Reklama

Amazoński patrol

To miał być skrót. Teraz, po pas w wodzie koloru kawy z mlekiem, potykam się o leżące na dnie kłody. Wyginając ciało, próbując uniknąć ostrych cierni zasiedlonych przez mrówki i lepkich kotar pajęczyn, brnę za wytyczającym szlak Evertonem Mirandą, brazylijskim biologiem. Jeden aparat fotograficzny już wysiadł, po tym jak nasz asystent Edson Oliveira wylądował twarzą w głębokim bajorku. Obrzęk po użądleniu przez osę na przedramieniu fotografki Karine Aigner zaczął przypominać dorodny pomidor.

Reklama

Jeśli ktokolwiek z nas zastanawia się, czy nie zawrócić, to nie zdradza się z tą myślą ani słowem. Jesteśmy tutaj, żeby znaleźć gniazdo harpii wielkiej, które ponoć znajduje się jakieś półtora kilometra w głąb tej połaci amazońskiego lasu deszczowego w stanie Mato Grosso trzy razy większym od Włoch.

Lśniące jednobarwne ciało, dzikie spojrzenie i zawadiackie, przypominające kucyki pióra na głowie sprawiają, że harpie – jeden z największych latających drapieżników na świecie – są często zaliczane do najefektowniejszych ptaków i zajmują czołowe miejsca na listach wielu ptasiarzy. Ich szpony, zdolne do porwania z drzewa dorosłego leniwca, mogą być większe niż pazury niedźwiedzia grizzly. Samice potrafią ważyć do 11 kg. – Wyglądają jak zwierzęta z książki fantasy – mówi Miranda.

Jako dominujące drapieżniki harpie wielkie odgrywają kluczową rolę ekologiczną, pomagając w kontrolowaniu gatunków, na które polują. – Jeśli zdołasz zapewnić ochronę harpiom, zapewniasz w sumie ochronę prawie całej bioróżnorodności ekosystemu, który one zamieszkują – twierdzi Richard Watson, szef Peregrine Fund, organizacji non profit, która kieruje programem ochrony harpii w Panamie.


To tylko fragment artykułu „Latające grizzly harpie”. Całość znajdziesz w październikowym wydaniu National Geographic Polska.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama