Margaret w podcaście „National Geographic Polska”: w Andaluzji czuję się już u siebie
O tacie, który otworzył cukiernię w Maladze, o pierwszej poważnej podróży, o słodkiej ruderce na wybrzeżu Costa del Sol, ale też o tym, gdzie zjeść najlepsze tapasy i obejrzeć pokaz flamenco – rozmawiamy z Margaret w kolejnym podcaście National Geographic Polska.
- Agnieszka Michalak
W tym artykule:
- Dlaczego dom w Hiszpanii to dobry pomysł?
- Czy łatwo kupić dom w Andaluzji?
- Pierwsza poważna podróż Margaret a polska cukiernia w Maladze
Wstaję rano i widzę z okna Gibraltar – uśmiecha się Margaret. Piosenkarka dorastała w Ińsku – małej miejscowości niedaleko Szczecina. – Odkąd pamiętam otaczała mnie społeczność napływowa, ludzie stale się zmieniali, jedni wyjeżdżali, inni się sprowadzali. Chyba i ja nigdy nie zapuściłam tam korzeni. Od zawsze rwało mnie dalej. Ale paradoksalnie, czym jestem dalej, tym mocniej zauważam swoją polskość. Doceniam ją i lubię. Kiedy mieszkam w Hiszpanii, a przenosimy się tam na okres jesienno-zimowy, brakuje mi nadwiślańskiej pracowitości, lojalności, hardości – opowiada.
Dlaczego dom w Hiszpanii to dobry pomysł?
– Jestem meteopatką – tłumaczy Margaret - Pogoda bardzo wpływa na moje życie i postrzeganie rzeczywistości. M.in. dlatego wspólnie z Piotrkiem (partner artystki – red.) kupiliśmy dom w Hiszpanii.
Na pytanie, dlaczego Andaluzja, piosenkarka odpowiada: – Bardzo ciekawi mnie złożona kultura tego kraju, lubię jego język, którego się intensywnie uczę. Sporo słucham latynoskiej muzyki. My Polacy mamy też podobny do Hiszpanów temperament. I to wciąż Europa, czyli jest blisko – dzięki pomocy znajomych pakujemy nasze cztery psy oraz kotkę Limę i wyjeżdżamy. Zwierzaki kochają tam być, zwłaszcza Lima – jest wprost zachwycona plażą. Całymi dniami wygrzewa się na słońcu. Chyba też go potrzebuje.
Czy łatwo kupić dom w Hiszpanii?
Margaret mówi zdecydowane: Tak! I dodaje: Papierologia związana z kupnem mieszkania jest w tej chwili bardzo uproszczona. W naszym przypadku cała procedura zamknęła się podczas jednego dnia i spotkania z agentką. Polecieliśmy, obejrzeliśmy jedno mieszkanie i od razu wiedziałam, że tu chciałabym zamieszkać – śmieje się piosenkarka.
– Dom jest usytuowany na plaży, przypomina słodką ruderkę. Żaden luksus. Z dachu rozpościera się przepiękny widok na morze, w środku tarasu wyrasta drzewo. Codziennie rano na śniadanie i kawę chodzę do lokalnego baru na plaży. Wita mnie tam starsza pani, i zawsze mówi: Hola! Cómo siempre? A ja odpowiadam: Si si, cómo siempre! (pol. To, co zwykle). Ten lokalny klimat sprawia, że czuję, że jestem u siebie. Mam też sąsiadkę Carmen, codziennie rano chodzimy wspólnie na spacery z psami. Carmen mówi po hiszpańsku, ja udaję, że wszystko rozumiem.
Pierwsza poważna podróż Margaret a polska cukiernia w Maladze
– Któregoś dnia mój tata, który wiele lat był dyrektorem szkoły, postanowił rzucić wszystko i… otworzyć cukiernię w Maladze – śmieje się piosenkarka.
– Nie, nigdy nie piekł ciast. Nie znał się też na gastronomii. Po prostu przyszedł mu do głowy pomysł i postanowił go zrealizować. W tym jestem do niego podobna. Lubił słodycze i ciągnęło go słońca – tak jak mnie. Zresztą dzięki temu szalonemu pomysłowi ojca odbyłam jako nastolatka swoją pierwszą poważną podróż samolotem. Całą rodziną go wspieraliśmy, dlatego jak tylko skończył się rok szkolny, postanowiłyśmy z przyjaciółkami przekonać się, jak działa polska cukiernia w Hiszpanii. Niestety tata nie miał drygu do prowadzenia takiego interesu. Nie znał się na ludziach, wszystko wymknęło się mu spod kontroli. Po sześciu miesiącach wrócił. Ale swoją pierwszą podróż zdążyłam odbyć. I zakochałam się wtedy w Maladze.
A gdzie w Andaluzji zobaczyć pokaz flamenco, i w których miejscach zjeść najlepsze tapasy? Odsyłamy do podcastu z Margaret.
Cała rozmowa do wysłuchania w playerze na górze strony. Odcinki naszych wideopodcastów są również dostępne na YouTube i na Spotify.