Reklama

Tego popołudnia jeden z jego strażników odkrył ludzkie ślady podążające za tropem tej pary. Basta usiłowała schronić się w głębi buszu, aby wydać na świat najnowszego przedstawiciela swego zagrożonego gatunku.

Reklama

Damien, były snajper Australijskich Sił Specjalnych prezentujący na swym muskularnym ciele imponującą kolekcję tatuaży, łącznie z napisem „Znajdź i Zniszcz” wykonanym gotykiem w poprzek jego piersi, obrócił głowę, próbując określić kierunek, z którego dobiegł strzał.

– Tam, przy wschodniej granicy – wskazał palcem mrok. – To brzmiało jak 223 – stwierdził, rozpoznając kierunek i kaliber. Ten nawyk pozostał mu po służbie w Iraku. Potem on i jego strażnicy złapali śrutówki, radiotelefony oraz apteczki i wskoczyli do dwóch land cruiserów. Z rykiem silników ruszyli w noc, licząc, że zdołają odciąć drogę strzelcowi. Strażnicy wychylili się przez okna, nasłuchując drugiego strzału, który oznaczałby, że cielę Basty też zostało zabite.

Polowanie na kłusowników

Sceneria była dla kłusowników idealna: na niebie półksiężyc, prawie żadnego wiatru. Ślady człowieka wróżyły szczególnie źle. Ekipy kłusowników często płacą tropicielom za odnalezienie nosorożców, podążanie za nimi do zmroku, a następnie podanie przez radio ich pozycji strzelcowi z karabinem o dużej mocy. Kiedy zwierzę jest już powalone, w ciągu kilku minut odrąbuje się dwa rogi z jego pyska, a ogromne cielsko rozrywane jest przez hieny i sępy. Rogi prawie zawsze zostają upłynnione jakiemuś azjatyckiemu kupcowi. Przedsiębiorcza ekipa może wyciąć także płód Basty oraz oczy matki i cielęcia, aby sprzedać je osobom uprawiającym czarną magię, czyli muti. Jeżeli gang jest dobrze zorganizowany, trasę ucieczki będzie osłaniać grupa uzbrojonych mężczyzn gotowych schwytać strażników w zasadzkę.

Podczas gdy land cruiser podskakiwał w koleinach, Damien dokonał szybkich obliczeń – jego dwa pojazdy były uzbrojone w dwie przestarzałe śrutówki, do których miał jakiś tuzin pocisków. Sądząc po huku wystrzału, kłusownicy dysponowali większą siłą ognia. Gdyby strażnicy znaleźli ślad i ruszyli za nim piechotą, musieliby się zmagać z polującymi w ciemnościach lwami, lampartami i hienami. Na tylnym siedzeniu jednego z samochodów Benzene, strażnik z Zimbabwe, który od prawie roku pilnował Basty i jej cielęcia, załadował trzy pociski do swojej śrutówki, zwolnił bezpiecznik i wprowadził nabój do komory.

– Dla kłusowników jest lepiej, jeśli spotkają lwa, niż jeśli spotkają nas – powiedział, podskakując wraz ze mną na wyboistej drodze.

Nosorożcowa wojna

Tak oto płynie noc na liniach frontu bezwzględnej i mrocznej wojny nosorożcowej. Wojny, w której od 2007 r. do połowy 2015 r. w RPA zabito ponad 4,5 tys. nosorożców i zastrzelono kilkudziesięciu kłusowników. Krwawym jądrem tego konfliktu jest róg nosorożca, wysoko ceniony składnik tradycyjnych leków azjatyckich. Choć ceny czarnorynkowe bywają bardzo różne, ubiegłej jesieni wietnamscy dilerzy podawali, że wynosiły one ok. 60 dol. za gram. Górna granica tego przedziału jest dwa razy większa od ceny złota i może przewyższać cenę kokainy.

Choć obszar występowania dwóch afrykańskich gatunków – nosorożca białego i jego mniejszego kuzyna, nosorożca czarnego – został ograniczony głównie do południowej części Afryki oraz Kenii, liczebność ich populacji obiecująco wzrosła. W roku 2007 liczba nosorożców białych wynosiła 17 470, a populacja czarnych liczyła 4230 osobników, prawie dwa razy więcej niż w połowie lat 90. XX w....

Tekst: Peter Gwin

Reklama

Pełen tekst tego reportażu znajdziecie w lutowym wydaniu National Geographic - 2 (197). Szukajcie go w kioskach!

Reklama
Reklama
Reklama