Goryle pozują do selfie ze swoim obrońcą. Nie jest to przypadkowe spotkanie
Mężczyzna chroni zwierzęta w parku Wirunga w Kongo, który od lat walczy z nasilającym się kłusownictwem zagrażającym gorylom. Osobniki na zdjęciu zostały uratowane przed śmiercią gdy były bardzo młode.
- Błażej Grygiel
Goryle wychowały się wśród ludzi i opiekujący się nimi strażnicy są przez nie uznawani za rodziców. Ich rodzice, jak opowiada Innocent Mburanumwe, dyrektor parku Wirunga, w rozmowie z BBC, zostali zabici przez kłusowników w czerwcu 2007 roku. Oba zwierzaki miały wtedy zaledwie po dwa miesiące. Dość szybko zostały odnalezione na terenie rezerwatu Senkwekwe w parku Wirunga.
Dorastały wśród strażników, którzy je uratowali, co wytworzyło między ludźmi i zwierzętami wyjątkową więź.
- Naśladują ludzi – mówi Mburanumwe – Stanie prosto na dwóch nogach to ich sposób uczenia się bycia człowiekiem.
Dyrektor dodaje, że goryle w naturalnych warunkach raczej się tak nie zachowują.
- Byłem zaskoczony widząc taki widok, ale jest to bardzo zabawne – dodaje – To bardzo ciekawe jak goryle naśladują ludzi stając prosto.
Praca strażników z gorylami to niestety nie tylko fajne zdjęcia i kontakt z fascynującymi zwierzętami wśród pięknej przyrody. Walki z kłusownictwem w Afryce przypominają regularne wojny z oddziałami partyzanckimi, gdzie stosowane są wszystkie taktyki i rodzaje broni. Od 1996 roku tylko na terenie tego parku zginęło ponad 130 strażników, pięciu w ubiegłym roku podczas pojedynczej zasadzki.
Oprócz kłusowników na terenie Demokratycznej Republiki Konga działają zbrojne bojówki walczące z rządem. Ostatnie dekady upłynęły tam pod znakiem krwawych konfliktów wewnętrznych. Niektóre z partyzanckich grup ukrywają się na terenie parku Wirunga, gdzie za pomocą kłusownictwa chcą podreperować stan zasobów i nierzadko budżetu. Trofea, futra i inne części egzotycznych zwierząt są chętnie kupowanym towarem na czarnym rynku.