Jeśli nic nie zrobimy, nie będzie słoni
Nie da się pozyskać ciosu od żywego słonia. Może to jest ta informacja, którą wy, dziennikarze, powinniście powtarzać? – mówi Lamine Sebogo, ekspert ds. słoni afrykańskich.
Lamine Sebogo pochodzi z Burkina Faso. Szefuje Programowi Ochrony Słoni Afrykańskich World Wide Fund for Nature. Spotkaliśmy się, gdy kilka tygodni temu odwiedził Warszawę.
Na słynnym zdjęciu ostatniego nosorożca białego północnego o imieniu Sudan, zwierzę ma uzbrojoną obstawę. Czy taka przyszłość czeka również słonie?
Lamine Sebogo: Afrykańskie słonie znajdują się pod presją. Wciąż jest ich około pół miliona, jednak liczba ta maleje dramatycznie szybko. Dla przykładu, między 2010 a 2012 rokiem populacja słoni w Afryce Środkowej zmalała o 60 proc. Ostatnio również rząd Tanzanii przyznał, że kraj ten stracił 60 proc. swoich słoni w zaledwie pięć lat. A żyła tam największa ich populacja, jeśli nie liczyć tej w Botswanie! To wszystko wiemy. Jeśli więc szybko nie zajmiemy się tą sprawą, słoń nie będzie miał przyszłości.
(Czytaj też: Na tropie kości słoniowej. Śledztwo National Geographic)
Kiedy pożegnamy ostatniego?
Nie jesteśmy w stanie tego powiedzieć, bo nie wiemy, jak duża jest ta presja. To się nie wydarzy jutro czy za miesiąc, ale może za pięć lat? Za 20? Powtórzę – jeśli nie zrobimy nic w temacie słoni, nie będą miały przyszłości.
Kłusownictwo jest głównym wyzwaniem?
Najważniejszym, ale nie jedynym. Kłusownictwo wywołane jest popytem na kość słoniową w krajach Azji Południowo-Wschodniej, jak Tajlandia czy Chiny. Drugi problem to utrata siedlisk. Mamy wiele nowych źle zaplanowanych inwestycji infrastrukturalnych, które nie biorą pod uwagę wpływu na środowisko. Konflikt na linii człowiek – słoń bierze się stąd, że ten ostatni jest zwierzęciem o dużym zapotrzebowaniu na przestrzeń.
(Czytaj też: Dlaczego giną tygrysy?)
A co robią rządy państw afrykańskich, by ratować słonie?
Naprawdę się starają. Fakt, że już dawno temu zaplanowały wiele przestrzeni przeznaczonej dla słoni, jest warty odnotowania. Niektóre z nich łożą dziś dużo pieniędzy na ochronę słoni. Inne unowocześniają swoje prawo w tych kwestiach, nakładają bardzo wysokie kary na kłusowników, współpracują z sąsiadami przy kontrolach granicznych. Są znaki politycznej woli. Jednak poziom zagrożenia wskazuje, że Afryka sama nie poradzi sobie z problemem. Potrzebujemy pomocy środowisk międzynarodowych, choćby z Polski, oraz organizacji zajmujących się ochroną środowiska. Chodzi m.in. o dostarczanie technologii, ekwipunku i szkolenie ludzi, którzy na co dzień na pierwszym froncie walczą z kłusownikami. To jest problem globalny i wymaga globalnego podejścia.
Czy któreś afrykańskie kraje radzą sobie z nim lepiej od innych?
Nie wskażę ich jednoznacznie, bo wiele zależy od możliwości danego kraju, zasobów ludzkich czy finansowych. Kluczowa jest współpraca z lokalnymi społecznościami i to świetnie udaje się choćby w Namibii czy Kenii. Inne kraje starają się brać z nich przykład. Uświadomiło nam to, że to właśnie interes lokalnej społeczności powinien stać w centrum działań na rzecz ochrony gatunków flagowych, takich jak słoń czy nosorożec.
Kto zarabia na kłusownictwie?
Są dwa rodzaje graczy na rynku kości słoniowej. Po pierwsze kraje konsumenckie, w których rośnie popyt. To głównie państwa w Azji, jak wspomniane już Chiny czy Tajlandia. Współpracują one z krajami tranzytowymi, z których kość pochodzi lub przez które wyłącznie jest przerzucana. To na przykład Kenia, Mozambik, Uganda, Tanzania. Połowa kości słoniowej z dorzecza Kongo trafia do Azji właśnie przez te kraje. Wiele z nich posiada własne populacje słoni. Innymi dostawcami są Kamerun, Gabon, Demokratyczna Republika Konga. Ciekawym przypadkiem jest Nigeria, która własnych słoni nie posiada prawie wcale, jest za to ważnym kanałem przerzutowym.
(Czytaj też: Parada tęczowych słoni)
Wydaje się, że duży wpływ ma na to destabilizacja polityczna północy kraju, gdzie rządzi terrorystyczna organizacja Boko Haram?
Handel kością słoniową to w dużej mierze problem bezpieczeństwa, bo destabilizuje regiony. Jeśli spojrzymy na niestabilne politycznie kraje, gdzie mamy do czynienia z siłową władzą, jak Demokratyczna Republika Konga czy Sudan, zrozumiemy, że te uzbrojone grupy budują swój potencjał militarny na przemycie kości słoniowej. Owa kość jest więc w stanie zdestabilizować kraj, region, a nawet cały świat. Asz-Szabab w Kenii, Boko Haram w Nigerii handlują ciosami, by rozwijać się militarnie.
Zarabia się tylko na ciosach?
Kość słoniowa to główny towar. Co ważne – nie można zdobyć ciosu, nie zabiwszy wcześniej słonia. Nie pozyska się go od żywego zwierzęcia. Może ludzie, do których te ciosy trafiają, nie mają tego świadomości? Może to jest ta informacja, którą wy, dziennikarze, powinniście powtarzać?
– rozmawiał Adam Robiński