwacji). W tym akurat przypadku ważne jest nie to, aby jak najszybciej się przemieścić, ale żeby mieć czas na podziwianie czy wręcz delektowanie się widokami.
Podróż rozpoczyna się z St. Mortitz, Davos lub Chur, a kończy w Zermatt, już w Kantonie Wallis, chyba że przyjmiemy wariant w kierunku przeciwnym. Widoki są wyjątkowe, bo po drodze przejeżdża się m.in. przez malowniczy wiadukt Landwasser (sześć kamiennych przęseł utrzymujących tory 65 m ponad dnem wąwozu), poza tym również przez nazywany „szwajcarskim Grand Canyonem” wąwóz Renu, no a w międzyczasie cały czas mamy, zależnie od pory roku, albo ukwiecone, albo zaśnieżone doliny, malownicze miasteczka czy zabudowane tradycyjnie wioski, no i oczywiście góry, wiele rzeczywiście pokrytych lodowcami. Z gór najwięcej emocji wzbudza przepiękny Matterhorn uważany za najczęściej fotografowaną górę świata. W orientacji pomagają rozrysowane plany trasy i audioopisy, których można wysłuchać przez słuchawki.
Właściwie przez całą drogę można nic nie robić, tylko siedząc w wygodnym fotelu, wpatrywać się w okna. Tym bardziej że jak przystało na pociąg „panoramiczny”, jest on w dużej mierze przeszklony, włącznie z dachem (!). Dzięki czemu górskie szczyty wydają się faktycznie prawie na wyciągnięcie ręki. Jeśli dodamy do tego kieliszek szwajcarskiego wina i tradycyjne wędliny i sery oferowane w pociągowym menu (oczywiście wszystko podjeżdża wprost do naszego fotela), podróż będzie jeszcze przyjemniejsza.
A co po kilku godzinach spędzonych w pociągu z widokami na góry? Możemy być pewni, że nabierzemy chęci, aby kolejnego dnia wybrać się w te góry. Już na własnych nogach!
Na zdj. poniżej: górskie miasteczko Madulain
niedaleko Engadyny.
Niżej: okolice Arosy (Fot. swiss-image.ch)
No to w drogę: Koleje Retyckie
n INFO: strona Kolei
Retyckich: www.rhb.ch.
Wiele użytecznych
informacji w języku polskim znajdziemy, wchodząc
na www.MojaSzwajcaria.pl.
Rezerwacje miejscówek i sprzedaż
biletów w Polsce: www.swisstravelsystem.pl