Reklama

W tym artykule:

  1. Dlaczego w Nowej Zelandii poluje się na wolno żyjące koty?
  2. Nowa Zelandia do 2050 r. będzie wyglądała inaczej
  3. Wolno żyjące koty pod ostrzałem
Reklama

Podczas gdy w Polsce wolno żyjące koty cieszą się ogromną popularnością wśród mieszkańców i turystów, choćby słynny Gacek ze Szczecina, na drugim końcu świata sytuacja dzikich futrzaków nie jest tak kolorowa. Przykładowo w Nowej Zelandii co roku organizowane są polowania na koty. Krwawe zawody często porównuje się do rzezi grindwali na Wyspach Owczych. W tym roku Nowozelandczycy odstrzelili rekordową liczbę kocurów. Media podają szacunki zbliżone do 340.

Dlaczego w Nowej Zelandii poluje się na wolno żyjące koty?

Na wstępie należy zaznaczyć, że polowanie na koty w Nowej Zelandii to w pełni legalna działalność. Co więcej, dla lokalnych społeczności wydaje się ona tak naturalna, że wśród gapiów i uczestników trafiają się także dzieci. O co tam chodzi? Nie jest to strzelanie do zwierząt dla sportu. Takie rozrywki nadal są jednak popularne, choćby na Wyspach Brytyjskich, gdzie polowanie to jedna z królewskich tradycji. Nowozelandczycy z kolei tłumaczą odstrzał kotów działaniem na rzecz zachowania wyspiarskiej flory.

Koty nie są bowiem naturalnymi mieszkańcami Nowej Zelandii. Trafiły tam wraz z ludźmi i podobnie jak szczury czy oposy okazały się inwazyjnymi drapieżnikami. Takie gatunki są zagrożeniem dla endemicznej fauny wyspy, która przez większość czasu ewoluowała w izolacji od świata. Przypomnijmy, że pierwszy Europejczyk – Abel Tasman – dotarł do Nowej Zelandii dopiero w XVII w.

Wolno żyjące koty w Nowej Zelandii polują na miejscowe ptaki, a te w dużej mierze nie potrafią latać. Fot. LesiChkalll27

Nowa Zelandia do 2050 r. będzie wyglądała inaczej

Ostrzał kotów w North Canterbury nie jest do końca samowolką mieszkańców. Polowanie wpisuje się w założenia rządowego programu „Free Predator 2050”. Jak sugeruje nazwa, politycy dają sobie jeszcze 26 lat na pozbycie się wszystkich gatunków inwazyjnych z Nowej Zelandii. W tym roku w zawodach (najcelniejsi strzelcy otrzymują nagrody) wzięło udział ponad 1,5 tys. osób. Niemal 1/3 z nich to dzieci. Dodatkowe kontrowersje wzbudza fakt, że po odstrzeleniu koty są obdzierane ze skóry. Dopiero potem układa się je w rzędach z innych z innymi „zdobyczami”.

Nie wszystkim taka sceneria jawi się jednak jako nieodpowiednia dla nieletnich. W rozmowie z lokalnymi mediami organizator wydarzenia, Matt Bailey, podkreślał, że dzieci biorące udział w wydarzeniu, żyją na wsiach, gdzie zabijanie i skórowanie zwierząt jest częścią pracy w gospodarstwie. Argumentował też, że polowanie miało charakter charytatywny. W trakcie imprezy zbierano środki na budowę basenu przy jednej ze szkół.

Wolno żyjące koty nie są jedynym celem uczestników corocznego odstrzału. Polować można także na jelenie, świnie, kaczki, oposy i króliki. Jeden uczestnik zabił 65 kotów, zdobywając nagrodę w wysokości 500 dolarów za największą liczbę zabitych kotów. Organizatorzy przyznali także nagrodę w wysokości 1000 dolarów za największego martwego kota. W trakcie imprezy pilnowano, aby ofiarami polowania nie padły zwierzęta domowe.

W wyniku mutacji genetycznej w Finlandii pojawiły się koty o nowym umaszczeniu. Jak wyglądają „salmiaki”?

Naukowcy zbadali, które geny są odpowiedzialne za pojawienie się w Finlandii kotów o zupełnie nowym umaszczeniu. „Salmiaki” mają nietypowe szare odcienie futra, od białego po całkowicie...
W wyniku mutacji genetycznej w Finlandii pojawiły się koty o zupełnie nowym umaszczeniu. Jak wyglądają „salmiaki”?
W wyniku mutacji genetycznej w Finlandii pojawiły się koty o zupełnie nowym umaszczeniu. Jak wyglądają „salmiaki”? Fot. Animal Genetics

Wolno żyjące koty pod ostrzałem

Mimo że ratowanie nowozelandzkiej fauny to szczytny i jak najbardziej słuszny cel, nawet przyrodnicy nie popierają polowania na wolno żyjące koty. Przedstawiciele organizacji takich jak Animal Justice Party argumentują, że usuwanie kotów ze środowiska powinno przebiegać w sposób systemowy, a przede wszystkim bardziej humanitarny.

– Jeśli naprawdę zależy nam na ochronie ptaków i dzikiej przyrody, potrzebujemy, aby poszczególne osoby wzięły odpowiedzialność za swoje koty poprzez kastrację, aby zapobiec nieplanowanej hodowli i późniejszemu wyrzucaniu niechcianych zwierząt – tłumaczą aktywiści cytowani przez dziennik „New York Post".

ŹRÓDŁA:

Reklama

Nasz ekspert

Mateusz Łysiak

Dziennikarz zakręcony na punkcie podróżowania. Pierwsze kroki w mediach stawiał w redakcjach internetowej i papierowej magazynu „Podróże”. Redagował i wydawał m.in. w gazeta.pl i dziendobrytvn.pl. O odległych miejscach (czasem i tych bliższych) lubi pisać nie tylko w kontekście turystycznym, ale też przyrodniczym i społecznym. Marzy o tym, żeby zobaczyć zorzę polarną oraz Machu Picchu. Co poza szlakiem? Kuchnia włoska, reportaże i pływanie.
Reklama
Reklama
Reklama