Reklama

Czy w obliczu tak wielu problemów, do których doszło w wyniku wyjątkowo surowej zimy, można znaleźć jakieś plusy? Zdaniem brytyjskich naukowców: TAK.
Przewidują oni jesienny "baby boom" spowodowany surową zimą z początku stycznia. Co jest przyczyną tych, tak intensywnych uciech cielesnych, którym oddają się teraz Brytyjczycy? Wiele gospodarstw w Wielkiej Brytanii od pewnego czasu pozbawionych jest ogrzewania, telewizji i radia na skutek styczniowych cięć w dostawach prądu. Ludzie siedzą w domu, a wolny czas trzeba przecież jakoś zagospodarować. Jak zauważa główny ekonomista firmy prognostycznej IHS Global, nietypowe warunki pogodowe mają bardzo duży wpływ na liczbę poczęć. - Jeżeli dwoje ludzi zostało zasypanych i odciętych od świata, to niektórzy, dla zabicia czasu, sami znajdą sobie rozrywkę – zauważa.
Do niezwykle silnych ataków zimy dochodzi co pewien czas i nie jesteśmy w stanie im zapobiec. Na przełomie 1564-1565 roku doszło do najdłuższej i najsurowszej zimy, która zaatakowała północną Europę, dając początek tzw. małej epoce lodowcowej. Przez kolejnych 150 lat Stary Kontynent nawiedzały niezwykle mroźne zimy, w wyniku których powtarzały się nieurodzaje, a alpejskie lodowce schodziły w doliny niszcząc pastwiska, gospodarstwa i krajobraz. Do kolejnej fali silnych mrozów doszło w Europie na początku XIX w. Wystarczy wspomnieć, że lata od 1810 do 1819 roku były w Anglii najzimniejszym okresem od XVII w., a armia francuska, która w 1812 r. stanęła u stóp Moskwy, została pokonana przez niezwykle ostry atak zimy, zwany przez Rosjan „generałem mrozem”. Do najstraszniejszej zamieci śnieżnej doszło jednak w 1888 r. w Nowym Jorku. Funkcjonująca od kilku lat kolej nadziemna została zablokowana przez śnieg, a ludzie dojeżdżający do miasta uwięzieni przez kilka dni w jej wagonach, kable telegraficzne zostały zerwane, a w centrum miasta wysokie zaspy śnieżne uniemożliwiały poruszanie się tramwajów konnych. Częstym, niezwykle makabrycznym obrazkiem, były wystające spod śniegu zamarznięte ludzkie i końskie zwłoki. W ciągu tygodnia zginęło wówczas około 400 osób, a 198 statków, stojących na kotwicy w nowojorskim porcie, zostało zatopionych lub uszkodzonych.

Reklama

Tekst: Agnieszka Budo

Reklama
Reklama
Reklama