Reklama

Eksperci są zdania, że 14 mieszkańców Miami i okolic, którzy na miejscu zarazili się wirusem Zika, to pierwsze ofiary amerykańskich komarów. Wydarzenia są potwierdzeniem tego, co eksperci w zakresie zdrowia publicznego przewidywali od miesięcy: tego lata w Stanach Zjednoczonych Zika przestanie być jedynie przywożoną chorobą z importu, a zacznie być przekazywana lokalnie.

Reklama

Jednak odzew na odkrycia z Florydy – w piątek doniesiono o czterech przypadkach, dzisiaj o kolejnych dziesięciu – przesłonił inne wydarzenie. Amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (ang. Centers for Disease Control and Prevention, CDC) potwierdziły to, co przewijało się w dyskusjach nad wirusem od jakiegoś czasu – Zika jest w gruncie rzeczy chorobą przenoszoną płciowo.

Eksperci ds. zdrowia publicznego wiedzą teraz, że wirus Zika może być przenoszony w płynach ustrojowych pomiędzy dwoma mężczyznami oraz kobietą i mężczyzną. Chociaż nie zgłoszono jeszcze takiego przypadku – eksperci zakładają, że wirus tak samo może być przekazywany pomiędzy kobiecymi partnerkami.

Póki co na terenie kontynentalnych Stanów Zjednoczonych potwierdzono 15 przypadków wirusa przenoszonego drogą płciową. Wszystkich przypadków infekcji jest 1657. (W Portoryko, gdzie wirus rozprzestrzenia się bardzo szybko – do 29 lipca odnotowano 4 684 przypadki– nie wykonano jednak analiz pod kątem przenoszenia go drogą płciową).

Zaktualizowane zalecenie CDC – po tym, jak dwa tygodnie temu odkryto, że w Nowym Jorku kobieta przekazała wirusa mężczyźnie podczas stosunku płciowego – to rozwinięcie wcześniejszego zalecenia o ochronie kobiet w ciąży. Teraz agencja podaje: „mężczyźni i kobiety, którzy chcą obniżyć ryzyko zarażenia się wirusem Zika drogą płciową powinni w czasie stosunku płciowego w konsekwentny i prawidłowy sposób stosować mechaniczne środki antykoncepcyjne. W przeciwnym razie zaleca się zaprzestanie odbywania stosunków płciowych w momencie, jeśli jeden z partnerów podróżował lub mieszkał na obszarze aktywności wirusa Zika.

Sens nowego zalecenia jest dwojaki: chodzi o ochronę kobiet w ciąży oraz próbujących zajść w ciążę przed wyniszczającą wadą okołoporodową; chodzi również o zwolnienie tempa przenoszenia wirusa Zika przez zarażonych podróżnych na resztę populacji. Jednak wykrywanie i zapobieganie przenoszeniu wirusa jest utrudnione, ponieważ cztery z pięciu zarażonych osób nie mają żadnych objawów.

- Jesteśmy odrobinę sfrustrowani tym, że Zika nie jest traktowana jako choroba przenoszona drogą płciową – podkreśla w rozmowie telefonicznej William Smith, dyrektor wykonawczy w Narodowej Koalicji Dyrektorów ds. Chorób Przenoszonych Drogą Płciową– podczas gdy istnieją wiarygodne dowody na to, że zakażenie drogą płciową jest tak samo ważne przy zapobieganiu rozprzestrzeniania się wirusa, jak przenoszenie go przez komary.

Sponsorowane przez CDC oznaczenia na lotniskach, podkreśla Smith, dotyczą unikania ukąszeń i używania środków przeciw komarom. Nie ma na nich wzmianki o prezerwatywach. – Mamy świetne narzędzie, by zapobiegać rozprzestrzenianiu się choroby – dodaje.

John Brooks, lekarz zajmujący się sekcją przenoszenia płciowego wirusa Zika w ramach CDC powiedział w rozmowie telefonicznej, że agencja zamierza dodać drogę płciową do sposobów przenoszenia choroby . Powiedział, że takie przypadki odnotowano w dziesięciu innych krajach, a w Stanach Zjednoczonych pierwszy znany przypadek przenoszenia choroby drogą płciową (u powracającego do domu badacza chorób tropikalnych) zgłoszono w 2008 roku.

Przed wybuchem epidemii w Ameryce Południowej, nie było wystarczających badań nad wirusem Zika, ani nad metodą przenoszenia go drogą płciową – twierdzi Brooks. Jednak nawet opierając się o te przeprowadzone badania, wydaje się jasne, że wirus Zika może utrzymywać się w płynach ustrojowych dłużej niż we krwi, skąd przenoszą go komary. Niektóre badania na małą skalę wykazują, że zaleganie wirusa w moczu i ślinie może trwać do 21 dni, a z najnowszych badań wynika, ze wirus pozostaje również w śluzie szyjkowym.

Największe ryzyko zarażenia prawdopodobnie występuje w spermie: badania pokazują, że ślady molekularne po wirusie, choć niekoniecznie zakaźne, utrzymują się w nasieniu aż 93 dni. Jednak póki co brakuje badań, które wyjaśniłyby, jak długo takie ryzyko zarażenia trwa i czy trwałoby tak samo długo u ludzi nie wykazujących żadnych objawów zarażenia.

Źródło: National Geographic News, pełna wersja artykułu znajduje się tutaj.

Tekst: Maryn McKenna


Jakie uczucia towarzyszą ci, gdy przelatujesz szybowcem nad Himalajami? Posłuchaj opowieści Sebastiana Kawy!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama