Reklama

Celem wyprawy było zdobycie dwóch ośmiotysięczników Gaszerbrum I i Gaszerbrum II w jednym sezonie i przygotowanie do ewentualnych wypraw zimowych.
Artur Hajzer i Marcin Kaczkan wspólnie zdobywali szczyt Gasherbrum I (8068 m), jednak z powodu silnego wiatru przerwali atak szczytowy i zawrócili.
Do wypadku doszło w okolicy drugiego obozu pod Gaszebrumem I. Najprawdopodobniej Kaczkan i Hajzer odpadli od ściany szczytu.

Reklama

Początkowo wydawało się, że to Kaczkan jest w gorszej sytuacji.
- Kaczkan spadł, ale chyba nie odniósł większych obrażeń - powiedział Krzysztof Wielicki w rozmowie z reporterem TVN24. Z najnowszych informacji wynika, że Marcin Kaczkan przebywa w obozie na wysokości 6500 metrów, zajęli się nim rosyjscy himalaiści. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Brakuje jednak informacji na temat Artura Hajzera - Rosjanie opiekujący się Kaczkanem przekazali słowa Marcina: Artur nie żyje - mówi Krzysztof Wielicki.

Z dotychczasowych informacji wynika, że Kaczkan i Hajzer odpadli od ściany Gaszerbruma I (8068 m.n.p.m).
Krzysztof Wielicki jest w stałym kontakcie z bazą pod Gaszerbrumem. Rozmawiał z opiekującymi się Marcinem Kaczkanem himalaistami i przekazał TVN24 jego słowa:

Przez długi czas pojawiały się sprzeczne komunikaty i nie do końca było wiadomo co się właściwie stało. Wczoraj udało się jednak skontaktować z Kaczkanem za pomocą telefonu satelitarnego. Wyjaśnił, że był świadkiem, jak Hajzer przelatuje obok niego w czasie zejścia kuluarem. Upadku z dużej wysokości nie mógł przeżyć. Jego ciało zostało już zidentyfikowane.

Po południu pojawił się jednakm oficjalny komunikat ws. wyprawy:

"W niedzielę 7 lipca Artur Hajzer i Marcin Kaczkan wyszli z obozu III (7150 m) by zdobyć szczyt Gasherbrum I (8068 m). Po osiągnięciu wysokości 7600 m z powodu silnego wiatru przerwali atak szczytowy, zawrócili. Dotarli do obozu III ( 7150 m) i za pomocą radiotelefonu połączyli się z bazą, z kucharzem wyprawy, informując, że schodzą do obozu II (6400m) i wszystko jest w porządku"

Artur Hajzer podczas Zimowej wyprawy na Braod Peak 2008

"Również w niedzielę o godz. 11 polskie czasu (godz. 14 czasu miejscowego) Izabela Hajzer otrzymała od męża sms w którym napisał: "Marcin Kaczkan spadł kuluarem japońskim". Od tego czasu nie udało się nawiązać kontaktu z Arturem Hajzerem. Rozpoczęto akcję ratunkową, którą z bazy pod Gaszerbrumami kieruje kierownik niemieckiej wyprawy Thomas Laemmle. W nocy z niedzieli na poniedziałek wysłano ekipę tragarzy wysokościowych, której celem było dotarcie do obozu II (6400 m). Z powodu silnego wiatru i podającego śniegu dotarli tylko do obozu I i zawrócili do bazy. W nocy z poniedziałku na wtorek pogoda poprawiła się. Z obozu I (6000 m) wyszła grupa wspinaczy rosyjskich, która rano dotarła do obozu II i odnalazła w nim Marcina Kaczkana" - głosi komunikat.

Reklama

Artur Hajzer był bardzo zasłużonym polskim taternikiem, alpinistą i himalaistą, twórcą projektu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, kierownikiem wypraw działających w ramach tego projektu. Był członkiem Kapituły Nagrody Środowisk Wspinaczkowych "Jedynka”, aż do jej rozwiązania w 2011.
Miał dwóch synów: starszego Filipa i o 8 lat młodszego Jakuba oraz żonę Izabelę.

Reklama
Reklama
Reklama