Gdzie uprawia się kardamon?

Staliśmy wraz z Lang w dolinie, gdy nagle znikąd pojawił się człowiek z wiatrówką w dłoni. Zapowiada się interesująco, pomyślałem.

Reklama

– Cześć. Zgubiliśmy się – powiedziała Lang. Miała na sobie ręcznie tkaną tradycyjną bluzkę, spodnie i gumowce. – Widziałeś może moich krewnych? Siedmiu mężczyzn i dwie kobiety?

Aby dotrzeć w to miejsce, spędziliśmy dzień, pokonując na motorach wyboistą górską przełęcz, brodząc w wodzie po kolana, pnąc się pod górę krętymi ścieżkami i schodząc z drogi jadowitemu wężowi. Byliśmy już blisko celu – czarnego lasu kardamonowego porastającego wzgórze nieopodal, ale nie mogliśmy namierzyć prowadzącej tam ścieżki ukrytej pośród zarośli i dzikich kwiatów. Mąż Lang, Duong, odbił z drogi, aby poszukać dojścia.

Jak się okazało, Lang i myśliwy pochodzili z tej samej wioski leżącej nieopodal Parku Narodowego Hoang Lien. Mężczyzna uprawiał kardamon w parku od wielu lat i doskonale wiedział, gdzie rozbiła obozowisko rodzina Lang.

Zapuściliśmy się w głąb parku skalistych gór i dolin znajdującego się niedaleko granicy Wietnamu z Chinami, aby zobaczyć, jak zbierany jest kardamon w naturze. Giang Thi Lang i Nguyen Danh Duong są przewodnikami górskimi z pobliskiego miasta Sa Pa. Rodzina Lang uprawia kardamon w górach Hoang Lien od końca XX w. Teraz młodszy brat Lang, Cho, który prowadzi coroczną rodzinną wyprawę po zbiory, zgodził się zabrać mnie ze sobą.

Zbocza gór Hoang Lien zostały po raz pierwszy obsadzone czarnym kardamonem pod koniec XX w. jako alternatywa dla opium, który niegdyś był filarem gospodarki kolonialnych Indochin. Jednocześnie park narodowy jest symbolem powojennych wysiłków Wietnamu mających na celu ochronę jego zróżnicowania biologicznego. Tu rodzi się pytanie: jak miejsce to może być jednocześnie rezerwatem przyrody i obszarem rolniczym?

Hodowcy czarnego kardamonu udają się w góry Parku Narodowym Hoang Lien, niedaleko granicy Wietnamu z Chinami. / Photograph by Ian Teh

Zastosowania kardamonu: do czego służy kardamon?

Rozpocząłem moją podróż od Hanoi, ponad 300 km na południowy wschód stąd. Na targu nieopodal mojego starego mieszkania kupiłem sześć strąków czarnego kardamonu za 9000 wietnamskich dongów (1,50 zł). Były mniej więcej dwa razy większe niż ich zieloni kuzyni osiągający rozmiar paznokcia kciuka i znajdujący szerokie zastosowanie w kuchni indyjskiej. Miały intensywny dymno-owocowy zapach – skrzyżowanie aromatu pudełka cygar i dzbanka korzennego wina.

Czarny kardamon, znany jako thao qua, rośnie pod osłoną wysokich drzew wzdłuż koryt strumieni w lasach porastających wysokie partie gór. W formie suszonej przyprawy używany jest w pho, wszechobecnej wietnamskiej zupie z makaronem i kilku innych popularnych potrawach. Trinh Thi Quyen, sprzedawca, od którego kupiłem strąki, wyjaśnił, że dymny posmak jest dopełnieniem smaku cynamonu i anyżu, pozostałych charakterystycznych członków przyprawowego tria zupy pho.

Thao qua to odmiana rzadziej spotykana na zachodnich rynkach niż zielony kardamon. Jest sprzedawana głównie chińskim kupcom i wykorzystywana w tradycyjnej medycynie jako lek na zaparcia i inne przypadłości. Wciąż rosnący popyt w Chinach uczynił Sa Pa ważnym ośrodkiem handlowym dla tej przyprawy.

Tej nocy jechałem pociągiem zmierzającym z Hanoi na północny wschód, w kierunku granicy z Chinami. Następnego ranka przybyłem do granicznego wietnamskiego miasta Lao Cai, skąd wyruszyłem w godzinną drogę taksówką na zachód do Sa Pa, gdzie spotkałem się z Lang na kawę. Zabrała mnie później do magazynu z kardamonem, gdzie przy świetle gołych żarówek pracownicy sortowali świeżo zebrane strąki.

Interes zdawał się kwitnąć. Co kilka minut jakiś farmer podjeżdżał na motocyklu, wioząc torby po nawozie wypchane thao qua. A właścicielka magazynu, Nguyen Thi Hue, od razu płaciła gotówką, którą ostentacyjnie wyciągała z nieprzyzwoicie grubego pliku. Widziałem wiele tysięcy strąków czekających na posortowanie.

Flotylla niewielkich furgonetek czekała na zewnątrz, aby pomknąć z załadunkiem do Lao Cai i dalej na północ, przez granicę kraju. Hue powiedziała nam, że cena skupu thao qua wynosiła obecnie pięć dolarów za kilogram i ulegała nieustannym zmianom w zależności od fluktuacji popytu i podaży. „Pokolenie temu sprzedawcy przypraw z Sa Pa nie mieli tak regularnego kontaktu z chińskimi kupcami” – dodała. – Teraz jest to znacznie łatwiejsze. Po prostu do nich dzwonimy.

Sa Pa, niegdysiejsza letnia enklawa francuskich urzędników kolonialnych, leży pośród tarasów ryżowych i lasów otulonych chmurami. W Wietnamie pola na wyżynach często uprawiane są przez rolników pochodzących z jednej z 53 oficjalnie uznanych mniejszości etnicznych. Niektóre z tych grup uprawiały opium po rządami francuskimi i kontynuowały tę działalność po ogłoszeniu przez Wietnam niepodległości w 1945 r. oraz następujących po sobie wojen – z Francją, USA i ich sojusznikami, a później z Chinami, które dokonały inwazji na północny Wietnam w 1979 r. Rodzina Lang pochodzi z grupy etnicznej Hmong i zamieszkuje Ta Van, wioskę leżącą na obrzeżach Sa Pa, która zyskała ostatnimi laty na boomie turystyki wycieczkowej.

Mimo to kardamon jest nadal ważnym źródłem dochodu mieszkańców wioski. Ojciec Lang, Giang, zaczął uprawiać roślinę w głębi obecnego Parku Narodowego Hoang Lien w 1994 r., zaraz po tym, jak rząd zakazał mu uprawy opium, które posadził tam w 1975 r., po wojnie z USA.

– Kiedyś uwielbiałem tam chodzić – powiedział, gdy siedzieliśmy u niego w salonie. – Teraz każę doglądać uprawy moim dzieciom.

Czy uprawa kardamonu jest dobrym źródłem dochodu?

Park Narodowy Hoang Lien, ustanowiony w 2002 r., jest jednym z wielu chronionych obszarów w Wietnamie, gdzie mniejszości etniczne utrzymują się z uprawy ziemi należącej do państwa. Ścisłe egzekwowanie przepisów środowiskowych na chronionych obszarach jest często niemożliwe ze względu na ludzi o skromnych dochodach zamieszkujących okoliczne tereny, mówi Pamela McElwee, autorka książki Lasy są złote: drzewa, ludzie i przepisy środowiskowe w Wietnamie, profesor na Uniwersytecie Rutgersa.

– To po prostu nie ma szans powodzenia, więc niezbędne jest alternatywne rozwiązanie.

McElwee mówi, że „model kardamonowy” – gdzie mieszkańcy wiosek uprawiają thao qua w parku, a strażnicy w większości przypadków ich ignorują, jak dotąd sprawdza się całkiem nieźle. Jednak niektórzy farmerzy suszą strąki kardamonu nad ogniskami na terenie parku, co z formalnego punktu widzenia jest nielegalne. Lecz wycinanie całych lasów byłoby jeszcze gorsze, mówi profesor, więc władze często idą na takie ustępstwa, przynajmniej na razie.

Rolnicy myją zielone rośliny na kempingu w pobliżu upraw czarnego kardamonu w Parku Narodowym Hoang Lien. Grupa spędza tu kilka dni, w trakcie których zbierają i suszą kardamon na otwartym ogniu, a potem przewożą go do wioski. / Photograph by Ian Teh

Mimo to uprawa i zbiory kardamonu w górach Hoang Lien mogą być ryzykowne dla farmerów. Rosnące ceny przyprawy prowokują niektórych mieszkańców do kradzieży zbiorów sąsiadów. Coraz bardziej ekstremalne warunki pogodowe zakłócają coroczne zbiory. Sara Turner, geograf z Uniwersytetu McGill w Kanadzie, która bada wietnamski przemysł czarnego kardamonu, powiedziała mi, iż te ekstremalne warunki pogodowe mają związek ze zmianami klimatycznymi.

– Obecnie farmerzy mają do wyboru albo szukać alternatywnych źródeł dochodu, albo czekać na ewentualną poprawę – stwierdza McGill.
Rodzina Lang jest właśnie w takiej sytuacji. Sama Lang i jej mąż Duong, pochodzący z grupy etnicznej Muong, nie potrzebują kardamonu, aby zapewnić sobie bezpieczny byt, gdyż prowadzą agencję organizującą wędrówki krajoznawcze. Ale już brat Lang, Cho, postrzega uprawę kardamonu jako klucz do dobrobytu, pomimo ryzyka finansowego.

Jak wygląda zbiór kardamonu?

Ścieżka do pola kardamonu Cho pięła się w górę przez sięgające do pasa jeżyny drapiące moje gołe nogi. Byliśmy na prawie 2150 m, a zaczęliśmy dzień w połowie tej wysokości. Lang, która zawodowo chodzi po górach, brakowało tchu. Ale Duong nadal wyglądał nonszalancko, z papierosem zwisającym z kącika ust.

Dotarliśmy do celu, gdy zapadał zmrok, i przywitaliśmy się z Cho, który przybył wcześniej, by rozbić obozowisko. Zatrzymałem się na moment, aby nasycić oczy widokiem. Setki mniej więcej trzymetrowych roślin, z grubymi, jasnozielonymi liśćmi podobnymi do tych u bananowca, porastały brzegi strumienia. Nad kardamonem górowały stare drzewa, których omszałe pnie i spękane gałęzie wznosiły się wysoko.

Zastanawiało mnie, jak tym wspaniałym okazom udało się przetrwać tu tak długo, pomimo wycinki w północnym Wietnamie wielkich połaci lasów na drewno. Nasz rozbity na brzegu strumienia obóz był skromny: wielki kawał niebieskiego brezentu rozpostarty na tyczkach z bambusa nad bunkrem, który niegdyś ojciec Lang wykopał w zboczu góry. W środku palił się ogień oraz znajdowało się posłanie ułożone z suchych liści. To tu mieliśmy jeść, spać i prażyć strąki kardamonu przez następne dwa dni. Miejsce aż wrzało od pracy. Cho zwerbował do pomocy przyjaciół, sąsiadów i znajomych.

Rolnicy opalają świeżo zebrane strąki kardamonu, które po tym procesie zmieniają kolor z czerwonego na kawowo brązowy. / Photograph by Ian Teh

Zbiór przyprawy rozpoczął się następnego dnia wczesnym rankiem, po zjedzeniu przygotowanego nad ogniskiem śniadania złożonego z ryżu, rozpuszczalnej kawy i tłustych kawałków solonej wieprzowiny. Plantacja kardamonu – 2100 roślin według ojca Lang – została rozparcelowana między dwie łagodnie nachylone doliny.

Cho podzielił nas na dwie grupy i zaczęliśmy się wspinać w górę koryt. Każdy niósł maczetę. Nasze zadanie polegało na wyłuskaniu niedojrzałych, czerwonych strąków z podstawy rośliny i na jednoczesnym usuwaniu okolicznych zarośli. Dzięki temu roślina będzie miała miejsce na wyprodukowanie wielu nowych strąków przed kolejnymi zbiorami.

Ile kosztuje kardamon?

Zanim nastało późne popołudnie, powróciliśmy do obozowiska i rozpaliliśmy wielkie ognisko, aby uprażyć i uwędzić kilka kopców kardamonu wielkości lodówki. Patrzyłem, jak stosy zmieniają kolor z cukierkowo-czerwonego na kawowy, wydzielając podczas tego procesu mocny apteczny zapach. Prażenie rośliny było kluczowe, jako że znacznie zmniejszało wagę strąków, ułatwiając znoszenie zbiorów z gór. Ekipa otworzyła butelkę ruou, wietnamskiego bimbru, świętując imponujące plony. Piliśmy kolejkę za kolejką. Raczyliśmy się soloną wieprzowiną, aby w końcu zasnąć przy ogniu. Stłoczeni jeden obok drugiego, zapewniając sobie w ten sposób ciepło, podczas gdy wiatr hulał w liściach kardamonu.

Musiałem zapaść w głęboki sen – tak głęboki, że nie zorientowałem się, gdy we wczesnych godzinach porannych zerwała się potężna burza, a na rozpiętą nad naszymi głowami niebieską plandekę runęły litry wody. Gdy nad ranem zerwałem się na nogi, w obozie panowała panika. 350-kilogramowy zbiór kardamonu wart był, przy obowiązujących w tamtym okresie cenach, niemalże 2 tys. dolarów, tyle co średnie roczne wynagrodzenie w Wietnamie. Plandeka uginała się pod ciężarem wody w ilościach wystarczających do napełnienia jacuzzi.

Powstałe wybrzuszenie znajdowało się dokładnie nad ogniskiem. Obawialiśmy się, że materiał rozerwie się pod ciężarem wody, zalewając i bezpowrotnie niszcząc zbiory. Nagle ludzie zaczęli krzyczeć. Słychać było brzęk naczyń. Światło latarek przecinało ciemność. Cho poderwał się, przeskoczył przez płomienie, które omiotły jego stopy, i próbował przywiązać zwisający strzęp plandeki do podpór namiotu. Ale deszcz nie ustępował.

Pracownicy wypełniają kardamonem worki, które następnie trafiają na ciężarówkę i do transportu do Chin. Duży procent zbiorów kardamonu trafia do tradycyjnej medycyny. / Photograph by Ian Teh

Gdy ulewa osłabła jakąś godzinę później, już prawie świtało. Plandeka była jeszcze bardziej sfatygowana i podarta, a osoby szukające pod nią schronienia, w tym ja, przemoczone. Ale thao qua jakimś cudem uniknęło zalania. Kiedy wzeszło słonce, Duong przyodział kurtkę we wzór moro i nalał dwa kubki kawy. Bolały mnie wszystkie mięsnie od wędrówki i wspinaczki, a głowa pulsowała od kaca. W drodze pod górę Duong był pełen energii i brawury.

Teraz jednak wyglądał na zdecydowanie mniej pewnego siebie. Po powrocie do Sa Pa będziemy mieć czas na miskę parującej pho i ziołowa kąpiel z dodatkiem kardamonu w miejscowym zajeździe. Ale zanim to mogło nastąpić, czekała nas długa podróż z powrotem przez potoki i przełęcze, które pokonaliśmy, idąc pod górę, tym razem z ładunkiem czerwonego złota.

Reklama

Źródło: NationalGeographic.com: This Vietnamese national park is a spice lover’s dream

Reklama
Reklama
Reklama