Po 150 latach Tamiza ponownie rekordowo skażoną rzeką. Trafiają do niej tony mikroplastiku
Spośród wszystkich światowych rzek przecinających wielomilionowe metropolie Tamiza w drugiej połowie XX wieku plasowała się wśród najczystszych. Nowy wiek zmienił to i przywrócił niechlubny status ”ścieku” utrzymywany przez nią przez większą część wieku XIX. Z tą różnicą, że miejsce przemysłowych i biologicznych odpadów zajął plastik, a właściwie jego mikrocząsteczki.
- Jan Sochaczewski
Naukowcy z należącego do University of London ośrodka badawczego Royal Holloway, Muzeum Historii Naturalnej oraz Londyńskiego Stowarzyszenia Zoologicznego (ZSL) oszacowali, że w niektórych miejscach w każdej sekundzie rzeką płynie 94 tys. takich granulek. To wielokrotnie więcej niż w innych dużych europejskich rzekach jak Ren, Dunaj, włoska Po czy Chicago River w USA. Jedynie chińska Yangcy jest bardziej zatruta.
Plastik odnajdywany jest dziś w ciałach krabów żyjących w Tamizie, a brzegi rzeki usłane są spuszczanymi w toalecie wilgotnymi chusteczkami. W ciałach małż żyjących na skałach pokrytych takimi chusteczkami (nazywanymi przez ekologów ”rafami”) znaleziono syntetyczne polimery. W przewodach pokarmowych zwierząt rzecznych odnajdywano już poplątane fragment plastikowych siatek, podpasek czy gumek. Tegoroczną ”nowością” są maseczki i rękawiczki, ewidentny efekt uboczny walki z pandemią.
Według prof. Dave’a Morrita z Royal Holloway, ilość plastikowych odpadów trafiających do królowej brytyjskich rzek może na trwałe zmienić jej ekosystem. – Zwiększone zużycie środków higieny, w tym masek i rękawiczek, a także zawierających plastik opakowań na środki czystości, tak istotnych podczas pandemii koronawirusa, tylko pogarszają sytuację – stwierdził.
Najczęściej spotykane w Tamizie typy plastikowych odpadów to brokat, mikro włókna wypłukiwane z ubrań podczas prania, mikroskopijnej wielkości granulki dodawane do kosmetyków oraz plastikowe fragmenty większych przedmiotów. Spośród nich najwięcej jest mikrocząsteczek, skutku rozpadu dużych plastikowych śmieci, zazwyczaj opakowań jedzenia.
– Nasze badanie pokazuje, że należy wprowadzić dużo ostrzejsze przepisy dotyczące oznaczania i utylizacji tych produktów. Przed nami jeszcze dużo pracy, bo nadal nie znamy pełnego efektu jaki mikro włókna i granulki z tworzyw sztucznych mają na mikroorganizmy zasiedlające Tamizę – stwierdziła współautorka badania, Katherine McCoy.
Nowego typu zanieczyszczenia nie czuć, wiele osób wydaje się więc ignorować problem. Dużo trudniej, choć nadal to robiono, było żyć obok toksycznego ścieku jakim Tamiza była w czasie XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej. Do rzeki wpadały wówczas i nie podlegały żadnej filtracji odpady biologiczne z całego Londynu jak i chemiczne odpady ze wszystkich okolicznych fabryk.
Skutki? Od 1830 do 1860 roku, znana jako choroba brudnych rąk, cholera zabiła dziesiątki tysięcy ludzi żyjących wzdłuż brzegów Tamizy. Woda była brązowa i śmierdziała, ale ludzie nadal pili ją i kąpali w niej. Dickens pisał o niej jako o ”wilgotnym ciemnym szlamie, miejscu zbrodni i przestępstw”.
W 1855 roku słynny naukowiec Michael Farady opisał swoją podróż po Tamizie w dzienniku ”The Times” jako ”rejs po brązowym, fermentującym śluzie”. Trzy lata później Londyn dotknęła katastrofa ekologiczna, która do historii przeszła jako Wielki Smród.
Długie gorące lato doprowadziło do obniżenia się poziomu rzeki i odsłonięcia wszystkich zalegających na dnie odpadów. Smród był tak koszmarny, że przerwano obrady parlamentu. Wcześniej próbowano sobie radzić z tym problemem namaczając zasłony wapnem gaszonym. Skutkiem Wielkiego Smrodu było szybkie przepchnięcie pomysłu budowy sieci kanalizacyjnej.
Tempo prac zlecone prywatnym firmom nie było wystarczająco szybkie, by uratować choć część z 650 osób zabitych w katastrofie wycieczkowca Princess Alice zatopionego na Tamizie w 1978 roku. Po kolizji ze statkiem transportowym wszystkich 700 pasażerów wpadło do wody. Pech chciał, że w miejscu, gdzie schodziły się rury odprowadzające do Tamizy toksyczne ścieki. Ludzie ginęli łykając zatrutą wodę nim z brzegu dotarła do niech pomoc. Nie było możliwe wyławianie ciał, więc zwłoki wyrzucane były na brzeg przez wiele kolejnych dni.