Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Szop pracz – biologia i zachowanie
  2. Szopy w kulturze
  3. Skąd szop pracz wziął się w Polsce?
  4. Co robić, gdy spotkamy szopa?

Zawojował Amerykę, gdzie stał się nieodłącznym towarzyszem ludzkich siedzib, czasem zwierzęciem domowym i bohaterem filmów. Jego urok zjednał mu wielbicieli na całym świecie. A jednak w Unii Europejskiej szop pracz jest gatunkiem inwazyjnym i uznanym prawnie za niepożądany.

Szop pracz – biologia i zachowanie

Szop pracz (Procyon lotor) to inaczej szop amerykański. Należy do rodziny szopowatych, która z kolei jest częścią podrzędu psokształtnych. Dalsi krewni szopowatych to m.in. psy, wilki, foki i niedźwiedzie. Wszystkie szopowate to zwierzęta naturalnie występujące na terenie obu Ameryk. Oprócz szopa pracza zaliczamy do nich też szopiki, ostronosy, olingo i kinkażu. Na terenie Ameryki Północnej żyje ponad 20 odrębnych podgatunków szopa pracza, m.in. w Teksasie, Luizjanie, na Florydzie i na Barbadosie.

Nazwa „pracz” pochodzi od charakterystycznego zachowania szopów, które często zanurzają jedzenie w wodzie, sprawiając wrażenie, jakby je myły. W rzeczywistości to zachowanie nie zawsze związane jest z higieną. W środowisku naturalnym szopy pracze często żyją w pobliżu wody i wykorzystują swoje niezwykle wrażliwe łapy do „badania” pokarmu. Zmysł dotyku jest u nich tak rozwinięty, że szop jest w stanie rozpoznać obiekty nie patrząc na nie, tylko manipulując łapami.

Szop pracz
Szop pracz / fot. imago stock&people/EAST NEWS fot. imago stock&people/EAST NEWS

Szopy są wszystkożerne i niezwykle elastyczne w swojej diecie. Żywią się zarówno owocami i innymi częściami roślin, jak i drobnymi zwierzętami – od owadów po ryby czy małe ssaki. Są gatunkiem synantropijnym, czyli przystosowały się do życia w pobliżu człowieka. W pobliżu ludzkich siedzib czują się świetnie i wykorzystują wszelkie żywieniowe okazje, np. chętnie buszują w śmietnikach. Są w stanie przeżyć właściwie w każdym klimacie i w zależności od potrzeb zapaść w sen zimowy.

Szopy w kulturze

Rdzenne ludy Ameryki Północnej znały i szanowały szopa pracza. Był źródłem futra i mięsa. Pojawiał się także w lokalnych mitach jako symbol sprytu i zręczności. Kiedy europejscy osadnicy zaczęli kolonizować Ameryki, szop stał się celem polowań ze względu na swoje gęste futro.

Pierwsze europejskie wzmianki o szopach można znaleźć już w dziennikach Krzysztofa Kolumba. W XVIII i XIX wieku, w czasie „futrzarskiego boomu”, futra szopów były cennym towarem handlowym. Wykorzystywano je m.in. do produkcji „coonskin caps”. Czyli czapek, które stały się charakterystycznym elementem stroju myśliwych i traperów, a potem trwającą przez kilka dekad amerykańską modą.

Calvin Cooligge, prezydent USA w latach 1923–1929 posiadał szopa pracza jako zwierzę domowe. Szop Rocket to jeden z głównych bohaterów komiksów Marvela i serii filmów na ich podstawie – „Strażnicy Galaktyki”.

Skąd szop pracz wziął się w Polsce?

Szop pracz naturalnie zamieszkuje Amerykę Północną. Tam można go spotkać niemal wszędzie: w lasach, na wsiach i w miastach. Do Europy został sprowadzony w pierwszej połowie XX wieku. Hodowano go m.in. dla futer. W 1934 roku na terenie Niemiec wypuszczono dwie pary szopów na wolność, co miało być atrakcją łowiecką. 11 lat później większa grupa szopów uciekła tam z fermy futrzarskiej.

Szybko przystosowały się do nowego środowiska i zaczęły rozprzestrzeniać na inne kraje europejskie, w tym do Polski. Pierwsze doniesienia o dzikich szopach praczach w naszym kraju pojawiły się w latach 50. Obecnie można je spotkać w zachodnich i północnych regionach Polski, w woj. lubuskim i zachodniopomorskim.

Sprowadzono je także do Japonii, po olbrzymim sukcesie filmu animowanego „Araiguma ratsukaru” o sprytnym szopie z 1977 roku. W latach 50. i 60. wiele celowych introdukcji szopów miało miejsce także w różnych rejonach ówczesnego. Związku Radzieckiego.

Szop pracz to gatunek inwazyjny

Inwazyjne gatunki obce (IGO) to gatunki wprowadzone poza obszar ich naturalnego zasięgu, gdzie stwarzają zagrożenie dla bioróżnorodności i ekosystemów lub oddziałują na nie w niepożądany sposób. Niemal we wszystkich przypadkach za taki stan rzeczy odpowiada działalność człowieka.

W Polsce szop pracz prawnie uznawany jest za gatunek inwazyjny. Oznacza to, że jego obecność może stanowić zagrożenie dla lokalnej fauny i flory. Szopy są inteligentne, zwinne i doskonale przystosowują się do nowych warunków. To sprawia, że szybko rozprzestrzeniają się na nowe obszary i bez trudu budują stabilne populacje. Ich obecność w Polsce budzi niepokój wśród przyrodników, ponieważ mogą wypierać rodzime gatunki, a także przenosić choroby niebezpieczne dla innych zwierząt i ludzi. Wśród zagrożonych zwierząt są m.in. ptaki, bo szopy bez trudu plądrują ich gniazda. Są też w stanie niszczyć siedliska płazów, gadów i drobnych ssaków, co prowadzi do lokalnych spadków populacji niektórych gatunków (np. chronionego żółwia błotnego).

Co robić, gdy spotkamy szopa?

Spotkanie szopa pracza w Polsce nie jest już niczym niezwykłym. Jeśli zobaczymy to zwierzę w okolicy swojego domu, warto zachować ostrożność. Absolutnie nie należy ich dokarmiać ani próbować oswajać.

Od 2021 roku w Polsce obowiązuje ustawa o gatunkach obcych, będąca następstwem rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 2014 r. Według ustawy w Polsce zabronione są m.in. chów, hodowla i rozmnażanie, przetrzymywanie, wykorzystywanie, wprowadzanie do obrotu. Z zakazu przetrzymywania zwolnione są tylko azyle dla zwierząt. Trzymanie szopów praczy jako zwierząt domowych jest zabronione, ale można wystąpić o zezwolenie np. na adopcję zwierzęcia z azylu. „Wykorzystywanie” to termin w ustawie niedookreślony, może oznaczać np. wykorzystanie zwierzęcia w celach edukacyjnych. W tym przypadku także i bez wyjątku konieczne są zezwolenia.

Reklama

Jeśli szopa po prostu zobaczymy gdzieś w lesie, należy ten fakt zgłosić do lokalnego samorządu: wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Jeśli spotkamy zwierzę które wymaga pomocy lub osierocone młode, można się zwrócić do wyspecjalizowanego azylu lub fundacji. Pomocą szopom zajmuje się m.in. fundacja Szopowisko.

Nasza autorka

Magdalena Rudzka

Dziennikarka „National Geographic Traveler" i „Kaleidoscope". Przez wiele lat również fotoedytorka w agencjach fotograficznych i magazynach. Lubi podróże po nieoczywistych miejscach, mięso i wino.
Reklama
Reklama
Reklama