Błękitna krew istnieje naprawdę. Płynie w żywych skamielinach i ratuje nam życie
Płynie nie w żyłach dobrze urodzonych, a ciałach krabów zwanych skrzypłoczami. Te ”żywe skamieliny” są na Ziemi od milionów lat. Ich hemolimfa, niebieska od dużej zawartości miedzi, każdego dnia ratuje niezliczoną liczbę istnień ludzkich. Za litr tego płynu firmy biomedyczne płacą równowartość nawet 60 tys. zł.
- Jan Sochaczewski
Krew krabów służy do wykrywania zabójczych dla człowieka mikrobów w szczepionkach czy podawanych zastrzykiem lekach, jak choćby insulina. Przed operacjami, opartym na niebieskiej krwi testem sprawdza się protezy medyczne (np. staw kolanowy, biodrowy) oraz narzędzia chirurgiczne i kroplówki. Zanim wynaleziono test LAL w latach 70-tych, do testów używano żywych królików. To było nie tylko barbarzyńskie, ale i mniej skuteczne od testu z krwi skrzypłocza.
- Endotoksyna pochodząca z bakterii Gram-ujemnych, jak Escherichia coli (E. coli) - na skutek reakcji immunologicznej - prowadzi do krzepnięcia hemolimfy (płynu ustrojowego pełniącego funkcję krwi i limfy) kraba.- Odkrycie tej właściwości skrzypłoczy doprowadziło do masowego wykorzystania ich w przemyśle biomedycznym jako czułego bioindykatora toksyn bakteryjnych oraz stworzenia testu LAL (Limulus Amebocyte Lysate), który pozwala na wykrycie niezwykle małej ich ilości w bardzo krótkim czasie – pisze Anna Pawłowska na serwisie e-biotechnologie.pl.
Limulus polyphemus żyje wzdłuż atlantyckich wybrzeży Ameryki Północnej, choć widuje się go też w w rejonie Sumatry, Filipin czy Japonii. Opancerzone zwierzę groźny kolec na ogonie używa nie do walki, ale jako łopatkę. Przestraszone ukrywa się w piasku na dnie. W piachu też, choć na lądzie, składa swoje jaja. Samica za jednym razem ma ich nawet 90 tys. Nie wszystkie młode zdołają dotrzeć do morza – wiele padnie po drodze ofiarą głodnych ptaków. W morzu z kolei odławiane są od lat przez rybaków szukających węgorzy – ciało kraba jest naturalnym wabikiem na te ryby.
To jednak z powodu swojej krwi stały się tak masowo poszukiwanym dobrem, że zaczęto obawiać się o ich zdolność przeżycia. Obecnie na potrzeby przemysłu biomedycznego co roku wyciąga się z morza i wykrwawia ponad 575 tys. zwierząt. Z serca dorosłego osobnika wyciąga się od 200 do 400 ml niebieskiego płynu – maksymalnie 1/3 tego, ile posiada.
Zajmujące się tym firmy przekonują, że prowadzona w sterylnych warunkach procedura jest szybka a zwierzęta wracają żywe do oceanu. Nie wszystkie jednak, bo według dostępnych źródeł śmiertelność takiego zabiegu wynosi 15 proc. Dlaczego zmusza się skrzypłocze do takich poświęceń? Chodzi o ich układ immunologiczny pozwalający żyć w skażonym środowisku. Jest niezwykle wrażliwy na obecność bakterii obecnych w środowisku morskim czy piasku plaż.
Zachowanie niezmienionej populacji tego zwierzęcia dla przyszłych ludzkich pokoleń jest kluczowe. Z tego powodu pojawiają się od kilku lat inicjatywy mające powstrzymać nadmierny połów tych krabów szczególnie w wodach Atlantyku. W 2016 roku Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody zmieniła wprowadziła je na trzystopniową listę gatunków zagrożonych wyginięciem, nadając Limulus polyphemus status gatunku narażonego (VU). Z drugiej strony laboratoria pracują nad syntetyczną wersją testu LAL na wypadek, gdybyśmy jednak nie zdołali ochronić cennych zwierząt o błękitnej krwi.
Jan Sochaczewski