Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Informacje o Tamie Wielkiego Odrodzenia
  2. Geneza budowy Tamy Wielkiego Odrodzenia
  3. Tama Wielkiego Odrodzenia może zagrozić bioróżnorodności
  4. Tama Wielkiego Odrodzenia kością niezgody z Egiptem

Każda inwestycja, której przedmiotem jest budowa tamy, wzbudza kontrowersje i obawy. Każdorazowo istnieje bowiem ryzyko, że tego typu obiekt doprowadzi do zaburzenia stosunków wodnych na obszarach znajdujących się poniżej. Emocje towarzyszące Wielkiej Tamie Odrodzenia są proporcjonalne do wielkości samej budowli i zbiornika, który zasila. Trudno się temu dziwić. Egipt jest dosłownie uzależniony od podaży słodkiej wody, którą zapewnia Nil.

Informacje o Tamie Wielkiego Odrodzenia

Tama Wielkiego Odrodzenia jest największą hydroelektrownią w Afryce. Mierzy 1780 metrów długości i 145 metrów wysokości. Po spiętrzeniu Nilu Błękitnego powstał ogromny zbiornik wodny o pojemności 74 mld metrów sześciennych i długości 246 km, największy na całym kontynencie. Zasilana dwiema turbinami elektrownia na zaporze docelowo ma osiągnąć moc 6000 MW.

Potężna budowla stanęła na Nilu Błękitnym. Jest zlokalizowana w zachodniej części Etiopii, w regionie Benishangul-Gumuz, w odległości zaledwie 15 km od granicy z Sudanem. Wypływający z jeziora Tana Nil Błękitny jest najdłuższym i najzasobniejszym w wodę dopływem Nilu. Ponad 70 proc. wód dopływowych pochodzi właśnie z tej rzeki.

Geneza budowy Tamy Wielkiego Odrodzenia

Etiopia, drugi najludniejszy kraj Afryki, od lat zmaga się z poważnym deficytem energetycznym. Jak wynika z danych Banku Światowego, około dwie trzecie Etiopczyków nie ma dostępu do energii elektrycznej. By poprawić sytuację ludności, a jednocześnie wspomóc rozwój gospodarczy kraju, etiopski rząd zdecydował się na budowę ogromnej zapory grawitacyjnej, mającej wytwarzać energię na użytek wewnętrzny i eksportową. Śmiała inwestycja ma ma zapewnić dostęp do energii ponad 60 milionom mieszkańców.

Plan budowy Tamy Wielkiego Odrodzenia został ogłoszony w 2010 roku. Rok później (w kwietniu 2011 roku) inwestycja wkroczyła w fazę realizacji. Budowę zapory powierzono włoskiemu koncernowi Salini Imregilo. Pierwotny plan zakładał, że w 2017 roku obiekt zostanie ukończony. Dość szybko stało się jednak jasne, że nie uda się dotrzymać tego terminu, więc finał prac przesunięto na rok 2019. 20 lutego 2022 roku hydroelektrownia zaczęła wytwarzać prąd. Uruchomiona została wówczas pierwsza turbina.

Tama Wielkiego Odrodzenia może zagrozić bioróżnorodności

O ile inwestycja nie ma wpływu na wpływu na bezpieczeństwo wodne Etiopii, to na bezpieczeństwo energetyczne już tak. Należy jednak podkreślić, że etiopski projekt może mieć poważne konsekwencje środowiskowe. Przykładów nie trzeba szukać daleko. W 1971 roku zakończyła się budowa Tamy Asuańskiej w Egipcie. Po pewnym czasie liczba gatunków ryb słodkowodnych zmalała z 72 do 25. Jakby tego było mało, deficyt mułu, który wystąpił po uruchomieniu zapory, wpłynął negatywnie na żyzność terenów otaczających koryto rzeki.

Możliwe konsekwencje inwestycji

Ze względu na lokalizację, Tama Wielkiego Odrodzenia stwarza poważne zagrożenie dla Sudanu i Egiptu. W przypadku ewentualnego przerwania zapory doszłoby do wystąpienia wielkiej fali powodziowej, która byłaby realnym zagrożeniem dla Chartumu, stolicy Sudanu. Nie można też nie wspomnieć o innych możliwych konsekwencjach. Niektórzy eksperci podnoszą, że całkowite napełnienie rezerwuaru może w przyszłości naruszyć stabilność sejsmiczną w Sudanie.

Równie poważne konsekwencje mogą spaść na Egipt, który będzie zmuszony uzupełniać niedobory wody w Nilu zasobami zgromadzonymi w sztucznym Jeziorze Nasera. To doprowadzi do zmniejszenia rezerw, co będzie najbardziej odczuwalne w okresach susz i narazi kraj na poważne konsekwencje.

Tama Wielkiego Odrodzenia kością niezgody z Egiptem

Nil Błękitny jest kluczowym dopływem Nilu, a najdłuższa rzeka Afryki i jedna z najdłuższych na świecie ma fundamentalne znaczenie dla Egiptu. Dla kraju w północno-wschodniej Afryce jest głównym źródłem wody. Zaspokaja potrzeby bytowe, gospodarcze, a także utrzymuje przy życiu rolnictwo w kraju zamieszkanym przez ponad 112 milionów osób. Zbyt niski stan wody w rzece oznacza prawdziwą katastrofę dla Egipcjan.

Egipski rząd wyraził swoje zaniepokojenie w tej sprawie, gdy w 2010 roku władze Etiopii ogłosiły swoje zamiary. Sytuacja zaczęła się pogarszać wraz z postępem prac. Politycy z kraju nad Nilem zgłaszali swoje zastrzeżenia co do tempa napełniania zbiornika. Kilkukrotnie padły nawet groźby zbrojnej interwencji w rejonie zapory.

Etiopia ignorowała stanowisko Egiptu. Mało tego, by uzasadnić słuszność przedsięwzięcia, tamtejszy rząd wysunął kontrargument o niesprawiedliwym zagospodarowaniu zasobów Nilu. Z kolei egipskie władzę nazwały wielką inwestycję „egzystencjalnym zagrożeniem”. Nic nie wskazywało, że zwaśnione kraje osiągną w tej sprawie porozumienie.

Prawne podstawy sporu

Egipt sankcjonuje swoje stanowisko porozumieniem egipsko-sudańsko-brytyjskim, podpisanym w 1959 roku. Na mocy poczynionych wówczas postanowień, krajowi nad Nilem przysługuje przydział 55,5 mld metrów sześciennych wody rocznie, natomiast Sudanowi – 18,5 mld. Akt ten daje Kairowi także prawo weta wobec projektów hydrotechnicznych realizowanych w górnym biegu Nilu. Zdaniem egipskich władz, zawarte w ubiegłym stuleciu porozumienie jest obowiązujące nakłada obowiązki także na Etiopię.

Rzecz w tym, że druga strona sporu nie jest stroną egipsko-sudańsko-brytyjskiego porozumienia, podobnie zresztą jak państwa, które dziś nie znajdują się już pod brytyjskim zwierzchnictwem. Tym samym etiopski rząd nie przyjął argumentów Egiptu.

Próby znalezienia wspólnego stanowiska

Wobec braku poparcia dla zbrojnego rozwiązania spornej kwestii, Egipt zgodził się na powołanie etiopsko-sudańsko-egipskiego panelu ekspertów. W 2014 roku władze Sudanu i Egiptu postanowiły wystąpić o zagraniczną ekspertyzę na temat wpływu napełnienia zbiornika na poziom Nilu. Zwróciły się w tej sprawie do dwóch francuskich firm konsultingowych.

Negocjacje w kwestii napełnienia rezerwuaru były prowadzone od listopada 2016 roku, ale upadły w następstwie braku wspólnego stanowiska w tej kwestii. Na początku 2018 roku rozmowy wznowiono. Tym razem Egipt zwrócił się o mediację do Banku Światowego. Trzy lata później negocjacje zostały ponownie zawieszone. Strony wznowiły próby znalezienia wspólnego stanowiska w sierpniu 2023 roku, jednak Etiopia nie podpisała wiążącego porozumienia, które dawałoby Egiptowi gwarancję dostępu do wody.

Konflikt dyplomatyczny przerodzi się w konflikt zbrojny?

Na początku 2024 roku napięcie na linii Etiopia-Egipt sięgnęło zenitu. Oliwą dolaną do ognia stało się porozumienie Addis Abeby z Somalilandem. Abiy Ahmed porozumiał się z władzami samozwańczej republiki w kwestii dostępu do portu Berbera na Morzu Czerwonym. Za 50-letnią dzierżawę mierzącego 20 kilometrów pasa morskiego, Etiopia zgodziła się uznać w nieokreślonej przyszłości niepodległość Somalilandu. Somalia, która uważa Somaliland za cześć swojego terytorium, zwróciła się o pomoc do Egiptu (i do Turcji). Kair zaoferował swoje wsparcie. W sierpniu 2024 roku podpisano pakt o bezpieczeństwie.

Reklama

Egipt wysłał do Somalii swoje wojska i transport amunicji. Zaplanowano wspólne ćwiczenia, co zdaniem niektórych politologów jest niczym innym, jak demonstracją siły i ostrzeżeniem wysłanym Etiopii w sprawie spornej zapory na Nilu Błękitnym. Obie strony nie szczędzą sobie wzajemnych gróźb. W rezultacie nie można mieć żadnej pewności, że spór dyplomatyczny o Wielką Tamę Odrodzenia nie przerodzi się w bezpośredni konflikt zbrojny w Rogu Afryki.

Nasz autor

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama