Reklama

Początkowo wygląda jak balon z gumy do żucia, który pojawił się pod kuprem, by ułamek sekundy później wystrzelić w całej okazałości. Koniuszek poskręcanego jak korkociąg, mierzącego 20 cm penisa kaczora piżmówki amerykańskiej porusza się z prędkością 3,6 m/s.

Reklama

Wybuchowy wzwód – tak określiła tę erekcję Patricia Brennan, która na Uniwersytecie Yale zajmuje się dziedziną niemal zupełnie przez naukę ignorowaną – ptasimi narządami płciowymi. Wprawdzie ornitolodzy już dawno policzyli, że zaledwie 3 proc. z około 10 tys. gatunków ptaków zachowało penisy, podczas gdy reszta w czasie ewolucji je utraciła i zadowala się niewielkim wynicowaniem kloaki, czyli końcowej części jelita, ale nie koncentrowali się na ich budowie. Jeszcze w 1998 r. ornitolog James Briskie w artykule Avian Genitalia (Ptasie genitalia) narzekał na brak systematycznych badań narządów płciowych ptaków, a pruderia ta u schyłku XX w. wydała mu się zaskakująca. Tylko czy brak badań anatomii skrzydlatego seksu to naprawdę wynik pruderii? A może zawiniły same ptaki? Ich kopulację, trwającą sekundę lub dwie, łatwo przeoczyć.

Ot, samiec wskakuje na grzbiet wybranki, z trudem utrzymuje równowagę, i po chwili, niejako z ulgą, zeskakuje. Pytanie „co tu badać” wydawało się logiczne. Zresztą sam akt, jak sądzili naukowcy, ma na celu wyłącznie błyskawiczne przekazanie nasienia samicy, bo najciekawsze i najważniejsze dla strategii rozrodczej obu płci rozgrywa się przed kopulacją. Dlatego ptasie zaloty są tak spektakularne – argumentował już Karol Darwin w dziele O powstawaniu gatunków, a jego przyjaciel Tomas Huxley, zapoznawszy się z teorią doboru naturalnego, wykrzyknął: „Jak można było być tak głupim, żeby na to nie wpaść!”.

Podniecone perkozy stroszą pióra, potrząsają głowami, krążą wokół siebie na wodnej tafli, oddalają się i przybliżają, by od czasu do czasu zanurkować i wynurzyć się z zielonymi pękami podwodnej roślinności w dziobach. Zbliżają się, unoszą i... Tak jak ludzie dodają tangu „pieprzu”, trzymając różę w zębach, tak one w tanecznym rytmie potrząsają zielonymi girlandami. Wśród europejskich gatunków ich godowe tańce są jednymi z najbardziej widowiskowych. Ale ptaki drapieżne nie zostają w tyle – popisują się powietrznymi manewrami, a w kulminacyjnym momencie zalotów partnerzy chwytają się szponami, by spod samych chmur, koziołkując, opaść aż ku ziemi. Bociany klekocą, zarzucając na plecy ogniście czerwone dzioby. Żurawie trąbią, wyciągają długie szyje, drobią kroczki, podskakują, kłaniają się, biegają, co i rusz wachlując skrzydłami i imponującymi pióropuszami. Sikory, słowiki, pokrzewki, kosy, zięby, trznadle stroją się w piękne piórka i śpiewają uwodzicielsko. Współczesna ekologia behawioralna dostarczyła kolejnych dowodów, że zaloty są testem jakości partnerów i naprawdę decydują o tym, kto zyskuje prawo do rozmnażania, a kto nie. A jednak już w latach 70. ubiegłego wieku brytyjski biolog Geoffrey Parker zwrócił uwagę, że zaciągnięcie samicy na randkę, a nawet doprowadzenie do stałego partnerstwa, nie gwarantuje ojcostwa.

W żeńskich drogach rodnych mogą się bowiem znajdować plemniki konkurenta, dwóch, trzech lub więcej i wtedy gra o zapłodnienie jajeczek rozgrywa się w wyścigu między nimi. Oczywiście nie każdy samiec musi być rogaczem. Przecież 90 proc. gatunków ptaków żyje w monogamicznych związkach. Bociany, łabędzie, sikory, orły – zawsze służyły za wzór małżeńskiej zgody. Tylko nieliczne samice – jak przepiórki, cietrzewie czy rajskie ptaki – uganiają się za samcami w porze godowej, ale o dzieci muszą troszczyć się same.

Kiedy jednak w latach 90. zaczęto masowo przeprowadzać badania genetyczne rodziców i ich piskląt, okazało się, że niejedne wierne z pozoru samice chętnie skaczą w bok. Ich partnerzy nie pozostają bierni. Żeby sprostać konkurencji rywali, inwestują w fabryki nasienia, czyli jądra.

To logiczne – w końcu każdy gracz w totka wie, że im więcej wypełnionych kuponów, tym większa szansa wygranej. Rozwiązłe chwostki, wodniczki czy bogatki mają duże jądra, a partnerzy wiernych błotniaków, albatrosów czy łabędzi – stosunkowo niewielkie. Co ciekawe, zróżnicowanie wielkości jąder w zależności od tego, czy ryzyko zdrady jest duże, czy nie, obserwowane jest nawet w obrębie jednego gatunku. Przekonali się o tym Charles i Mary Brown, gdy wyjątkowo zimna i mokra wiosna 1996 r. przyniosła śmierć niemal połowy badanej przez nich populacji jaskółek rdzawoszyich gniazdujących w około 160 koloniach w Nebrasce. Kolonie liczyły od dwóch do 3700 gniazd.

Naukowcy zebrali 800 martwych samców i pomierzyli ich jądra. Okazało się, że są tym większe, im liczniejsza była kolonia, w której samce wychowały młode w poprzednim roku. Dlaczego przeszłość miała znaczenie? Bo jądra ptaków uwsteczniają się po sezonie godowym i powiększają około 500-krotnie każdej kolejnej wiosny. Męskie jaskółki pamiętające presję liczniejszych sąsiadów więcej inwestowały w fabryki nasienia.

Najdłuższym penisem w stosunku do rozmiarów ciała wśród kręgowców mogą się szczycić sterniczki. U sterniczki jamajskiej, kaczuszki ważącej ok. 600 g i długiej na 40 cm, osiąga on 42,5 cm. Wydawałoby się, że żeńska serniczka jest bezradna wobec prób penetracji, ale odkrycie Patty Brennan dowiodło, że samice nie poddają się łatwo. Biolożka przebadała genitalia 16 gatunków kaczek i gęsi, których prącia miały długość od 1,5 do 40 cm i porównała je z częstością przypadków gwałtów opisywanych w literaturze. Okazało się, że im więcej wymuszonych kopulacji, tym dłuższy i bardziej skomplikowany penis i ewoluująca wraz z nim pochwa. Właściwie należałoby rzec – ewoluująca przeciw niemu. Prącia kaczek są bowiem śrubowato zwinięte przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Pochwa ich partnerek (żeby utrudnić penetrację) skręca się w kierunku odwrotnym. Co więcej, u wejścia do pochwy czekają ślepe zaułki, jeden, dwa, a nawet trzy. Niechciany kaczor może zostać wpuszczony właśnie tam. Wtedy plemniki utkną bez szansy na ojcostwo, a brutala czeka tylko odrobina przyjemności.

Trudności w drodze między zbliżeniem a zapłodnieniem nie ograniczają się zresztą do samego wyścigu. Ba, wiele plemników nie dostaje nawet szansy na start. Samce pokrzywnic przed kopulacją zmniejszają liczebność peletonu plemników rywala. Podskakują do wybranki, dziobią ją pod ogonem i zmuszają, by wydaliła obce nasienie.

Kury zaś robią to bez dodatkowej zachęty. Jeśli kogut, który przed chwilą z którejś zeskoczył, nie był tym wymarzonym, kura napina mięśnie i „wypluwa” niechciane plemniki. Większość ptasich samic przejęła totalną kontrolę nad procesem zapłodnienia. To za ich sprawą kopulacja jest tak krótka. Samiec i samica wynicowują swoje kloaki, dotykają się ich końcówkami, kropla pełna plemników przeskakuje od niego do niej i już. Takie zbliżenie nazywane jest pocałunkiem kloakalnym.

Po „buziaku” samicy łatwo kontrolować losy nasienia zdeponowanego daleko od jajka. Tylko dlaczego większość skrzydlatych samców na to pozwala? Naukowcy sądzą, że nie mają wiele do powiedzenia. Nawet gwałt uwieńczony zapłodnieniem nie zapewnia bowiem ojcostwa.

Czemu? Ptaki po każdym zapłodnieniu składają jedno jajo. Ponieważ zwykle jajeczka są dość lekkie i nie trzeba się natrudzić nad ich produkcją – samica łatwo może porzucić jajko niechcianego zalotnika. A jajko nieogrzewane to jajko martwe. Zmuszanie samicy do kopulacji nie ma więc ewolucyjnego sensu. Znacznie lepiej próbować ją oczarować i zachwycić, by sama chciała. Czemu w takim razie gęsi, łabędzie, strusie i ptaki kiwi zachowały penisy? Ponieważ ich partnerki składają duże jaja, które wymagają od nich ogromnego wysiłku. Tak wyczerpującego, że wolą wychować dziecko niechcianego partnera, niż w ogóle stracić okazję na rozmnażanie. Mając taki atut w ręku, samce 246 gatunków (owe 3 proc.) wygrały bitwę płci i zachowały organ, który służy w walce o ojcostwo.

Celem penisa jest wprowadzenie nasienia głęboko, jak najbliżej jajek. Nawet wbrew woli samicy. Nie bez powodu gwałty opisywane są głównie u kaczek, które dysponują rekordowymi narzędziami seksualnego przymusu.

Skąd wiadomo, że ptaki znajdują w seksie spełnienie? Niejeden koliber, altannik czy rajski ptak został przyłapany na tym, jak wskakiwał na kępy traw, kupki liści albo kopczyki ziemi, by się poocierać. Wiele ptaków, m.in. gęsi, kaczki i strusie, znanych jest z homoseksualnych zbliżeń. Istnieje też naukowe stwierdzenie orgazmu. U bawolika czerwonodziobego. Ten wikłacz żyjący w Afryce ma strukturę podobną do penisa, nieznaną u innych ptaków, osiągającą u samców 15 mm długości, u samic zaś zaledwie 6 mm, coś na kształt łechtaczki. Partnerzy pocierają je o siebie w czasie zbliżenia, które może trwać pół godziny! Na końcu zaś bawolik przez chwilę macha wolniej skrzydłami, a przez jego ciało przechodzi dreszcz.

A skoro zbliżenie służy przyjemności, to może – tak jak wśród ludzi – ma też inny cel niż samo przekazanie plemników? Oczywiście! Pary jastrzębi i pustułek w sezonie godowym kopulują kilkaset razy. Ostrygojady, czarno-białe ptaki brodzące o długich czerwonych nogach i takich samych dziobach, dla kilku jaj robią to 700 razy. Traktują zbliżenie jako rodzaj demonstracji. Tak, kochamy się na tym terytorium, bo ono jest nasze! – zdają się krzyczeć. Bocianica wykorzystuje kopulację jako swego rodzaju test jakości przyszłego ojca dzieci, któremu poddaje go wówczas, gdy jest jeszcze niepłodna – nawet miesiąc przed składaniem jaj. Im większą wagę wyczuje na grzbiecie i im częściej będzie ją wyczuwać, tym lepiej. Samica mazurka z kolei po częstotliwości zbliżeń ocenia zaangażowanie partnera. Liczba kopulacji dowodzi jego determinacji. Samica wierzy, że seksualny maniak będzie lepiej karmił dzieci, więc ryzykuje i składa pięć czy sześć jajek zamiast przeciętnych czterech. Są też przypadki instrumentalnego traktowania seksu. Samica pingwina Adeli zdobywa w ten sposób materiał na gniazdo, jakim są kamyki. W ich wianuszku jaja są bezpieczniejsze i nie grozi im, że się gdzieś potoczą. Ponieważ wszystkie pingwiny w kolonii cenią kamienie i gromadzą je w gnieździe, stają się one towarem poszukiwanym i trudno dostępnym. Każdy samiec chętnie jednak jeden czy dwa otoczaki odstąpi sąsiadce w zamian za chwilę przyjemności. A przy okazji, może w wyścigu z plemnikami sąsiada zwyciężą jego zawodnicy?

Reklama

I tak w świetle badań ostatnich lat sielankowy obraz ptasiego życia płciowego zmienił się w obraz fascynujący, pełen emocji: od wierności po kres życia do barwnych oszustw, domowych awantur i gwałtów. Nic dziwnego, że Tim Birkhead, ekspert w dziedzinie zwierzęcej seksualności, swój artykuł do prestiżowego czasopisma Journal o Zoology zatytułował cytatem z Thomasa Huxleya: Jak można było być tak głupim, żeby na to nie wpaść: selekcja naturalna po kopulacji.

Reklama
Reklama
Reklama