Reklama

W tym artykule:

  1. Wygląd moa olbrzymiego
  2. Środowisko życia i zachowanie
  3. Systematyczne trudności
  4. Wrogowie skrzydlaci i dwunożni
  5. Teorie na temat wyginięcia
Reklama

Na Nowej Zelandii, archipelagu bardzo długo odizolowanym od reszty świata, wyewoluowała osobliwa, w dużej części endemiczna fauna. Nie wyspach nie było ssaków (z wyjątkiem nietoperzy) ani lądowych drapieżników. Dlatego to ptaki zajęły ważne miejsce w ekosystemie. Przy tym wyjątkowo dużo z nich straciło zdolność latania, np. kiwi, takahe czy papuga kakapo. Wśród ptasiej rodziny wyróżniali się zaś przedstawiciele rzędu Dinornithiformes – moa olbrzymie Dinornis robustus. Były to najwyższe ptaki świata.

Wygląd moa olbrzymiego

Największe osobniki mogły mieć nawet 3,6 m wysokości – jeśli chodziły jak afrykańskie strusie, z metrowymi szyjami wzniesionymi do góry. Jeśli jednak pochylały głowy jak kazuary, wypada im przypisać maksymalnie ok. 3 m wysokości. Moa olbrzymie cechował ekstremalny dymorfizm płciowy. Samice ważyły powyżej 250 kg, samce zaś niewiele ponad jedną trzecią tego. Różnice były tak duże, że do początków XXI w. samce i samice z rodzaju Dinornis badacze klasyfikowali jako odrębne gatunki.

Moa olbrzymie miały brązowoczerwone, dość osobliwe pióra. Pozbawione stosiny, bardziej przypominały długą sierść. Masywne nogi ptaków kończyły się trzema palcami skierowanymi do przodu i jednym do tyłu (czasem była to tylko ostroga). Głowy w stosunku do rozmiarów ciała ptaków były zaś nieproporcjonalnie małe. Co ciekawe, moa nie miały skrzydeł nawet w szczątkowej postaci (pozostała po nich tylko jedna kość szkieletu). Jak z tego opisu widać, urodą nie zachwycały, choć w tej kwestii opinie mogą być podzielone.

Wymarłe gatunki zwierząt. 7 z nich, których już więcej nie zobaczymy lub są zagrożone wyginięciem

Codziennie z naszej planety znika niemal 150 gatunków roślin i zwierząt. Poznajcie wymarłe gatunki zwierząt, których już nigdy nie zobaczymy.
Wymarłe gatunki zwierząt
fot. Getty Images

Środowisko życia i zachowanie

Można by uznać, że w ekosystemie nowozelandzkich wysp, w którym ssaki nie występowały, stworzenia te pełniły funkcję zwierząt kopytnych. Bo przecież 250-kilogramowy ptak dziennie zjadał imponujące ilości liści, owoców i kłączy. Skąd wiemy, że stworzenia te były roślinożerne? Wskazują na to budowa czaszki i dzioba oraz analiza koprolitów, czyli skamieniałych odchodów.

Moa zajmowały bardzo różne siedliska, raczej suche, od obszarów nadmorskich po położone w głębi lądu i górzyste. Żyły zarówno na terenach sawannowych, otwartych, jak i w lasach. Skamieniałe ślady pozwalają przypuszczać, że wędrowały stosunkowo wolno, 3–5 km/godz.

Trzymały się w stadach lub parach. Być może prowadziły nocny tryb życia, na co wskazywałoby dobrze rozwinięte węchomózgowie. Gnieździły się w płytkich zagłębieniach w ziemi, w których składały 1–2 jaja. Kruchość skorupki może sugerować, że wysiadywaniem jaj zajmowały się znacznie mniejsze samce.

Systematyczne trudności

Systematyka moa sprawiała badaczom spore problemy. W pewnym okresie wyróżniali oni nawet kilkadziesiąt gatunków moa. Obecnie naukowcy mówią jedynie o dziewięciu. Jak łatwo się domyślić, nie wszystkie były tak duże jak Dinornis robustus. Przedstawiciele najmniejszych gatunków byli wielkości mniej więcej indyka. Jak się szacuje, łączna liczebność populacji wszystkich moa na wyspach Nowej Zelandii osiągała 160 tys. osobników.

6 gatunków zwierząt, które moglibyśmy przywrócić do życia

Oczywiście jeśli najpierw pokonamy pewne bariery technologiczne i dylematy natury etycznej.
Mamut włochaty

Wrogowie skrzydlaci i dwunożni

Wrogów moa miał dwóch. Najpierw był to jedynie gigantyczny, ważący do 15 kg orzeł Haasta. Drapieżnik ten mógł atakować i zabijać nawet największe moa. Potem, być może w XIII w., na Nową Zelandię przybyli ludzie, Polinezyjczycy z wysp wschodniej części Oceanu Spokojnego. Dla nich nielotne moa stanowiły rezerwuar łatwego do zdobycia mięsa.

Można założyć, że nie mając lądowych wrogów, wielkie ptaki nie bały się ludzi. Polowania szybko je przetrzebiły, tym bardziej, że moa rozmnażały się powoli. Dojrzałość płciową osiągały nie wcześniej niż po pięciu, a być może nawet po dziesięciu latach życia. Do dorosłości para moa doprowadzała zapewne jedno pisklę rocznie.

Co więcej, ich ogromne jaja, ważące 3-4 kilogramy, też były chętnie zjadane przez ludzi. Ponadto miały stosunkowo cienką skorupkę i łatwo mogły się potłuc w trakcie wysiadywania. No i nie wolno zapomnieć, że ludzie zaczęli przekształcać ekosystem, wycinając lasy i wywołując pożary, co wielkim nielotom oczywiście nie służyło.

Gdy w 1642 r. pierwszy Europejczyk, holenderski żeglarz Abel Tasman, dotarł na Nową Zelandię, wielkich moa już tam nie było. Wszystkie zostały zjedzone. Prawdopodobnie, bo teoretycznie mogły przetrwać nieco dłużej. Istnieją stosunkowo wiarygodne świadectwa mówiące o ich obserwacji w II połowie XIX w. Zapisy w dziennikach okrętowych statków wielorybniczych, których załogi uzupełniały na Nowej Zelandii zapasy, wzmiankują o urządzanych przez marynarzy polowaniach na dziwne ptaki. Mogły to być mniejsze gatunki moa.

Teorie na temat wyginięcia

W Europie moa poznano dopiero w roku 1840, kiedy do Wielkiej Brytanii dotarły kości tego potężnego ptaka. Zostały one zbadane przez przyrodnika Richarda Owena. Podjęto nawet ekspedycje poszukiwawcze w nowozelandzkich ostępach, ale nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów.

Początkowo wyginięcie moa tłumaczono różnie. Winę przypisywano pierwotnemu ludowi, który żył na wyspach przed Maorysami. Albo zakładano, że gatunek wyginął, bo nadmiernie wyrósł. Mówiono też o zabójczych wielkich pożarach (w oderwaniu od faktu, że wywoływali je ludzie). Niestety sprawcami zniknięcia moa byli Maorysi. Dowód? Po ich łowieckiej aktywności pozostały wielkie stosy kości moa. Jeśli przyjmiemy, że Polinezyjczycy przybyli na wyspy około roku 1280 (a byli stosunkowo nieliczni), stało się to naprawdę błyskawicznie. W ciągu 100–150 lat moa przeszły do historii.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama