Tyniecka Grupa Rowerowa pozdrawia z Albanii, Macedonii oraz Grecji
Kolejna relacja z rowerowej wyprawy.
14.09.11 Środa
We wtorek wieczorem dajemy skusić się na pyszne lody jogurtowe w centrum Tirany. Niestety szybko się okazuje że nasze żołądki odwykły od słodkich smakołyków. Tym samym z przyczyn nie zależnych od nas, ze stolicy Albanii wyruszamy dopiero późnym popołudniem i robimy tylko 45 km. Trasa bynajmniej nie była polecana przez polskiego konsula - kręta i wąska droga pnąca sie po górach - ale dla widoków warto!:) Nocleg znajdujemy w pierwszym domu jaki napotykamy po zjeździe z gór - tuż przed przemysłowym miastem Elbasan. Furtkę otwierają nam małe dziewczynki Angela i Alexandra. Jak już wcześniej wspominaliśmy Albańska gościnność nie ma sobie równych. Zostajemy zaproszeni na balkon domu, gdzie zostajemy poczęstowani lokalnym piwem. Odwdzięczamy się owocami:) Noc upływa spokojnie.
15.09.11 Czwartek
O 7 rano żegnamy wspaniałych gospodarzy z Elbasanu i ruszamy w kierunku granicy z Macedonia. Po drodze mijamy dużo bunkrów - szacuje sie ze w całej Albanii znajduje sie blisko 600 tys. Obiektów tego typu, wybudowanych za rządów Envera Hodzy. Tuż po przekroczeniu granicy zjeżdżamy bardzo ostro w dół (10% nachylenia) To nam się podoba! Dojeżdżamy do turystycznej miejscowości Struga, gdzie postanawiamy zjeść pizze i poszukać noclegu. Śpimy na plaży nad Jeziorem Ochrydzkim.
16.09.11 Piątek
Na początek weekendu wjeżdżamy do Ochrydy tętniącej zyciem od wczesnych godzin porannych. Swoje pierwsze kroki kierujemy do serwisu rowerowego, gdzie lokalny mechanik dokonuje napraw naszych rowerów - centrowanie kół i regulacji przerzutek. Potem zwiedzamy malownicze uliczki starego miasta, podziwiając jednocześnie jezioro ochrydzkie. Późnym popołudniem idziemy spróbować lokalnych przysmaków. Miasto roi się od grupek ludzi wymalowanych w barwy narodowe. Dopiero w restauracji dowiadujemy sie, ze za pół godziny rozpoczyna się bardzo ważny mecz koszykówki pomiędzy Hiszpanią a Macedonią. Zwiedzając miasto co jakiś czas z pobliskich barów dobiegają głośne okrzyki i brawa. My natomiast cieszyliśmy sie z piękna zabytków jakie oferuje letnia stolica Macedonii. Wieczorem od pary spotkanych hiszpańskich sakwiarzy dowiadujemy sie, że Macedonia przegrała kilkoma punktami, a nasi hiszpańscy znajomi zażartowali, że teraz będą podawać się za Włochów.
17.09.11 Sobota
Plan na dzisiaj: zwiedzamy znajdujący się tuż przy granicy z Albanią klasztor świętego Nauma. W mieście, na stromym zboczu, majestatycznie wznosi się stara cerkiew która pełni bardzo ważną role dla Grekokatolików. Przed świątynią i w jej okolicy spacerują pawie - które są chętnie dokarmiane przez turystów. Mieliśmy dzisiaj sposobność pomóc naszemu rodakowi który zgubił portfel wraz z wszystkim dokumentami, a który my znaleźliśmy. Dzięki temu mógł kontynuować swoja podróż autostopem do Grecji. Resztę dnia spędziliśmy wspinając sie na gore - podjazd liczył kilkanaście kilometrów i był bardzo wyczerpujący. Na domiar złego gdy zapadał zmrok, Pawel przebił dętkę co wymusiło na nas jazdę w nocy. Warto wspomnieć, że gdy staliśmy na poboczu naprawiając koło wielu kierowców zatrzymywało się pytając czy mogą nam jakoś pomóc.
18.09.11 Niedziela
Dzień rozpoczynamy wjeżdżając do Bitoli - drugiego co do wielkości miasta w Macedonii. Naszą uwagę przykuła cerkiew św. Dymitra w której kręcono film Peacemaker - dzięki temu mieliśmy deja vi, czuliśmy się, jakbyśmy odwiedzali te świątynię po raz wtóry. A kilkanaście kilometrów za Bitola wkraczamy wrzeszczcie do upragnionej Grecji! Pierwszą noc na greckiej ziemi spędzamy w altance we Florinie, gdzie śpi nam nad wyraz wygodnie.
19.09.11 Poniedziałek
Kierujemy się na południe. Od razu zaczynam dostrzegać uroki jazdy w Grecji - mały ruch i bardzo dobre drogi, a do tego wszystkiego piękne widoki. Tę sielankę zakłócają jedynie wizje czekających nas podjazdów. Góry pięne i bardzo wysokie- 1867 m.n.p.m które dają nam sie we znaki. Późnym popołudniem zaczyna sie chmurzyć, a wieczorem rozpoczyna się prawdziwa ulewa - tego sie tu nie spodziewaliśmy. Schronienie znajdujmy na stacji benzynowej. Noc spędzamy miedzy dystrybutorami - diesla i benzyny bezołowiowej super 95.
20.09.11 Wtorek
Rano słowami: no problemo, no problemo! budzi nas właściciel stacji. Padający deszcz w dalszym ciągu nie zmył zdziwienia z naszych twarzy. Ciągle nie możemy uwierzyć w to że o tej porze w Grecji są takie ulewy. Właściciel stacji widząc nasze zatroskane miny częstuje nas kawą, która dodaje nam siły na dalsza podrożą. Mokry asfalt i kręte serpentyny są dla nas nie lada wyzwaniem - chwila nie uwagi kosztuje Antka potarganie kurtki i przedziurawienie sakw. Na szczęście nie odnosi poważniejszych obrażeń. 30 kilometrów przed Metorami ponownie rozpętuje się ogromna burza - dojeżdżamy przemoczeni i zmarznięci. Noc spędzamy na campingu.
21.09.11 Środa
Dzień wita nas piękną, słoneczną pogodą. Wprost idealny czas na zwiedzanie słynnych klasztorów w Meteorach. Wiedzie do nich długa kręta droga - już to budzi nasz podziw dla mnichów którzy kilkaset lat wcześniej zdecydowali się tu wznieść świątynie. Postanawiamy zobaczyć dwa klasztory: Wszystkich Świętych i Wielki Meteor. Obydwa imponują zarówno wielkością, jak i widokami które się z nich roztaczają. Trudno uwierzyć, że to dzieło rąk ludzkich.
22. 09.11 Czwartek
Po noclegu na placu budowy ruszamy w kierunku Lami. Droga początkowo przypomina stepy z amerykańskich filmów, nie możemy uwierzyć, że w Grecji może być tak płasko! W Karditsię mamy okazje spróbować lokalnego ciasta nadziewanego orzechami, które otrzymujemy od przyjaciółki naszego fotografa.
Niestety, wspomniane równiny bardzo szybko przeobraziły się w wysokie pasma górskie, które dały nam w kość. Podczas poszukiwania noclegu trafiamy na zakład wulkanizacyjny, okazało się jednak, że ma innych lokatorów- szczury. Ruszamy dalej w poszukiwaniu czegoś bardziej przyjaznego :)
23.09.11 Piątek
Odwiedzamy słynne Termopile, gdzie 300 Spartan heroicznie broniło się przed wielką armią perską. Ciężko uwierzyć, że to miejsce było wąskim przesmykiem o ogromnym znaczeniu strategicznym. Współcześnie zbocza gór nie są zbyt trudne do pokonania, a odległość od morza jest na tyle duża, ze spartanie nie byliby w stanie stawić czoła armii Kserksesa - króla Persji.
Termopilna to lecznicze gorące źródła, w których zażyliśmy kąpieli. Co prawda zapach siarki nie jest zbyt przyjemny, ale warto choć na chwilę wejść pod gorący wodospad.
Nocleg spędzamy w gaju oliwnym, których w Grecji nie brakuje.
24.09.11 Sobota
Wjeżdżamy do Delf gdzie w muzeum podziwiamy wykopane pozostałości greckich świątyń. Niedaleko znajduje się reszta kompleksu Delf, gdzie można zobaczyć ruiny ogromnej świątyni Apolla, w podziemiach której znajdowała się słynna wyrocznia. W pobliżu widzieliśmy pozostałości starożytnego teatru mieszczącego 5000 widzów, którzy oprócz sztuki mogli podziwiać malownicze widoki rozpościerające się w tle.
Po drodze odwiedzamy także świątynię Ateny, która zbudowana została na miejscu gdzie kilka tysięcy lat temu Grecy oddawali cześć Matce Ziemi.
Tym razem noc spędzamy w małej, lokalnej wytworni wina, gdzie gospodarze częstują nas butelka swojego specjału.
25.09.11 Niedziela
Noc w winiarni nie trwa długo. Wstajemy przed świtem, ponieważ praca dla naszych gospodarzy rozpoczyna się od samego rana (6:00). Ma to jednak swoje plusy - około godziny 15 mamy już przejechane ponad 125 km. Mamy więc czas, by odpocząć w Elesfinie. Podczas krótkiego odpoczynku przed kościołem, mieliśmy okazje zobaczyć jak wygląda chrzest w obrządku grekokatolickim, a rodzice chrzestni częstują nas lodami oraz dają mały prezent, który każdy z gości dostaje na pamiątkę tego wydarzenia. Pod koniec dnia przejeżdżamy jeszcze kilka kilometrów by być bliżej greckiej stolicy.
26.09.11 Poniedziałek
Rankiem pokonujemy bardzo ruchliwa drogę wiodącą do Aten. Ogrom miasta i gwar na ulicach powodują, że tracimy orientacje, a tym samym gubimy drogę. Drogowskazem okazuje się być skarb antycznej Grecji - Akropol. Sam Akropol zachwyca swoja monumentalnością. Rysą na szkle są jednak rozstawione dookoła rusztowania i dźwigi, które psuja klimat tego miejsca. Swego czasu budowa Świątyni Ateny pochłonęła niebagatelną kwotę 12 mln drachm, co stanowiło czteroletni budżet Związku Morskiego Aten. Na szczęście my jako studenci, mogliśmy zobaczyć to wszystko za darmo.
Wieczorem na ulicach słuchać krzyki oraz huk petard- zwiastun jutrzejszego strajku.